Rozdział 27
- Możesz tyle nie zamiatać ? Widzę cię z tą miotłą już dziesiąty raz, a jest dopiero czternasta. - Scarlet na chwilę przestała sortować papiery, aby zganić swojego współpracownika.
Ku zawiedzeniu blondyn dzisiaj musiał odbyć zmianę z tą nieokrzesaną kobietą, ponieważ jego przyjaciel wziął jeden dzień wolnego z uwagi na ''sprawy rodzinne''. I nie, żeby Dominik miał cokolwiek do Scarlet, broń Boże! Ale zdecydowanie wolał przebywać z osobami, które znał. Szczególnie jeśli chodziło o miejsce tak wymagające, jak praca. Przyzwyczaił się już do rutyny z brunetem i martwił się, że jego współpracownica prowadzi ten biznes zupełnie inaczej. Najbardziej jednak obawiał się wygłupienia przed nieznającą go jeszcze osobą, do tego miał akurat talent.
- To zazwyczaj robię, gdy jest tu Nathaniel. - przyznał, mimo to opierając posłusznie szczotkę o ścianę. Od pewnego czasu znajdowała ona swoje stałe miejsce w kącie studia.
- Wiedziałam, że on nie doceni twojego potencjału. Jak można kazać w kółko zamiatać? Ten człowiek nie ma za grosz wyobraźni. - pokręciła zawiedziona głową. - Wybacz za niego.
- Nie szkodzi, ma też sporo plusów. - od razu przeszedł do obrony towarzysza, który w istocie oprócz wachlarza złych cech i nawyków miał też godne docenienia wyjątki.
- Ma, ale momentami w nie nie wierzę. Szczególnie w sytuacji takich jak ta. - odchyliła się na krześle do tyłu i oparła odziane w glany nogi o stojący niedaleko kosz.
Dziwnie było Dominikowi na to patrzeć, ponieważ zazwyczaj miejsce to zajmował znajomy mu tatuażysta. Mimo to kobieta wydawała się pasować równie dobrze, tak, jakby i ją nieraz widział na tym miejscu, do tego w tej pozycji.
- Dopiero od niedawna zrobił się taki bezczelny. - mruknęła, wyjmując z kieszeni paczkę fajek.
Wyciągnęła następnie jedną i wsunęła do ust, odpalając jeden z końców migotliwym płomieniem zapalniczki. Zajął się on dość szybko, żarząc przez chwilę przyjemnym blaskiem.
- Od niedawna? - zapytał i pokręcił lekko głową, gdy podsunięto mu pudełko, co miało być zaproponowaniem jednego papierosa.
Nie miał pojęcia czy wolno tu palić, nigdy nie widział Nathaniel z fajkami, klientom tym bardziej się to nie zdarzało. Ale najwyraźniej Scarlet mimo wszystko wiedziała, co robi.
- Taa, od niedawna. - przyznała, wsuwając z powrotem opakowanie do kieszeni spodni. - Znałam go pewien czas przed tym, jak zaczął pracować w studiu.
- Serio?! - zapytał z niedowierzaniem, trochę zbyt głośno niż powinien, za co od razu zganił się w myślach i ściszył głos. - Od kiedy go znasz? I jaki był wcześniej? I skąd się w ogóle znacie?
- Znamy się... No nie wiem... Z dwa, trzy lata? - zaczęła, przywołując w pamięci tamten moment. - Powiedzmy, że wyświadczył mi pewną przysługę, o którą nie prosiłam, jednak jej potrzebowałam. Wydawał mi się wtedy młodszy, niż był faktycznie, nie tylko z charakteru, ale i z wyglądu. Był potwornie zmarnowany i może nie tyle nieśmiały, co nieco zamknięty w sobie.
- Zamknięty w sobie? - zapytał cicho, praktycznie szeptem. Nie mógł sobie jakoś tego wyobrazić.
- Taa. Charakterek to on miał od zawsze, ale wtedy nie umiał jeszcze tego tak pokazywać. Jak tak na to patrzę z perspektywy czasu to mam wrażenie, że się bał. Bał się nawet czasem powiedzieć coś głośniej bądź walczyć o swoje. Walczyć w sprzeczkach. Obecnie ciężko z nim wygrać w potyczkach słownych, wtedy był tą osobą, która odpuszczała jako pierwsza.
- Nie potrafię przyjąć do siebie, że kiedyś faktycznie mogło tak być... - przyznał szczerze. - Musiał przejść dużą zmianę.
- Oj tak, i to jaką! Mówię ci, nie poznałbyś go wtedy. Ale musiał on przejść długą drogę. Zawalczyć z tym wszystkim, co go dręczyło i nie pozwalało żyć w normalny sposób. - zrobiła chwilową przerwę. - Wydaje mi się, że powodem największej zmiany była praca w studiu. W końcu mógł być sobą, do tego realizować się w swojej pasji, spełniać. Najczęściej powołaniem prawdziwego tatuatora staje się to, aby być coraz lepszym. To zwabia klientów, ale i daje dziką satysfakcję.
- On od zawsze chciał być tatuatorem? No wiesz, dowiedział się, że tu pracujesz i od razu chciał tu pracować, czy coś? A może to wyszło całkiem spontanicznie?
- Hah, w sumie i tak i tak. Od początku wiedział, gdzie pracuję. Pokazałam mu to miejsce i powiedziałam, aby wpadał, jeśli będzie miał ochotę. Chciałam mu się odwdzięczyć za to, że kiedyś mi pomógł. A on pewnego dnia faktycznie przyszedł. Taszczył pod pachą wypchaną po brzegi teczkę, pragnął oceny jego prac i informacji, czy ma szansę na pracę tutaj. Nigdy nie powiedział mi jednak, czy to z uwagi na pasję i marzenie, czy może potrzebował pieniędzy i zwęszył okazję.
Kąciki jej umalowanych czerwoną szminką ust uniosły się ku górze w tęsknym, zadowolonym uśmiechu. Wspominała, raz po raz wypuszczając ustami dym, który podążał ku górze, tworząc w powietrzu rozmaite kształty. Po chwili jednak rozpływały się one w ogólnej mgle pachnącej tytoniem.
- Wydaje mi się, że bardziej to pierwsze. On chyba nie umiałby robić tego z powodu innego niż pasja. - stwierdził okularnik po chwili namysłu.
- Też mi się tak wydaje. Ale wiesz, nigdy nie można niczego wiedzieć na sto procent. Szczególnie w przypadku postępowań drugiego człowieka. Nieraz sami zainteresowani nie wiedzą, dlaczego postąpili tak, a nie inaczej. Obecnie Nathaniel to tatuator z krwi i kości, ale nie zdziwiłabym się, gdyby zaczął bawić się w ten sposób tylko ze względu na pieniądze. Szczególnie w jego sytuacji z tamtych lat.
- ''Sytuacji''? - zapytał, coraz ciekawszy dalszego ciągu opowieści.
Był niczym mały, ciekawy chłopiec, który miał wysłuchać od babci kolejnej historii o całodniowych zabawach na dworze, słodyczach jedynie od święta i tego, że kiedyś dzieci nie marudziły na temat tego, co miały. Że bawiły się tym, co znalazły na dworze lub odziedziczyły po rodzeństwie. Starsi ludzie mają irytujący zwyczaj wracania pamięcią do swoich młodzieńczych lat i porównywania ich z obecnymi, tak, jakby cukier dalej był na kartki.
- Tak. Jak zapewne się domyślasz, nie wiesz jeszcze o nim wszystkiego. I ja potrzebowałam wiele czasu, aby się dowiedzieć, a i tak są to zapewne jedynie szczątkowe informacje. Te sekrety, które człowiek trzyma w sobie całe życie. - mruknęła po chwili w zamyśleniu, zaciągając się solidniej swoim nałogiem.
- Sekrety, które trzyma w sobie człowiek całe życie... - powtórzył po niej, chwilę później wysuwając dość trafne spostrzeżenie. - To przecież strasznie męczące.
- Jest. I to jak cholera. - kobieta przyznała mu rację. - Ale pomyśl, czy i ty nie masz sekretów?
Zamyślił się. Zaczął przypominać sobie wszystko to, co ukrywał. Nigdy nikomu nie opowiadał ze szczegółami swojego dzieciństwa. Nigdy nikomu nie mówił o swoim ojcu, który traktował go niczym przedmiot przekazywany z rąk do rąk. Nie mówił nikomu o tym, że czasem mama miała dylemat, czy kupić sok, czy chleb. I że zazwyczaj wygrywał chleb, bo sok był w końcu tylko przywilejem, a chleb pozwoli im żyć dalej. Nikomu nie mówił o tym, że w wieku sześciu lat zalał całą łazienkę, ponieważ chciał zrobić pranie, aby odciążyć mamę, która wracała po pracy do domu i płakała lub od razu padała na łóżko, by po zaledwie godzinie lub dwóch udać się na zmianę do kolejnej pracy. Nie mówił o tym, że ludzie w szkole pozbawili go godności, tak cennych dla niego w okresie biedy zeszytów czy kredek, a nawet jego charakteru, który zaczął ukrywać przed większością świata. Nie mówił. To był sekret w typie, o jakim mówiła Scarlet.
- Chyba masz rację. - rzekł po chwili, pomijając jednak swoje przemyślenia na temat tego, co on ma do ukrycia. - A ty? Ciebie co skłoniło do pracy w tym zawodzie?
Zmienił po chwili temat na bardziej bezpieczny i swobodny. Wolał ich pierwszą rozmowę odbyć w lepszym klimacie niż przykre sekrety, które nie ujrzą światła dziennego.
- Ja od zawsze miałam dryg do rysowania. Uznałam jednak, że mało zarobię jako fachowy rysownik, a że do tego lubiłam tatuaże, to pomyślałam, że spróbuję tworzyć własne. Co prawda wymaga to dużo praktyki i niesie za sobą ogromną odpowiedzialność, ale przy tym mnie to satysfakcjonuje. Jednak o satysfakcji już chyba w sumie mówiłam, jednak lubię ją podkreślać, bo w tym zawodzie jest jej sporo. Do tego można pracować z naprawdę ciekawymi osobami, artyści to jednak fascynujący gatunek. Nawet jeśli irytujący jak Nathaniel. Z tego, co mi mówił, może i ty z czasem chwycisz za coś innego niż miotła.
- Chciałbym. Ale nie żywię co do tego wielkich nadziei. Dziedzina tatuażu jest w moim życiu nowa. - wyznał, jednak skłamał mówiąc, że nie ma co do tego wielkich nadziei. Cóż powiedzieć, napalił się na bycie tatuatorem jak cholera. - Na razie czekam na moment, w którym na tyle się rozwinę, aby móc poćwiczyć na sztucznej skórze. Albo na sobie. Nathaniel proponował mi, żebym ćwiczył na sobie.
- I bardzo dobrze, to najlepsze na start. Zapewne mówił ci też, że sztuczna skóra jest marną imitacją tej prawdziwej. Jeśli chcesz kiedyś być dobrym tatuatorem, prób na sobie nie obejdziesz. To prawie jak chrzest, który kwalifikuje cię do tego zawodu.
- Nie pocieszyłaś mnie. - mruknął, wiedząc, że jeśli miałby obecnie na sobie koszulę, to nerwowo poluzowałby kołnierzyk.
- Nie miałam pocieszać, słonko. Nie od tego tu jestem. Ja po prostu uprzedzam co cię czeka. Ale rzecz jasna nie martw się na zapas, na wszystko przyjdzie pora. Póki nie miałeś nawet maszynki w ręce, nie ma co za bardzo się na tym rozwodzić. - przyznała, gasząc papierosa.
Zaskakujące. Ich rozmowa, która w umyśle Dominika zmieniła dość sporo, trwała zaledwie tyle, co wypalenie jednego papierosa. Najlepszy dowód na to, że można rozmawiać godzinami i nie dowiedzieć się nic, a można w zaledwie kilka krótkich chwil zmienić świat, jaki znało się do tej pory. I ludzi, których pozornie się poznało.
- Zapewne to jedna z niewielu zmian, na których będziemy się widzieć. I nasza pierwsza wspólna. - powiedziała, dźwigając się z krzesła. - Nie wiem, co zrobisz ani jak potoczy się twoje życie, ale masz w oczach coś, co sprawia, że myślę, iż będziesz dobrym tatuatorem, jeśli wytrwasz na tej wyboistej drodze. Uwierz mi, mam szósty zmysł, jeśli chodzi o wykrywanie takich rzeczy. Praktycznie to samo czułam patrząc dwa lata temu na Nathaniela dzierżącego teczkę pod pachą. To uczucie, które wydaje się nieprawdopodobne, ale przy tym sprawia wrażenie, że nie mogę się mylić.
Witam moje jelonki! No i mamy to, grudzień a wraz z nim śnieg! Uwielbiam śnieg, szczególnie w leniwe poranki kiedy można poobserwować go z okna, siedząc przy ciepłej herbacie i dobrej książce. Podczas lekcji klimat jest równie wyborny. Gorzej gdy ze śniegiem dochodzi do konfrontacji, ale dalej uważam, że to jedna z lepszych rzeczy w zimie. Szczególnie, że możemy być ostatnim pokoleniem, które ma jakikolwiek śnieg :P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro