Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

— Masz rację, są świetne!

Sohyun zaśmiała się na dźwięk tych słów. Dobrze wiedziała, że Yoojung również polubi pączki z jej ulubionej cukierni, które teraz zjada niemal praktycznie codziennie.

— Jedz wolniej, bo się zakrztusisz! — ostrzegła, śmiejąc się głośno na widok pełnych policzków towarzyszki, która wgryzła się w jedwabistą strukturę przekąski, która już po pięciu gryzach została całkowicie zjedzona.

Sohyun pokręciła z rozbawieniem głową, śmiejąc się do rozpuku. Dziś czuła się już lepiej. W zamian za wczorajsze nadgodziny, Sicheng pozwolił jej zacząć pracę trochę później i z tej właśnie racji Yoojung postanowiła, że potowarzyszy jej w drodze do pracy, skoro dziś zaczynała ciut później. W końcu taka okazja nie nadawała się co dzień.

Dotarłszy na miejsce, dziewczyny wesoło przekroczyły drzwi wejściowe hotelu. Ruch o tej godzinie był znacznie większy niż o poranku, przy czym robił się nie mały chaos.

— Ale gwar — skomentowała sytuację Jung, która brutalnie została szturchnięta przez spieszącą się starszą panią. — Nawet u mnie w redakcji nie ma takiego ulu.

Sohyun kiwnęła głową w zgodzie patrząc na ludzkie mrowisko utworzone przez hotelowych gości. To jedynie świadczyło o kolejnej dawce sporej roboty, która zapewnie już na nią czekała.

— Och, Sohyun! — Zwróciła twarz w kierunku nawołującego głosu. W tym gwarze był ledwo słyszalny, ale dało się wyczuć, z którego kierunku się wydobywał. — Przyjdź, proszę, do mojego biura jak najszybciej.

Aha, zaczyna się... Czarnowłosa kiwnęła ze zrozumieniem głową. Westchnęła przeciągle, nastawiając się psychicznie do kolejnej dawki nowych obowiązków. Nawet nie zaczęła, a już wyczuwała zmęczenie.

— To jest ten twój szef? — zapytała Yoojung, wskazując palcem na odchodzącego chłopaka. Sohyun spojrzała na Yoojung pytającym spojrzeniem, ale zanim cokolwiek zdążyła odpowiedzieć dziewczyna ponownie się odezwała, ale tym razem nie w jej stronę. — Hej, poczekaj!

Sohyun nawet nie zdążyła zareagować, gdy Yoojung dobiegła do chłopaka, który spojrzał na nią z uniesioną do góry brwią.

— Mogę w czymś pomóc? — zapytał nieśmiało, nie wiedząc o co chodzi tej dziewczynie.

— Co ty wyprawiasz? — Sohyun złapała brunetkę za ramię, chcąc zwrócić na nią swoją uwagę i na jej groźne spojrzenie, ale to nic nie dało, bo Yoo wpatrywała się wyzywającym spojrzeniem, który onieśmielał stojącego na przeciw niej chłopaka.

— Musisz wiedzieć, że skoro jesteś szefem, nie możesz tak traktować pracowników. — Pogroziła w jego kierunku palcem, kontynuując. — Przecież, to nie była wina Sohyun, że jej były urządził jej scenę na forum. Ona się zacharowuje i jeszcze dostaję reprymendę za coś, czego nie zrobiła. Trochę nie fair!

Przez całą przemowę Sohyun szarpała dziewczynę za rękę, modląc się by jakimś cudem zamknęła się i nie wypuściła już żadnego dźwięku. Nie mogła uwierzyć, że dziewczyna posunie się tak daleko, żeby pyskować do kogoś obcego, a co gorsza do jej przełożonego!

Przez całą rozmowę biedy chłopak rozglądał się wokoło widząc, że niektórzy spoglądają na scenę, która właśnie odgrywa się na samym środku holu. Dzielnie słuchał wszystkiego, co miała mu do powiedzenia niższa dziewczyna, ale miał ochotę gdzieś szybko się zaszyć przed wzrastającą ilością gapiów.

— Przepraszam najmocniej, ale ja na prawdę nie rozumiem, o co chodzi?

— Jeszcze się wypierasz! Co z ciebie za szef, a tym bardziej mężczyzna — żachnęła ze złości, przekręcając do boku głowę.

Twarz młodzieńca lekko pojaśniała, zaczynając powoli rozumieć, o co może jej chodzić.

— Yoojung, zamknij się już! — krzyknęła zdesperowana Sohyun chcąc zapaść się pod ziemię. Miała w tamtym momencie ogromną ochotę wyrzucić dziewczynę za drzwi, jak worek kartofli.

— Rozumiem, już o co chodzi. — Zachichotał lekko pod nosem, wprawiając brunetkę w szok, przez co była jeszcze bardziej zła. — Wydaję mi się, że mówisz o Jaehyunie, zgadza się? Nazywam się Sicheng.

Oczy Yoojung w tej chwili wyglądały, jak wielkie talerze, gdy usłyszała wyznanie wyższego chłopaka. To on nie był Jaehyunem? Zrobiła aferę kompletnie obcemu chłopakowi?

— Więc ty nie jesteś Jaehyunem?

Pokiwał w rozbawieniu głową. Sohyun przybiła sobie ręką w głowę na głupotę przyjaciółki, która prawdopodobnie straciła miano tego tytułu po tej akcji.

— Jaehyun to ja.

Cała trójka zesztywniała słysząc zza pleców dziewczyn, dość chłodny ton głosu, który spowodował ciarki u każdego z nich. Jaka jest szansa, że to tylko okropny koszmar, a za nimi nie stoi ten, którego wcale nie chcą spotkać. Nie po tym.

Sohyun z Yoojung odwróciły się powoli w kierunku stojącego za nimi chłopaka, który wyrósł, jak z podziemi, spoglądając na każdego z nich.

— O co chodzi? — zapytał, unosząc jedną brew ku górze, skacząc wzrokiem na każdego z nich czekając, aż któryś łaskawie się odezwie.

Yoojung przełknęła cicho ślinę. Nagle cała jej odwaga poszła w zapomnienie w chwili, gdy ujrzała przed sobą Jaehyuna.

Jung Jaehyuna, który przeszywał wzrokiem na wskroś.

— Czyli nic złego się nie stało?

Nie stało?! — Yoojung odsunęła telefon od ucha, gdy rozległ się w niej donośny krzyk przyjaciółki. — Po raz kolejny zostałam pośmiewiskiem na oczach innych ludzi. Nawet nie chce widzieć, co sobie o mnie myślą.

Yoojung zdobyła się jedynie na nerwowy śmiech. Fakt, że gdy tylko zobaczyła Jaehyuna język uwiązł jej w gardle i nie była już tak odważna, jak przy Sichengu. Zdobyła się jedynie na jakąś głupią wymówkę i uciekła szybciej niż burzliwy wiatr. Wie, że zawaliła na całej lini i nawet bohaterska postawa wspaniałej przyjaciółki nie była aż tak mocnym argumentem by wybaczyć jej niedawne przedstawienie.

— Ale jako dobra przyjaciółka nie pozostawiłam po nim suchej nitki.

Szkoda tylko, że po niewłaściwym. Ja teraz będę świeciła oczami przed szefem, a Sicheng zamknął się w swoim biurze i nie wygląda na to, żeby szybko z niego wyszedł. I to wszystko przez ciebie!

Yoojung po raz kolejny odsunęła komórkę od ucha na bezpieczną odległość. Jeszcze parę takich niespodziewanych momentów i z pewnością ogłuchnie.

— Każdy ma prawo się pomylić. Znasz to powiedzenie, przypadki chodzą po ludziach.

Jak wylecę z pracy, to nigdy ci tego nie wybaczę.

Jung mruknęła niezadowolona na wyznanie dziewczyny. W tej sytuacji trudno jej wybaczy, nawet najlepsze wino w akompaniamencie ulubionego serialu niczego nie załatwi.

Idąc wzdłuż kamiennych uliczek spoglądała przez sklepowe szyby upewniając się, czy dobrze wygląda. Przystanęła w pół kroku, gdy wzrokiem popatrzyła na jedną z półek. Wykrzywiła usta w uśmiech, kompletnie ignorując wciąż gadającą w telefonie Sohyun.

— Nie byłabym tego taka pewna.

I ignorując nawołujący głos przyjaciółki, zakończyła połączenie, wchodząc przez próg vintage sklepu.

Słodki pączek widział światło dzienne dosłownie przez pięć sekund, gdy jego ostatnia część zniknęła w zakamarkach buzi Sohyun. Na chwilę zapomniała się i nie zważała na to, czy połyskujący lukier kapnie na rozsypane dokumenty, które piętrzyły się na jej biurku. Teraz myślała jedynie by stres, który ją owładnął, szybko przełknęła razem z ostatnimi resztkami malinowej słodkości.

Towarzyszący jej Sicheng, który zajmował krzesło znajdujące się po drugiej stronie jej biurka, miał idealny widok na zmartwioną dziewczynę, która wyglądała jak chomik z tymi okrągłymi policzkami.

— Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś pochłonął jedzenie tak szybko, a pracuje z tymi wariatami już długo.

Sohyun zdawała się tego nie słyszeć. W głowie kołatały jej się myśli i najgorsze scenariusze. Jaehyun poprosił ich do swojego biura, jak tylko wróci. Sama nie widziała, dlaczego aż tak się przejmuje skoro nie była niczemu winna. Z pewnością wyrobiła już sobie łatkę chodzącego problemu.

— Uspokój się, bo zaraz na zawał zejdziesz, a to będzie o wiele gorsze od sceny w lobby.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech i postanowiła pójść za słowami chłopaka — w sensie uspokoić się, nie zejść na zawał. Nieco pomogło, ale ciśnienie na powrót podskoczyło, gdy przez szklaną ścianę zobaczyła Jaehyuna, który przekroczył próg swojego biura. Szedł dość szybkim krokiem w stronę biurka, co jedynie znaczyło, że nie ma ani chwili na zbędne marnowanie czasu. Sohyun miała wrażenie, że serce zatrzymało jej się, gdy kiwnął na nich głową, dając wyraźny znak, żeby przyszli. Wstała szybko, trochę za szybko, bo zakręciło jej się w głowie, ale szybko oprzytomniała. Na trzęsących się nogach ruszyła w kierunku szklanych drzwi, znajdując się w biurze swojego szefa. Kroczący za nią Sicheng nie chciał pokazywać, że również obawia się tej rozmowy, bo jego nogi również zamieniły się w watę.

Stanęli jak na musztrze, zachowując przy tym równowagę, a było ciężko. Jung siedział za dębowym biurkiem, opierając się o nie łokciami. Nie patrzył w prost na ich twarze, ale widać było, że głęboko nad czymś myślał. Jego, jak zawsze, kamienna twarz, która nigdy nie okazywała emocji, zwróciła się w ich kierunku, patrząc to na jednego, to na drugiego.

— No więc...

— Chcę jedynie powiedzieć, że jestem tylko smutnym świadkiem nieszczęśliwych wydarzeń. — Jaehyun zwrócił twarz w kierunku Sichenga, który wyrzucił wszystko na jednym wdechu, chcąc za wczasu jakoś się wytłumaczyć. — To tylko smutny zbieg okoliczności, który się nie powtórzy, ale proszę, nie zwalniaj nas!

Jung spojrzał zaskoczony na błagalny wyraz twarzy stojącego przed nim blondyna, który złożył ręce, jak do modlitwy i zamykając szczelnie oczy. Sohyun również wpatrywała się w chłopaka z szerokimi oczami, nie chcąc się na razie odzywać. Gula, która rosła jej od momentu, gdy przekroczyła próg gabinetu, zdawała się całkowicie uniemożliwić jej jakiekolwiek możliwości mówienia.

— Na głowę upadłeś? Nikogo nie chce zwalniać.

Sohyun, jak i Sicheng wlepili swoje oczy na lekko zdziwionego Jaehyuna. Na pewno się nie przesłyszeli, albo oboje mają omamy i słyszą je tak samo.

— Nie chcesz?

— A powinienem?

Oboje zaprzeczyli gwałtownie głową, jak dzieci, które nie chcą się przyznać, kto zjadł ostatnie ciastko.

— Oczywiście, że nie. — Zaśmiał się głośno blondyn, nie wiedząc, czy bardziej z faktu, że nie wylatuje, czy bardziej z siebie, że w ogóle takowy pomysł przyszedł mu do głowy. — No, ale w takim razie, po co nas wezwałeś?

No właśnie, skoro nie była to kwestia niezłego przedstawienia, to co w takim razie robili w biurze szefa, z wciąż buzującą w żyłach adrenaliną, która jeszcze nie opadła.

— Ciebie, żebyś przesłał mi sprawozdanie z twoich dzisiejszych obowiązków, a do Sohyun mam jedną kwestię do omówienia.

Rytm serca znowu niebezpiecznie przyspieszył, gdy usłyszała jego ostatnie słowa. Była jednak trochę nieco bardziej spokojna, bo na pewno nie chodziło o zwolnienie. Więc, w takim razie o co?

— A, tak! No jasne, już przesyłam.

Dong odwróciwszy się, posłał dziewczynie pokrzepiający uśmiech i tanecznym krokiem opuścił pomieszczenie, zostawiając Sohyun sam na sam z szefem. No i z kołatającym sercem.

Skierowała wzrok z powrotem na czekoladowe oczy chłopaka, który gestem ręki wskazał, żeby usiadła. W duchu była mu wdzięczna, bo nie wiedziała ile jeszcze ustoi na tych niestabilnych patykach.

— Chciałem porozmawiać o jednej sprawie — zaczął spokojnie. Sohyun spoglądała na jego ruchy, siedząc wyprostowana jak struna na drewnianym krześle, starając się nie wpatrywać w te ciemne, hipnotyzujące oczy. — Będę musiał wyjechać na parę dni na Jeju w sprawach biznesowych. — Dziewczyna kiwnęła powoli głową na razie wszystko rozumiejąc. — A ty, jako moja prawa ręka, pojedziesz ze mną.

Oczy Sohyun w tej chwili przypominały dwie wielkie orbity. Myślała, że się przesłyszała. Już prędzej spodziewała się tego, że dzisiaj wyleci na zbity pysk, a nie, że pojedzie na wyspę Jeju. Wyraz twarzy bruneta informował, że powinna coś na to odpowiedzieć.

— Ja... Cóż mogę powiedzieć? Bardzo się cieszę — wydukała, wciąż nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszała. — A kiedy ten wyjazd?

— Za miesiąc.

Uśmiechnęła się szeroko, już w głowie planując, co zamierza zwiedzić gdy wyląduje. Poziom endorfiny wzrastał z minuty na minutę i musiała się powstrzymać, żeby nie zacząć skakać z radości na środku pokoju.

— Szczegóły jeszcze omówimy, teraz już możesz wracać do pracy.

Sohyun wstała z fotela i uprzednio się kłaniając na pożegnanie, ruszyła w kierunku przeszklonych drzwi, które dzieliły jej biuro z biurem szefa. Zanim jednak nacisnęła klamkę, odwróciła się w stronę bruneta, który już był zajęty leżącymi przed nim dokumentami.

— W sprawie tego zdarzenia w lobby... — jęknęła nieśmiało. Nie wiedziała czemu, ale miała poczucie wytłumaczenia się. W końcu to z jej winy znowu hotelowi goście mieli o czym plotkować.

— Mówisz o pierwszym, czy o tym drugim? — Jaehyun zerknął na nią, unosząc pytająco brew.

Dziewczyna spłonęła lekkim rumieńcem na jego zawadiacką wypowiedź, w której wyczuła nutę komizmu, więc postanowiła przejść do sedna.

— Proszę wybaczyć i zapewniam, że to się już nie powtórzy.

Chłopak kiwnął w zrozumieniu głową. Gdy Sohyun ujrzała na jego twarzy lekki uśmiech, doszła do wniosku, że ze świętym spokojem może zakończyć już ten temat. Gdy w pokoju rozbrzmiał dźwięk zamykanych drzwi Jaehyun wrócił spojrzeniem do stosu papierów kręcąc w rozbawieniu głową.

— Trudno w to wierzyć.

— Jedziesz gdzie?!

Sohyun zaśmiała się na głośny okrzyk przyjaciółki, która z rozdziawionymi ustami wpatrywała się w punkt przed sobą. Nie mogła uwierzyć, że Sohyun wyjedzie na cały tydzień na jakąś egzotyczną wyspę.

— Też to do mnie nie dociera. — Uśmiechnęła się szeroko na myśl o wyjeździe wspomnianym przez Jaehyuna. Wciąż w sprawach biznesowych, ale to jednak są wakacje w jakimś stopniu.

— W takim razie chyba należą mi się podziękowania.

Sohyun spojrzała z zapytaniem na siedzącą na kanapie Yoojung, która uniosła wysoko głowę na znak dumy.

— No co, gdyby nie ja i moja mała wpadka nie pamiętał by, żeby cię wezwać do swojego gabinetu.

Czarnowłosa prychnęła z rozbawienia na jej słowa, za co została zgromiona ostrym spojrzeniem Yoo.

Obydwie zwróciły głowy w kierunku drzwi, gdy rozbrzmiał głośno dzwonek.

— To chyba pizza! — krzyknęła radośnie brunetka i przeskakując przez oparcie kanapy, popędziła w kierunku przedpokoju. Sohyun zasiadła w ten czas ciężko na kanapę, soczyście przy tym ziewając.

W pomieszczeniu rozniósł się smakowity zapach pizzy, którą przyniosła ze sobą Yoojung. Sohyun zaszła szybko do kuchni po talerze i usadowiła się obok przyjaciółki, która wzrokiem już zaklepywała sobie największe kawałki. Dziewczyny darowały sobie następną konwersację, zapychając się ciepłą przekąską w akompaniamencie wcześniej puszczonego filmu na telewizorze. Dawno nie miały okazji by spędzić wieczór w taki sposób. Obie pracowały i nie miały zbyt dużo czasu na jakąkolwiek formę wspólnego spędzania czasu, mimo że mieszkały razem.

— Matko, Inguk wygląda tutaj tak świetnie! — mruknęła z zachwytu Yoojung, wpatrując się z błyszczącymi oczami na obraz na ekranie. Zazdrościła wszystkim aktorom, którzy grali obok niego, a zwłaszcza głównym bohaterkom!

Gdy nie usłyszała żadnego odzewu ze strony Sohyun, spojrzała w jej kierunku i ujrzała smacznie śpiącą dziewczynę, z głową leżącą na oparciu kanapy z kawałkiem pizzy w dłoni. Yoojung kiwnęła z rezygnacji głową. Minęło dopiero dwadzieścia minut, a ona już śpi!

Yoojung oparła się wygodniej o poduszki i, wzruszając jedynie ramionami, wróciła do oglądania. Trudno, najwyższej Sohyun nadrobi cztery odcinki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro