Rozdział XXI, ostatni
Naprawdę chciałbym sobie pospać, wiecie? Przecież jest niedziela. Po co mi się o tej godzinie ktoś dowala do drzwi? Dobra... Jest jedenasta, ale to i tak wcześnie!
Otwieram.
- Hej - przywitał się Yuu.
- Hej. - Bardziej zabrzmiało to jak pytanie, a nie zwykła odpowiedź.
- Nie wpuścisz mnie? - spytał. Otworzyłem drzwi szerzej. On wszedł do mieszkania, a ja zamknąłem za nim.
- O co chodzi? - zapytałem wprost. Odwrócił się do mnie.
- Przyszedłem ci podziękować - rzekł ciszej.
- Nie trzeba. Już wszystko w porządku?
- Tak. - Zamilkł. Nastała krępująca cisza. Wciąż nie wybaczyłem mu tego, co zrobił. Nie wiem, czy jest w ogóle świadom tego, co zrobił. Czekałem na jego kolejne słowa.
- Haruki ze mną zerwał.
Och... To było raczej... niespodziewane. Hm... Moja ciekawość co do rozmowy z fioletowowłosym wzrosła. Ale po co on mi to mówi?
- Wiesz, w sumie to chciałem, żebyś wygrał - stwierdził, a ja poczułem się tak, choćby ktoś zrzucił na mnie wiadro lodowatej wody. - Chciałem być z tobą, ale nie byłem zdecydowany.
I po co mi były te starania, poświęcony czas i to wszystko...? Żeby mógł się upewnić? Nie mógł ze mną o tym porozmawiać normalnie jak człowiek z człowiekiem?
- Ale nie chciałem, żeby to wszystko tak łatwo poszło. Chciałem wielką miłość, w której staralibyśmy się obaj.
Z mojego punktu widzenia to ja sam się starałem, on tylko mnie zbywał. Nie chciał, żeby łatwo poszło... Ha! Więc chciał gry? Nie tylko naszego zakładu, ale gry takiej, w którą bawilibyśmy się cały czas? No, tego to o nim nie wiedziałem. Lepiej późno niż wcale, choć teraz wydaje się być trochę późno.
- Przepraszam - ciągnął.
- Nic się nie stało. - Zabrzmiało, jakbym go zbywał, nie? Cóż, tak brzmieć miało. W końcu on dotychczas robił tak ze mną. W rzeczywistości mam do niego jeszcze większy żal niż wcześniej, ale to już bez znaczenia. Chyba się odkochałem. Dobra, dobra! Nie chyba - a na pewno, skoro poprawiacie.
On podniósł na mnie głowę z błyszczącymi oczami.
- Czy moglibyśmy zacząć od nowa?
Hę?
- Nie.
- Och - odparł zaskoczony.
- Możemy spróbować być tylko przyjaciółmi, ale to trwało zbyt długo, żebym mógł o tym od tak sobie zapomnieć i zacząć od nowa z tą miłością - wyjaśniłem. - Poza tym... Wybacz, ale już ciebie nie kocham.
Powiedziałem to, wow. A on zdziwił się bardziej. Hm... Może liczył na wielki uścisk w zwolnionym tempie i pocałunek przy zachodzie słońca (co z tego, że dochodziło południe!).
Usłyszałem dźwięk budzika w telefonie dochodzący z sypialni.
- Przepraszam, ale muszę się zbierać na spotkanie - powiedziałem.
- Ach, tak. - Otrząsł się i ruszył ku wyjściu. - To... cześć - rzucił jeszcze w progu i zamknąłem za nim.
"Co mam ubrać?" - pytanie najczęściej zadawane przez kobiety, ale czy tylko przez nie? Może, ale ja nie mam tego problemu. Ha-ha! Wziąłem jakąś bluzkę i ciemne spodnie. Zjadłem śniadanie, myśląc wciąż o tym, co... Nie, nie o tym, co powiedział Yuu wbrew waszym przypuszczeniom, a o tym, co ma mi do powiedzenia Haruki. Rozmowa z czerwonowłosym jeszcze bardziej podsyciła moją ciekawość. Czy Haruki dowiedział się o takiej stronie Yuu i dlatego zerwali? Czy może dowiedział się o zakładzie, zerwał więc z nim i teraz chce mnie opieprzyć? Intrygujące, nie? Posprzątałem, ubrałem glany i kurtkę - było coraz zimniej, w końcu zaczynał się październik. Wyszedłem z domu powolnym krokiem i byłem dziesięć minut przed czasem w umówionym miejscu. Trochę postoję, nie? Włożyłem ręce do kieszeni kurtki i oparłem się o tył ławki. Rozmyślałem wciąż nad charakterem mojej przyszłej rozmowy z Harukim, kontemplując przy tym wygląd moich butów.
- Hej - przywitał się Haruki, stając przede mną. Uniosłem głowę.
- He...ej? Zafarbowałeś włosy - oznajmiłem błyskotliwie.
- Ano. Zauważyłeś. - Uśmiechnął się. Cóż, nie wyglądał na takiego, który za chwilę zacznie mnie opieprzać za wykorzystywanie go w zakładzie.
- No, trudno nie zauważyć. - Odwzajemniłem uśmiech. - Pasuje ci. - Na to uśmiechnął się szerzej.
Drogie panie i panowie! Haruki ma ciemnoniebieskie włosy.
I właśnie spoważniał. Och, shit, szykuj się na lanie, Hisa.
A teraz zagryzł wargę i spojrzał na mnie z wahaniem. W końcu odezwał się:
- Wiem o waszym zakładzie z Yuu. - Serce mi mocniej zabiło. Przygotować się na wpierdol czy nie? Kontynuował po dłuższej chwili: - Nie obchodzi mnie to, co z tego wyszło... Chociaż się tego dowiedziałem... Ani to, że "pomagałem" wam w nim, jakkolwiek to można rozumieć. Nie wiem, jak do tego podchodziłeś ani też czy to, co robiłeś i mówiłeś, było tym, co naprawdę chciałeś robić i mówić. Ale wiem jedno. - Wpatrzył się znów we mnie i czułem się przy tym jak skanowany laserem. - Widziałem to w twoich oczach, kiedy na mnie patrzyłeś. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę...? Widziałem, odczuwałem to, co do mnie czułeś. To było tylko moje wrażenie? - zadał w końcu pytanie. Spodziewałem się tego. Zawsze zadaje jakieś durne pytania, nad którymi sam się męczę. Ale tym razem znałem odpowiedź.
- Nie, to nie było tylko wrażenie - powiedziałem pełnym zdaniem dla jasności. Znowu chwilę się we mnie wpatrywał.
- A czujesz to nadal? - spytał. Wziąłem głęboki oddech. Czy to musi być takie oficjalne?
- Tak - wykrztusiłem. Nie odezwał się. Mój wzrok zawędrował gdzieś na pobliskie drzewo. Skrępowałem się tym, że wyznałem to tak wprost. Jeju no! To frustrujące. Teraz on wie, a ja nie! Coraz bardziej się denerwowałem.
- To jak? - rzucił i wróciłem spojrzeniem do niego. Dostrzegłem, że kąciki jego ust lekko się uniosły. Kpi sobie ze mnie, dureń?
- Co "jak"? - spytałem od razu, marszcząc brwi. Zaraz mu wleję za ten uśmieszek, który próbował ukryć.
- Będziesz ze mną?
JEZU, bardziej bezpośrednio to się nie dało?! Kolejny raz dzisiejszego dnia poczułem, jakby ktoś chlusnął mnie wodą. Uniosłem brwi i zamarłem z wrażenia na moment.
- Kocham cię - powiedział i uśmiechnął się w końcu, a do mojej raczej niezbyt inteligentnej miny dołączyło kłapanie dziobkiem jak ryba. Przełknąłem ślinę i uspokoiłem się nieco. Kiwnąłem głową, co było dla mnie dużym wysiłkiem przy takim natłoku wrażeń. Miałem jednak ważne pytanie do niego.
- Dlaczego zerwałeś z Yuu?
- Może zacznę od tego, dlaczego w ogóle z nim chodziłem - odparł. - Powiedzmy, że było to coś w rodzaju zemsty... - A jednak! - Ale nie do końca... Raczej była to zazdrość. Nie wiem, chciałem po prostu zobaczyć, za co go kochałeś, a czego mnie brakuje. - Kolejny raz przyprawia mnie o palpitację serca. - W końcu pomyślałem, że to nie fair w stosunku do niego, a mnie i tak nic nie daje. Czego bym nie zrobił, nie będę nim i pomyślałem, że nie powinienem nic w sobie zmieniać, żeby ci się przypodobać. Wolałem podobać ci się taki, jaki jestem. Cała historia.
Kiwnąłem głową, bojąc się cokolwiek powiedzieć ze względu na prawdopodobnie drżący głos. Cóż... Czyli zrobił to ze względu na mnie? "To, czego mu brakuje" - miałem ochotę dosłownie wybić mu taką myśl z głowy. Przy okazji może by zmądrzał.
Haruki uśmiechnął się. Będzie miał zmarszczki, dureń. Żeby tak się do mnie uśmiechać...
- Chodźmy do mnie - zaproponowałem. Bynajmniej nie zapraszałem go po to, żeby się z nim kochać, jeśli o tym myślicie. Jeszcze nie. Po prostu... Miałem straszną ochotę go pocałować. Od tak. W końcu. Boże, ile na to czekałem?
- Racja, zimno tu - zgodził się.
Więc poszliśmy do mnie. Po drodze rozmawialiśmy o wczorajszym zdarzeniu u Yuu, którego się również dowiedział.
- Przepraszam - powiedziałem do niego, kiedy zatrzymaliśmy się pod blokiem, żeby otworzyć drzwi. Spojrzał na mnie pytająco. Och, no weź, dlaczego ze mnie wszystko tak wyciągasz? Od kiedy to potrafisz, hm?
- Że wykorzystałem cię do zakładu. - Skąd ta skrucha, Hisashi? - . I za to, że zraniłem cię, kiedy mówiłem, że mniej znaczysz dla mnie od Yuu. - Nie, tylko nie słowotok, Hisa, zamknij się już! - Nie byłem wtedy pewny, chciałem się tego wyprzeć, przepraszam.
A on co?
- W porządku - powiedział i uśmiechnął się lekko. Otworzyłem drzwi i schowałem klucz do kieszeni. Poczułem, jak chwyta mnie za rękę. Odwróciłem się w jego stronę zaskoczony. - Tu nikt nie zobaczy, nie? - I zaśmiał się. Zapatrzyłem się momencik. Naprawdę mu ten kolor pasuje... CZY JA SIĘ RUMIENIĘ? Boże, mam nadzieję, że nie zauważył! Uch, czuję się jak podjarana dziewica. Okej, Hisashi, kończymy z tymi głupotami.
Zakochałeś się, Hisashi, to jest powód twojej skruchy i - ludzie, litości - rumieńców.
Poszliśmy na górę. Otworzyłem mieszkanie i nie czekając na jego reakcję, wciągnąłem go do środka i pocałowałem. Chyba był zaskoczony, ale zamknął drzwi butem i przycisnął mnie do nich. Przejął też sam pocałunek i... DLACZEGO ON DOMINUJE? Uch! Ale szybko o tym zapomniałem, kiedy skupiłem się na naszej bliskości i wplotłem mu ręce we włosy.
- KHM, KHM!
Aż podskoczyłem i ugryzłem się w język. Spojrzałem zaskoczony przez ramię Harukiego. On też się odwrócił.
Przed nami stał nie kto inny, jak...
Shigure.
KONTYNUACJA OPOWIADANIA TO "WOJNA".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro