Rozdział 18
Letnie słońce w subtelny i jednocześnie nieprzyzwoicie dokładny sposób otulało parkowe dróżki, które przemierzało naprawdę wielu ludzi. Osoby w różnym wieku, o różnym statusie, w parze, w kilka osób lub samotnie, ze słuchawkami w uszach najczęściej. Przynajmniej w przypadków młodszych osobników, bo starsi ludzie woleli raczej skryć się w kawałku cienia na jednej z wielu ławek, i z daleka obserwować toczące się w tym kawałku zielonego skwerka życie. Byli spokojni i zamyśleni, pozbawieni wielu obowiązków, choć na pewno nie trosk. Schorowani walczyli o resztki godnego życia, nie musząc już jednak bawić dzieci, chodzić do pracy, ani odbywać dalekich podróży nie do końca z własnej chęci. Czy nie nudziło im się dość częste chodzenie do parku i obserwowanie innych, nieco bardziej żwawych istnień? Dominik nie wiedział. Ale wiedział, że jemu na pewno nie będzie nudzić się w najbliższym czasie.
- Spróbuj troszkę uważać, Ann. - upomniał siostrę i otarł jej drobne rączki, które kleiły się od topiącego dość pośpiesznie truskawkowego loda. Ale jak w wakacje odmówić dziecku takiej słodkiej, zimnej przyjemności?
- Uważam. - wymruczała dziewczynka pod nosem, ukradkiem wycierając w białą sukienkę kolejną kroplę loda, która wylądowała na jej dłoni.
Nie było to jednak jedyne zabrudzenie, jakie posiadało jej ubranie. Jasny materiał był nieco przybrudzony kurzem i piaskiem, do tego czymś dziwnym, ciemno zielonym. Blondyn podejrzewał, że jest to trawa, na której dziewczynka wielokrotnie dziś siedziała. Nie przyszło mu jednak długo zastanawiać się nad genezą wszystkich zabrudzeń, ponieważ po chwili usłyszał przy sobie znajomy, ociekający radością głos.
- Serwus, dorobiłeś się córki? - tatuator zrównał krok z przyjacielem, który musiał ugryźć się solidnie w język, aby nie odwdzięczyć się żadną ciętą ripostą. Choć może to i lepiej, odbijanie zaczepek szło mu zaskakująco słabo.
- Nie miałbym z kim się dorobić. - wywrócił oczami, przy okazji zerkając na przyjaciela, który z ciekawością przyglądał się małoletniej. - Czemu szlajasz się po parku? Według twojego dotychczasowego harmonogramu obecnie powinieneś pracować.
- Mamy drobne przemeblowanie w studiu, poza tym zepsuło się kilka rzeczy i trzeba by odmalować ścianę. Dostałem wolny weekend. - wymruczał w zamyśleniu. - To na pewno nie twoja córka? Podobni jesteście.
- To moja siostra, idioto. - powtórzył gest wywracania oczami, naprawdę nie mogąc się przed tym powstrzymać.
- Siostra, powiadasz. Ciekawe. - pokiwał głową, jakby właśnie zrozumiał pewną bardzo skomplikowaną kwestię. - Podobni jesteście.
Powtórzył następnie, nie wiadomo czy w dobrej mierze, aby jedynie podkreślić ten fakt, czy może bardziej wnerwić Dominika, który obecnie był chodzącym kłębkiem nerwów i bombą zegarową gotową w każdej chwili wybuchnąć. Ciążyła na nim niezwykle kłopotliwa świadomość sytuacji z pracą jego matki, która obecnie wisiała na włosku. Do tego pełno czasu spędzał z siostrą, która mimo, że bardzo przez niego kochana, potrafiła być przy tym niezwykle wnerwiająca. No i dzisiejsze wyjście w ten skwar, w którym nawet powietrze w dali falowało.
Brunet wydawał się w tym momencie zauważyć okropny humor swojego kompana, przez co lekko zmarszczył brwi, ostatnie spojrzenie posyłając w stronę milczącej dotychczas dziewczynki.
- Gdzie idziecie? - zapytał jej po chwili, swój wzrok skupiając jednak głównie na byłym (a może i również przyszłym) kliencie.
- Na plac zabaw. - odpowiedziała chętnie dziewczynka, która mimo, że nauczona nie rozmawiać z obcymi, do Nathaniela poczuła dziwne zaufanie. Być może było to spowodowane tym, że wydawał się on dobrze dogadywać z jej bratem.
- Mogę się przyłączyć? - zapytał, dalej pytanie kierując do Ann, a nie jej opiekuna.
I przy tej prośbie dziecko wykazało niezwykły entuzjazm, przez który Dominik miał ochotę ją obecnie udusić. Nie miał nic przeciwko towarzystwu Nathaniela, ale w chwilach, gdy było mu lepiej. Nie chciał wyładowywać swoich emocji na Bogu winnym tatuażyście. Słowo się jednak rzekło, i już kilka chwil potem przyszło im zostać we dwójkę na ławce, podczas gdy blondynka uciekła do zabawy, jakby nie zdając sobie sprawy co wyrządziła w tym momencie jednemu z najbliższych członków swojej rodziny.
- Dzieci szybko rosną. - Nathaniel zaczął rozmowę na dość bezpiecznym i, wydawać by się mogło neutralnym, gruncie. W końcu rozmowa o upływającym niezwykle prędko czasie była zazwyczaj lubiana praktycznie tak, jak debata o pogodzie.
- To fakt. Rosną, ale dorastają już nieco wolniej. Niektóre w ogóle. Są niczym mieszkańcy mistycznej Nibylandii. - odrzekł w odpowiedzi, opierając głowę na dłoni. Mimo skupienia na Nathanielu stale obserwował siostrę, aby popędzić jej na ratunek w razie zbyt wysokich drabinek lub zabójczo ciepłych zjeżdżalni. Serio, co za idiota wymyślił blaszane ślizgawki?
- Czasem wiesz jak się popisać. Faktycznie, masz rację. - przyznał, siadając bokiem, aby móc skupić się lepiej na Dominiku. - Co u ciebie?
- Nic takiego, wszystko po staremu. Z resztą co ja ci będę mówił, piszemy wystarczająco wiele, abyś orientował się w sytuacji. - wzruszył lekko ramionami, starając się grać zobojętnienie tak typowe dla jego rutyny. Do tego tej wakacyjnej, zazwyczaj bez szkoły robił jeszcze mniej niż podczas studiowania.
- Niby dużo piszemy, ale ty nie mówisz mi wiele. Poza tym rozmowy o sztuce, gdybaniach i pójściu szybciej spać nie można nazwać pełnoprawną spowiedzią ze wszystkich smutków, nie uważasz?
Na te sowa blondyn lekko skulił się w sobie, jakby przytłoczony i zawstydzony jednocześnie wiedzą Nathaniela. Czy naprawdę tak łatwo dało się go przejrzeć? Miał wrażenie, że brunet potrafi prześwietlić go tymi swoimi różowymi oczami na wylot i nawet otulenie swoich ramion dłońmi tego nie powstrzyma. Wciąż będzie czuł się nago pod wpływem tego wnikliwego spojrzenia.
- Mam... Trochę problemów ostatnio. Choć w sumie nie tyle ja, co bliska dla mnie osoba. Ale jakby nie patrzeć jej problemy też po części dotyczą mnie, więc można uznać, że są również moimi problemami. - przełknął nerwowo ślinę, mając nadzieję, że tatuator nie będzie pytał o więcej. Niestety się przeliczył.
- Czyje to są problemy? I czemu dotyczą ciebie? Przede wszystkim... Jakie to problemy? Być może będę mógł pomóc. - ożywił się momentalnie, faktycznie chętny do wsparcia ze wszystkich swoich sił. Aż blondyn poczuł się dziwnie, przypominając sobie ich kontakt na początku znajomości.
- Nie wiadomo co z pracą mojej mamy. Mogą ją prawdopodobnie wylać. Chociaż nie, na dziewięćdziesiąt procent ją wywalą. A ja nie wiem co mam z tym fantem zrobić, sytuacja już teraz nie jest zbyt dobra. Ja sobie jakoś poradzę, ale przecież jest jeszcze ona i Ann. - wymruczał, na nowo przerażony tym faktem. Bolesny, strachliwy dreszcz przechodził jego ciałem z każdą myślą o matce tracącej pracę.
Nathaniel tymczasem słuchał go w uwadze i przejął się bardzo, mimo, że wywód Dominika był krótki i nie zdradzał zbyt wiele. Tatuator jednak nie dociekał gdzie mama chłopaka pracuje, jakie ma wykształcenie, czy nie dałoby się jakoś odwołać bądź dostać odszkodowania za nagłą utratę posady. Skoro studenta tak zżerały nerwy, to najpewniej wraz ze swoją rodziną sprawdził wszystkie możliwe opcje.
- W takim wypadku chyba najrozsądniej znaleźć sobie jakąś pracę dorywczą, prawda? Przynajmniej na trochę, póki nie staniecie na nogi. - rzekł ostrożnie, domyślając się, że i taka możliwość przeszła jego kompanowi przez myśl.
Dominik na te słowa uśmiechnął się z żalem i pozwolił sobie na podciągnięcie nóg do klatki piersiowej, a następnie oparcie brody o kolana. Kusiło go to od dłuższego czasu, jakby taka pozycja miała ocalić go od całego zła tego świata. Stworzyć bańkę, w której zostanie, gdy jego mama faktycznie dostanie wypowiedzenie.
- Myślałem o tym. - rzekł po dłuższej chwili. - Nawet przeglądałem naprawdę sporo ofert. Ale wszędzie trzeba albo wykształcenia, albo doświadczenia, albo strasznie wykorzystują. Do tego zapewne wtedy musiałbym rzucić studia, coś czysto dorywczego raczej nie wystarczy.
- Ja tam pracuję dorywczo, całkiem nieźle zarabiam i do tego studiuję... - mruknął cicho, zastanawiając się.
Po chwili w jego oczach można było dostrzec delikatny błysk, jakby zalążek pewnego fascynującego pomysłu. Pomysł ten nie miał jednak póki co ujrzeć światła dziennego. Nie teraz, musiał to dokładnie przemyśleć.
Nim zdążył jednak odezwać się znowu, blondyn poderwał się z ławki i podszedł do swojej siostry oraz dwójki chłopców, którzy ewidentnie znęcali się nad bliską płaczu dziewczynką. Mała blondyneczka stała i zaciskała kurczowo w dłoni kawałek sukienki, będąc bliska płaczu w przeciwieństwie do niezwykle uchachanych małolatów. Nie trwało to jednak długo, ponieważ po chwili do akcji wkroczył Dominik. Brunet z rozbawieniem musiał stwierdzić, że wyglądał on naprawdę przekonująco, gdy stanął za siostrą i zaczął pouczać niewychowane towarzystwo. Wyraz jego twarzy wyrażał przy tym czystą złość i poirytowanie, które nie wiadomo, czy wzięło się z jego samopoczucia w ostatnim czasie, czy może gnębiciele jego siostry wpędzili go w taki stan.
W każdym razie Nathaniel ze swoistą radością musiał przyznać, że jego przyjaciel nie przebierał w środków i zapewne w stronę dzieciaków poleciało kilka niemiłych, może i wulgarnych frazesów. Nie zdziwiłoby go to, biorąc pod uwagę, że role się odwróciły i tym razem to oczy chłopców się szkliły.
''Tępe szuje'', dało się odczytać z ruchu warg Dominika, gdy chłopcy wracali niepewnie do swoich zabaw. Rzecz jasna z dala od jego siostry.
- No no, nadawałbyś się na rodzica. Jak chcesz, to potrafisz być zaskakująco groźny. - Nathaniel postanowił zaryzykować i trochę się z chłopakiem podrażnić, gdy ten opadł ciężko na ławkę obok niego.
- Co poradzę, że wnerwiają mnie takie gnoje. Ktoś ich musi nauczyć szacunku. - wymruczał wściekle, patrząc z irytacją na swojego towarzysza, który na ten ruch wybuchnął śmiechem.
Śmiał się i śmiał śmiechem tak czystym i delikatnym, że cała złość w jednym momencie zmieniła się dla studenta w dziwną lekkość, a nawet spokój. Patrzył on po prostu na uchachaną twarz bruneta i nie mógł powstrzymać się przed tym, aby samemu nie wydać z siebie tego zapomnianego, aczkolwiek pożądanego dźwięku. Przez to obaj przez kilka chwil śmiali się wspólnie, nie wiedząc nawet z czego. Wiadomo jednak, że śmiech to zdrowie, ale przede wszystkim idealny środek na rozładowanie napięcia.
- Co powiesz na wspólne spędzenie niedzieli? - zapytał po chwili Nathaniel, ocierając spod oczu łezki spowodowane śmiechem.
Witam moje jelonki! Dostając nowego laptopa przysięgłam sobie, że w końcu będę punktualna, jednak rozdziały po północy to już chyba tradycja. Tradycja, którą ciężko mi zwalczyć, bo jest bardzo przyjemna. W końcu wtedy siadam do pisania, więc wrzucenie przy okazji rozdziału jest cudowne. Nie chcę wam już nawet obiecywać, że będę się starać o poprawę, bo to chyba niemożliwe xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro