Rozdział 1
Pierwszy dzień czerwca otulił Nowy Jork ciepłą, słoneczną poświatą. Jak to w porze prawie że wakacyjnej bywa, jasne promyki dość pośpiesznie dały ujrzeć się na horyzoncie, zwiastując pogodę nie tylko tą atmosferyczną, ale i ducha. Dobry nastrój udzielił się przede wszystkim Dominikowi, który kroczył przed siebie, materiałem bawełnianej koszulki przecierając szkła okularów w dość grubych, czarnych oprawkach. Założył je następnie na nos i pokusił się o zmierzwienie przydługich kosmyków włosów w odcieniu ciemnego blondu. Fryzura w akcie posłuszeństwa rozpierzchła się na wszystkie strony, tworząc twórczy, tak lubiany przez nastolatka nieład. Jeszcze większy niż ten, jaki zazwyczaj miał na głowie.
- Dzień dobry. - powiedział nieśmiało, gdy uchylając przeszklone drzwi do jego uszu doszedł dźwięk dzwonka.
Cichy szmer zwrócił również uwagę bruneta, który skierował wzrok na swojego nowego klienta. Gdy tylko dostrzegł posturę umówionego na tą godzinę chłopaka, jego wyraz twarzy zmienił się z ponurego na bardziej wesoły, ale i zaczepny. Przez chwilę przypominał dziecko, które znalazło idealną okazję do psot.
- Dzień dobry. Cieszę się, że jesteś punktualnie. - Nathaniel dźwignął się z fotela, podchodząc do nowego i, jak zgadywał, niezaznajomionego jeszcze z tematem młodzieńca. - Rozgość się i spróbuj odstresować, bo dość szybko przejdziemy do rzeczy.
Jego dłoń spoczęła na ramieniu blondyna w skutku objęcia i przeprowadzenia przyjacielskim gestem w głąb pomieszczenia pełnego rysunków, płynów do dezynfekcji, igieł i zapachu tuszu, jakim powietrze wydawało się doszczętnie przesiąknąć. Dominik wdychał tę woń, poniekąd onieśmielony tak swobodną postawą jego przyszłego oprawcy.
- Też sądzę, że nie ma powodów do zwlekania. - rzekł, zgadzając się z rozmówcą.
Mentalnie pozostał jednak przy myśli, że rozsądniej byłoby odsunąć ten moment jak najdłużej w czasie. Serce sprawiało wrażenie bić szybciej, gdy Nathaniel odbijał na jego ręce wzór, szykując po tym tusze i igły. Dominikowi wydawało się, że jest niczym psychopaci z tych wszystkich sprzedajnych książek i filmów, którzy z niezwykłą starannością dobierają sprzęt do tortur. Oglądają, testują, sprawdzają, jak trzyma się w dłoni. A potem z niezwykle radosnym uśmiechem zaczynają swoje okrutne show.
- Wiesz... Nie lubię, gdy ludzie schodzą mi na fotelu. Część się drze, inni płaczą, a jeszcze inni wiercą tak, że ciężko mi wykonywać moją pracę. Jest jeszcze typ osób, które mi tu mdleją. To najbardziej uciążliwy typ, bo nie lubię dziarać kogoś, kto zachowuje się i wygląda jak trup. - stwierdził brunet, zakładając na dłonie czarne, lateksowe rękawiczki. Czynność ta została dokładnie zaobserwowana przez Dominika, tak, jak z resztą wszystkie poprzednie. - Poza tym w trakcie tatuażu klient nie może stwierdzić, czy projekt idzie zgodnie z myślą i czy mam zmienić lub poprawić jakiś element. Mam więc nadzieję, że ty nie będziesz mi mdlał. Możemy się tak umówić?
- Jestem tak blady, że wydaję się zaraz zemdleć? - mruknął, czując, jak tatuażysta łapie jego przedramię, na którym znajdowała się kalka wzoru. Dotyk ten wydał się miły i delikatny, co spowodowane było zapewne rękawiczkami z tak aksamitnego materiału.
- Wręcz przeciwnie. Jesteś strasznie czerwony, to zazwyczaj oznaka stresu u ludzi. - włączył maszynkę, zbliżając ją do skóry Dominika. - Pierwszy tatuaż, hm?
- Zgadza się. - potwierdził pośpiesznie, lekko przygryzając dolną wargę, gdy igła zetknęła się ze skórą. Było jednak zbyt wcześnie, by mógł określić stopień bólu.
- Skąd pomysł, aby go zrobić? Wiele nastolatków robi je z uwagi na obecnie panującą modę, tatuaże są popularne. Inni chcą uwiecznić jakiś ważny moment, datę, imię. Jeszcze inni po prostu zawsze marzyli o tym, aby ozdobić swoje ciało czymś unikalnym. Co ciebie skierowało dziś w me skromne progi?
- Ciekawiło mnie, jak to jest. - mruknął, opierając się wygodnie o wezgłowie kozetki do tatuażu. Jej materiał wydał mu się przyjemnie chłodny w porównaniu ze skwarem panującym na dworze. - Jaki to ból? Bardziej kłujący, czy może pulsujący? Czuć dokładnie każde wbicie igły, czy może dopiero linie? A może uczucie to rozmywa się, nie przybierając konkretnego kształtu?
- Bardziej masochistycznego stwierdzenia póki co w tym salonie nie słyszałem. No może oprócz gościa, który wymarzył sobie tatuaż na jądrach. - wzrok Nathaniela przebiegł po jego kliencie, mierząc go tęczówkami w nietypowym, jasno różowym odcieniu będącym zapewne zasługą soczewek. - Gadał tak samo jak ty. ''Jaki to ból?". ''Czy będę się czuł, jakbym konał?". ''Czy jeśli coś się nie powiedzieć, to amputują mi jądra?". ''Jak bardzo cierpi się po takiej operacji?".
- Nie lubię niedokończonych historii, spełniłeś jego życzenie? - zapytał blondyn z cichym syknięciem, gdy igła tatuatora wbiła się głębiej pod jego skórę. Powoli zaczął odczuwać wykonywaną na nim procedurę, póki co jednak nie żałując podjęcia się jej.
- Nie, nie robię tatuaży w takich miejscach. Zdecydowałem się na coś takiego raz, u kobiety. Krzyczała, jakbym ją torturował. - mimowolnie wzdrygnął się lekko, przypominając sobie tamten incydent.
- Poniekąd wykonujesz tortury na ludziach...
- Wolę mówić, że sprawiam im radość. Cierpią, ale dla czegoś, co potem przy dobrych wiatrach zostanie z nimi na całe życie. To coś cenniejszego od zwykłych tortur, które nie mają w sobie krzty piękna. - przetarł szczątek wzoru chusteczką, aby pozbyć się rozlanego tuszu. - I nie wymagają tyle wysiłku.
- Mimo to wyglądasz, jakby sprawiało ci to frajdę. - stwierdził Dominik, od początku widząc ten delikatny błysk w oczach.
Brunet usiadł przy nim tak chętnie i lekko, jakby w jednym momencie opuściły go wszystkie troski. Zapewne w jego czynach widoczna była pasja, jaką nieczęsto dane było oglądać w szarym świecie zbudowanym na zgliszczach prawdziwych pragnień. Wśród fałszywych marzeń i nierealnych do spełnienia celów ludzie gnali przed siebie, po drodze tracąc tą bardzo ważną cząstkę szczęścia.
- Bo sprawia.
Po tych słowach między nimi nastała chwila ciszy, której nie można było jednak nazwać nieznośną. Nathaniel skupił się na sobie, a Dominik na uczuciu, którego tak pożądał przez ostatnie dni. Rumieniec wywołany stresem tymczasem schodził stopniowo z jego twarzy, gdy ten słyszał kojący odgłos maszynki do tatuażu i zegara odmierzającego kolejne sekundy. Obecnie byli w studiu sami, ale ciekawiło go, czy zawsze jest tu tak spokojnie, czy może w chwili z nieznośnym klientem robi się tu istne piekło.
- Ała, boli. - syknął znów, gdy Nathaniel ponownie musiał mocniej przycisnąć maszynkę.
- No chyba raczej nie łaskocze. - odgryzł się chłopak. - Skóra jest już trochę podrażniona, więc nic dziwnego, że ból zaczyna ci doskwierać. Może zrobimy chwilę przerwy?
- Byłbym bardzo wdzięczny. - odpowiedział od razu, odczuwając ulgę, gdy jego towarzysz w końcu odłożył maszynkę.
Po tym postąpił w bardzo miły sposób, wstając, aby następnie zgarnąć z blatu recepcji miskę z cukierkami. Chwilę później podsunął ją swojemu klientowi, sugerując, aby ten wziął jedną słodycz owiniętą w czarny papierek z logiem salonu.
- Coś słodkiego jest wskazane podczas sesji. Może dzięki temu będziesz się lepiej trzymał. - oznajmił, widząc, jak blondyn z szerokim uśmiechem wziął jednego cukierka z miski. Nathaniel wtedy lekko pogrzechotał jej zawartością, aby pokazać, że Dominik może wziąć więcej, co ten chętnie poczynił.
- Przecież nie trzymam się źle. - stwierdził, żując jedną z krówek, jaką dostał.
Tatuator również pozwolił sobie na drobną przekąskę w przerwie od pracy, przez co obaj teraz siedzieli obok siebie, zajadając się drobnymi łakociami. Chwila ta przypominała tą z książek, gdy to w akcie sympatii dwójka głównych bohaterów zajadała się czymś słodkim, napychając policzki niczym wygłodniałe chomiki.
- Wyglądasz, jakbyś zaraz miał się popłakać. - wytknął mu, faktycznie wyglądając jak chomik z krówką umieszczoną w jednym z policzków. - Jak się popłaczesz to będę sobie z ciebie żartował, ostrzegam.
- Czy masz normalnie w zwyczaju obrażać wszystkich swoich klientów? - uniósł jedną brew, kładąc znów rękę na specjalnym oparciu, gdy zauważył, że brunet przygotowuje się do ponownego wzięcia do pracy.
- Zazwyczaj lubią, gdy się z nimi droczę. No chyba, że są jednak trochę zbyt poważni i w trakcie sesji mówią mi, abym ''stulił pysk'' i zachowywał się poważne. Życie jest zbyt krótkie, aby do wszystkiego podchodzić na poważnie. - mruknął, wydając się przy tym niczym obrażony dzieciak, który nie dostał wymarzonej zabawki.
Dominik na ten widok mimowolnie parsknął cicho, uznając, że jego tatuator wygląda w tym stanie niezwykle śmiesznie. Gdyby mógł, zapewne poklepałby go po policzku i poprosił, aby dzieciak w końcu dorósł, jednak nie było to to, czego chciał. Nawet jeśli nie przepadał za ludźmi z charakterem Nathaniela, to ten jeden raz cieszył się, że może doświadczyć takiej swobody. Gdyby nie ona, zapewne dalej bardzo by się stresował, natomiast między nim a jego oprawcą panowałaby grobowa cisza.
- Ale wystarczająco długie, aby nie zrażać do siebie części klientów. Mimo to interes musi się kręcić, macie sporo opinii i to dobrych. - zagadnął blondyn, przypominając sobie nie tylko komentarze w internecie, ale i sporo poleceń, jakie zasłyszał do znajomych.
- Studio ma już swoją renomę. Ja jestem tu stosunkowo od niedawna. Jeszcze się uczę, więc na tatuażu jedynie dorabiam.
- Uczysz się? W sumie z wyglądu przypominasz kogoś w wieku studenta. Na jaką uczelnię chodzisz? I jaki kierunek?
- Shhh, nie przeszkadzaj. Krzywy tatuaż ci zrobię i za poprawkę lub usunięcie nie będę płacił. - zganił go, przez co Dominik posłusznie zamilkł.
Ponownie między nimi nastała cisza, przerywana jedynie odgłosami maszynki. Tym razem jednak wydawała się bardziej nerwowa i oczekująca, co sprawiło, że Dominikowi czas dłużył się niemiłosiernie. W konsekwencji rozglądał się on po całym pomieszczeniu, raz na jakiś czas zawieszając wzrok na czymś ciekawszym. Wydawało mu się, że skupianie uwagi na czymś innym minimalizowało ból, który powrócił do niego niczym natrętna kochanka. Syczał on przez niego cicho, mimo to nie mając odwagi się skarżyć.
- No, skończone. - Nathaniel powiedział te dwa niezwykle wyczekiwane przez chłopaka słowa, odkładając maszynkę, a następnie ścierając z tatuażu resztki rozlanego tuszu. - Jak ci się podoba?
Dominik wziął rękę z podłokietnika i przyjrzał się uważnie efektowi pracy tatuatora. Wodził po liniach wzrokiem przez dłuższy czas, aby po chwili stwierdzić:
- Wiesz, kreski może mogły by być prostsze... - oznajmił, jednak widząc mordercze wręcz spojrzenie różowych tęczówek, poprawił się pośpiesznie. - Żartuję przecież, jest bardzo dobrze. Czuję się zadowolony z twojej pracy i dziękuję za nią.
- To świetnie. - jego twarz od razu rozpromieniła się w zadowolonym uśmiechu. - Czterysta się należy.
- Co? Ile? Ja wiem, że to jest dobry salon, ale bez przesady... - blondyn mimo swoich słów wyjął z kieszeni pieniądze, odliczając odpowiednią kwotę, którą następnie przekazał brunetowi.
- Jak sam przyznałeś, jest to dobry salon. Za prestiżowe usługi trzeba słono zapłacić. - pouczył go, następnie chowając zapłatę do kieszeni.
Kolejne kilkanaście minut upłynęło im na rozmowie toczącej się na temat tatuażu. Świeże dzieło zostało szczelnie otulone folią, natomiast Dominikowi wytłumaczono dokładnie jak o nie dbać, aby ozdoba w dobrym stanie zachowała się na lata. Do tego dostał również ulotkę z logiem studia, jak i wypunktowanymi, najczęściej zadawanymi pytaniami wraz z odpowiedziami na nie.
- Naprawdę dziękuję, być może jeszcze wrócę. Nie było tak tragicznie. - przyznał chłopak, gdy po załatwieniu wszystkich formalności przyszedł już czas na rozstanie.
Z jednej strony cieszył się, że ma to za sobą, a z drugiej z chęcią jeszcze chwilę powylegiwałby się na czarnej kozetce. Powdychałby tą specyficzną woń wsiąkniętą w każdy zakamarek studia i posłuchał maszynki, która raniła jego skórę, znacząc na lata wybranym przez niego dziełem sztuki.
- Wpadaj częściej, z chęcią jeszcze z tobą popracuję. - przytaknął mu Nathaniel, który ponownie opadł na obrotowy fotel.
Nim Dominik zdążył opuścić pomieszczenie, brunet wziął się ponownie do pracy, na śnieżnobiałych kartkach projektując kolejne wzory. Jego klient pozwolił mu za to na fantazję w tej chwili wolnego i czym prędzej opuścił lokal, wychodząc na dwór. Zniknął zapach, atmosfera i ciepło zastąpione przez delikatny, wieczorny wietrzyk. To spotkanie było jedynie początkiem zdarzeń, które skrzyżowały drogi tych dwóch nastolatków.
Witam moje jelonki. Zgodnie z umową dziś, w dzień dziecka, publikuję pierwszy rozdział mojej w pełni autorskiej pracy w tematyce boys love. Szczerze mówiąc jest to dla mnie moment bardzo przełomowy, ale i dość niepewny. W końcu tworzenie swojego świata i bohaterów od absolutnych podstaw to bojowe zadanie. Wiem przy tym, że mogę się wiele razy mylić i popełniać błędy, ale szczerze mówiąc chcę to robić. Zapamiętajcie, moi drodzy - nie ma nauki bez potknięć. Mam jednak nadzieję, że mimo drobnego kalectwa jakiemu może ulec ta opowieść i tak będziecie czytać ją z przyjemnością. W końcu piszę, bo sprawia mi to radość, a publikuję, abyście i wy mogli się choćby uśmiechnąć. Tym krótkim słowem wstępu witam cię czytelniku i życzę wszystkiego co najlepsze podczas lektury, jednak przede wszystkim tego, aby była ona przyjemna.
PS: Zanim ktoś się przyczepi, to wspomnę, że mamy trochę źle przyjęte kolory włosów. Mało osób o tym wie, ale brunet ma czarne włosy, a szatyn brązowe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro