Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32


- Przepraszam, obecnie strasznie często się zamyślam i jeszcze częściej na kogoś wpadam. - powiedział Alex, łapiąc równowagę po zderzeniu.

Trochę zakręciło mu się w głowie od tego nagłego wyrwania z marzycielskiego świata. W lekkie odurzenie wprawiła go również intensywna woń perfum osoby, z którą się zderzył. Był to zdecydowanie męski zapach, ale o jakiejś dziwnej, słodkiej nucie.

- Pierwszy raz poznaję kogoś z tak ciekawą przypadłością. Czy to już twoje hobby? - słysząc to pytanie, uniósł wzrok na roześmianą twarz chłopaka o czerwonych włosach i zielonych oczach.

Wpatrywały się one w niego niczym w ofiarę, ale z dziwną łagodnością. Może był to jedynie wzrok, jaki maturzysta posyła pierwszoroczniakowi? Z jednej strony groźny i ostrzegawczy, a z drugiej łagodny i opiekuńczy. Tak, jakby właściciel tego mylącego spojrzenia życzył powodzenia w tej nowej, groźnej rzeczywistości.

- Wydaje mi się, że do zrobienia z tego hobby mi jeszcze daleko. Mam ciekawsze rzeczy do roboty. - zdjął okulary w okrągłych oprawkach i przetarł ich szkła. I o dziwo bez okularów dostrzegł dość istotny szczegół. - Pada. A nie masz parasola.

- Nie potrzebuję parasola, prawie dotarłem do celu.

- A dokąd zmierzasz, jeśli można wiedzieć?

- Niedaleko jest takie małe, przyjemne studio tatuażu. Chciałem się tam umówić na kolejną ozdobę.

- Cóż za zbieg okoliczności. Prawdopodobnie wracam z miejsca, do którego zmierzasz. I muszę cię ostrzec, że dziś nikogo tam nie zastaniesz. - skłamał płynnie, chcąc zapewnić Dominikowi i Nathanielowi trochę prywatności. Wydawali się szczęśliwi na myśl, że spędzą we dwójkę nieco czasu, oddając się ulubionemu zajęciu bruneta. A wykonywanie tego wspólnie było zupełnie innym poziomem zażyłości, w którym nie warto było im przeszkadzać. - Ale jeśli masz czas, może poszedłbyś ze mną do apteki? Jestem dość nieśmiały, przydałby mi się jakiś mówca u boku. No i użyczyłbym ci parasola.

- Ja... Do apteki... Z tobą?

- Ty... Do apteki... Ze mną. - zaczął go naśladować. - Nie znamy się długo, zaledwie ze trzy minuty, ale to szczera propozycja, której nie będę powtarzał.

Na taką odpowiedź chłopak początkowo zamilkł, po czym skrył się wraz z nieznajomym pod jednym parasolem. Deszcz śmiesznie dudnił o czarną powłokę, gdy ci zaczęli niespiesznie przemierzać pustą z uwagi na pogodę ulicę. Minęła ich tylko jedna dziewczyna, która beztrosko skakała w kałużach i odbierała obecną pogodę każdym zmysłem, ciesząc się z tego, że jest tu, gdzie jest. Że w ogóle może być na tym świecie.

- Jak się nazywasz? - zapytał niedoszły klient studia, wpatrując się w chłopaka niczym w śliczny obraz.

- Alex. A ty?

- Albert. - mruknął, tak samo krótko, jak jego towarzysz.

- Albert? Albert... - zapytał, a później powtórzył jego imię powoli, dobrze akcentując każdy fragment tego krótkiego słowa. Następnie uśmiechnął się w doprawdy rozbrajający sposób, zwracając twarz w stronę znajomego już chłopaka. O ile można powiedzieć, że zna się kogoś, dowiadując jedynie, jak się nazywa. - Miło cię poznać, Albert. Ładne masz imię.

Wypowiedział ten prosty komplement ze szczerością, która w Albercie wywołała pasmo dawno zapomnianych uczuć. Jego serce zabiło szybciej, ale nie z powodu adrenaliny, stresu, kolejnego zerwania czy seksu. Poruszył je jedynie ten anielski wyraz twarzy, które ukoił diabła siedzącego w Albercie. Był niczym dłoń, która muskała jego włosy i miziała po policzkach. Koiła każdy ból i rozczarowanie.

To spotkanie było bardziej znaczące, niż obaj mogli twierdzić, ale i miało prowadzić do tego samego, co spotkanie Nathaniela i Alberta. Do katastrofy. A przynajmniej tak to w późniejszym okresie nazywał Dominik, patrząc na tą dwójkę zakochańców.

***

- Nie, źle. - tatuator zbeształ go znowu, muskając przy tym nogę przyjaciela tą swoją.

Bywała to ich standardowa zaczepka, gdy razem siedzieli przy stoliku, lub po dwóch jego stronach. Dotykanie się lekko jednak nad wyraz często prowadziło do kopania się pod stołem, co sprawiało równie dużo radości.

- To trudne. Ciężko utrzymać stabilnie maszynkę. - poskarżył się Dominik, któryś już raz z rzędu kreśląc na sztucznej skórze niezgrabne szlaczki.

Czuł się gorzej niż w pierwszej klasie, gdy to stępionym ołówkiem rysował literki. Podejrzewał, że nauka tatuażu będzie równie ciężka, jak pisanie pierwszych liter. Tyle że o wiele ważniejsza. Przynajmniej teraz.

-Spokojnie, musisz się odstresować. Jesteś spięty i dlatego telepie cię, jakbyś na coś ciężko chorował. Zostaw to, trzy głębokie wdechy i wróć do roboty.

Dominik posłuchał. Oderwał się na chwilę od pracy i wtedy na dobre zobaczył, że jego ręce faktycznie się trzęsą. Odłożył maszynkę i zamknął oczy, oddychając głęboko.

- Przesadziłeś dzisiaj z perfumami. - stwierdził po chwili, dalej nie otwierając oczu.

- Masz coś do moich perfum?

- Skądże, po prostu zwracam na nie uwagę. Są ładne, ale mocne, albo użyłeś ich sporo. Pachną... Kwiatami. Dzikimi.

- Nie jestem ekspertem, ale chyba nie istnieje coś takiego jak ''dzikie kwiaty''.

- Faktycznie nie wiem, czy istnieje coś takiego w słowniku. Ale w przyrodzie istnieją. Chodzi o kwiaty, które nigdy nie rosły w doniczkach ani nie zostały wyrwane. Od początku aż do naturalnego końca rosną swobodnie, wolne i otoczone przyrodą. To kwiaty z pól, lasów i łąk. - wyjaśnił, co miał na myśli. Zazwyczaj ludzie nie rozumieli, dlaczego dla niego pewne kwiaty są dzikie. Ale też niewielu ludziom to mówił i niewielu interesowało tłumaczenie tej definicji, więc nie był zmęczony ciągłymi wyjaśnieniami. - Kwiaty, które mogły dorastać, jak chcą, pachną wolnością.

- Nigdy nie skupiałem się na kwiatach ani tym bardziej na tym, jak pachną te ''dzikie'' i te zwykłe, choćby w kwiaciarni.

Nathaniel nie kłamał, nigdy nie poświęcał uwagi kwiatom. Ani on ich nie kupował, ani jego ojciec nie dawał ich matce. Do tego nigdy nie miał jak wyjeżdżać na wieś, więc prawdziwe pola, lasy i łąki były mu obce. On lubił po prostu kwiaty rysować. Ewentualnie oglądać je, chociażby na obrazie i delektować się ich pięknem.

- Żałuj. One naprawdę pachną zupełnie inaczej, ale nie zrozumiesz tego, dopóki nie doświadczysz. Muszę cię kiedyś zabrać za miasto, najlepiej wiosną. Wtedy kwitną najpiękniej pachnące kwiaty. - powiedział, nie akceptując tego, że Nathaniel nie rozumie jego wizji. Był pewny, że kiedy mu pokaże, i on zacznie odróżniać kwiaty dzikie od tych ''zwykłych''.

- W takim razie z niecierpliwością będę oczekiwał wiosny. - przyznał, godząc się tym samym na taką wycieczkę.

Do wiosny była jeszcze kupa czasu, na razie przeżywali końcówkę lata. Nie wiedzieli, czy ich relacja przetrwa do tego czasu, bo na dobrą sprawę, póki co nie znali się aż tak dobrze, mimo że znacznie bardziej niż na początku. Ale skoro obiecali sobie być dla siebie wzajemnie wsparciem w okresie trudnych zmian, to co szkodziło snuć plany na przyszłość? Planowanie daje złudzenie, że pewne rzeczy i ludzie są wieczni. Skoro coś się planuje, to widzi się przyszłość wraz z drugą osobą.

- Pracuj dalej.

Powiedział po chwili, gdy spostrzegł, że Dominik zbyt długo wpatruje się w niego z uśmiechem, przez który gotów był oddać mu wszystko, co posiadał. Nawet szklaną kulę, jaką dostał kiedyś od ojca, gdy ten miał dobry cień. Powiedział mu przy tym: ''ta kula jest jak zwierciadło, w którym zobaczysz odpowiedzi na wszystkie dręczące cię pytania''. Nathaniel nienawidził kuli. I nie przepadał za takim bezsensownym gderaniem. Ale lubił okoliczności dostania tego przedmiotu, tak, jakby pokazywały mu, że jego ojciec miał w sobie jeszcze, choć odrobinę człowieczeństwa i rodzicielskiej troski. Ten jeden, jedyny raz w jego życiu.

- Robi się. - wymruczał i już, już chwytał maszynkę, kiedy nagle odwrócił gwałtownie głowę.

- Hm? Co jest? - zapytał Nathaniel, nie wiedząc, dlaczego przyjaciel znów zawzięcie wpatruje się w jego oblicze.

- Ty... Ty... - nie potrafił wydusić z siebie słowa. - Ty już nie nosisz soczewek!

Głośno i entuzjastycznie wyraził swoją radość spowodowaną tym, że znów mógł oglądać ten zniewalający błękit, a nie sztuczny róż. Co prawda soczewki nie oszpecały tatuatora jakoś bardzo, podobno dodawały mu oryginalności i głównie w tym celu były zakładane. Ale dla Dominika tak naprawdę dopiero teraz jego przyjaciel wyglądał naprawdę wyjątkowo. Od dawna nie widział tak ciekawego koloru oczu.

- Hah, no tak wyszło. Skończyła im się data przydatności i uznałem, że pochodzę chwilę bez, żeby mi oczy odpoczęły, czy coś. - podrapał się po karku.

Nie chciał dawać blondynowi tej satysfakcji i mówić, że to z uwagi na jego życzenie przestał nosić soczewki. To głównie słowa studenta przyczyniły się do tego, że zechciał spróbować żyć bez nich. Zyskał na tyle pewności siebie, aby temu sprostać. Do tego chyba faktycznie potrzebował odpoczynku od soczewek, aby móc bez strachu trzeć oczy i w nocy zmęczonym padać do łóżka. Czasem ignorował mycie zębów przed snem, ale o oczy dbał, więc nieraz przeklinał, o trzeciej w nocy w pół śnie starając się wydłubać soczewkę ze swojego oka.

Jednak zakładał soczewki, aby wyglądać wyjątkowo. Tyle, iż świadomość, że chociaż dla jednej osoby jego naturalne źrenice wyglądają równie zjawiskowo pozwoliła mu na rezygnację z tej części swojego stylu.

- Mam nadzieję, że będziesz odpoczywał od nich długo. Naprawdę ci ładnie. - nie mógł powstrzymać się przed skomplementowaniem przyjaciela, który naprawdę mu się teraz podobał.

Przy tym znów na jego twarzy zagościł uśmiech, który przypomniał Nathanielowi, że stoi przed nim człowiek, który rozdziela kwiaty na te dzikie i niedzikie. Człowiek, który stara się pocieszać mimo tego, że nie umie. Który za pierwszą wypłatę kupuje dla swojego przyjaciela maszynę do waty cukrowej mimo tego, że jest przecież wiele ważniejszych rzeczy. Człowiek, który zna jego sekret i jego dwa oblicza, akceptując to udawane, ale uwielbiając prawdziwe. A teraz do tego komplementuje go z tym niewinnym wyrazem twarzy, tak, jakby nie wiedział, jaką burzę emocji wywołuje przez to w sercu tatuatora. To zdecydowanie najbardziej skomplikowany człowiek na świecie, do którego stwórca nie raczył dołączyć instrukcji. Ale nie szkodzi. Nathaniel wie, że dołączenie do łamigłówki instrukcji psuje całą zabawę. Chciał sam to rozwikłać.


Witam moje jelonki! Nowy rok coraz bliżej. Aż ciężko uwierzyć, że kolejny rok pisania za mną i dalej w tym trwam. To tak samo bolesne i wypruwające z sił, jak i uzależniające. Nie mogę wytrzymać z podekscytowania co napiszę w kolejnym roku. Swoją drogą z okazji sylwestra spodziewajcie się dodatkowego rozdziału. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro