kłamstwa i pomówienia
W Avonlea nic nigdy nie umknęło czyjeś uwadze. Robiąc cokolwiek trzeba było liczyć się z tym, że może to zostać publicznie skomentowane. Niektórzy mieszkańcy tego małego miasteczka zaniedbywali własne obowiązki, by móc wywęszyć jakąś nowinę, a potem pochwalić się zdobytymi informacjami. Jedna z właśnie takich nowinek pochłonęła szkołę w Avonlea. Dziewczynki szeptały między sobą po kątach, a chłopcy śmieli się lub rzucali złośliwe aluzje. Wiadomość owa rozprzestrzeniła się zadziwiająco szybko, pozostawiając tylko kilku niewtajemniczonych. Oczywiście, wędrując z ust do ust, została przekręcona niejednokrotnie i teraz znacznie różniła się od oryginału. A plotka, jak to plotka nie obejdzie się bez konswekwencji. Karolek Sloane przesiadł się od Gilberta, a Ruby Gillis obraziła się na Anię Shirley i postanowiła się do niej nie odzywać. Rudowłosa niefortunnie była w grupie niewtajemniczonych, więc nie wiedziała nawet czym zasłużyła sobie na takie traktowanie przez przyjaciółkę. Wielokrotnie próbowała dowiedzieć się od niej co zrobiła nie tak, ale Ruby milczała.
- Nie rozumiem, Ruby - mówiła Ania - na prawdę, nie wiem o co ci chodzi. Gdybym tylko..... ach Ruby, gdybyś tylko mogła choć na chwilę uchylić swój wyrok i zdradzić mi za co jesteś na mnie zła...Ruby, proszę...
Jednak młoda Gillis pozostawała głucha na te prośby.
Ania szukała pomocy u swojej serdecznej przyjaciółki, jednak bez skutku.
- Ach Diano - zawodziła Ania - i ty mnie opuszczasz? Zostałam zupełnie sama. Czy to przez to, że jestem tak okropnie ruda?
- Nie Aniu, to wcale nie przez twoje włosy. Są bardzo ładne. I wcale cię nie opuszczam, ale nie mogę ci powiedzieć czemu Ruby jest zła - zapewniła Barry, lecz po chwili dodała szeptem: - jeszcze nie.
Rudowłosa ze zrozumieniem pokiwała głową. Zaniechała już dalszych prób pogodzenia się z Ruby, bo do sali wszedł właśnie pan Phillips tym samym rozpoczynając lekcję. Ania wciąż pamiętała o ostatniej awanturze, więc postanowiła dziś się nie naprzykrzać. Spojrzała na siedzącego w ławce obok Gilberta. Widać było, że widok apodaktycznego pedagoga nie sprawił mu przyjemności. Zacisnął pięści pod ławką i wbił wzrok w tablice przed sobą. Po chwili jednak zauważył pewne szare tęczówki przyglądające się mu. Pochwycił spojrzenie Ani i delikatnie się uśmiechnął. Speszona dziewczyna szybko odwróciła głowę i spłonęła ostrym rumieńcem. Co się z nią działo? Nigdy nie reagowała tak na żadnego chłopca. W ogóle na nikogo.
***
Po skończonych lekcjach Ania i Diana, jak co dzień, wspólnie wracały do domu.
- Aniu - zaczęła niepewnie ciemnowłosa - czy gdybyś miała no wiesz...adoratora to powiedziałabyś mi?
- Jasne, ale wiesz przecież, że prędko go nie znajdę o ile w ogóle. To wszystko przez te okropne rude włosy i piegi. Po prostu jestem za brzydka.
- To co z Gilbertem Blythe?- Barry uśmiechnęła się podnosząc brwi.
- Diano, nie sądzisz chyba, że ja i Gil... Nigdy w życiu!
- Wszyscy mówią co innego.
- Czysto to jest ta okropna plotka? To dlatego Ruby nie chce się do mnie odzywać! Ale przecież nie mogłabym jej tego zrobić. Ona powinna to wiedzieć! Mówiłam jej tysiąckroć, że nie jestem zainteresowana Gilbertem Blythe!
- Wszystko się wyjaśni - uspokoiła przyjaciółkę Diana, obdarowując ją pokrzepiającym uśmiechem.
Przez resztę drogi do domu Ania nie odzywała się, co zresztą rzadko się jej zdarzało, ale teraz jej głowę przepełniał natłok myśli. Układała przeróżne sceny wyjaśnień Ruby, myślała co jej powie. Jednak jedna myśl nie pozwalała jej się skupić. Zastanawiała się nad jej dzisiejszą dziwną relacją na Gilberta Blythe. Co to moze znaczyć. W książkach tak opisywane jest... Nie tej myśli Ania nie mogła do siebie dopuścić.
~~~
Hej, słoneczka!
Witam wszystkich nowych na moim profilu, bo sporo osób doszło. Dzięki wszystkim za follow♡
Do następnego, buziaki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro