Rozdział 13
00:01
Cześć, Nathaniel. Jak tam życie?
A jakie ma być po północy? Musisz się zawsze odzywać tak późno?
Obaj i tak dobrze wiemy, że nie śpisz. Z resztą nawet jakbyś spał, to chyba możesz łaskawie poświęcić mi krótką chwilę. Mam rację? Szczególnie, że w ostatnim czasie nie męczyłem cię wcale tak dużo, jak wcześniej.
To akurat fakt. Oszczędziłeś mi jakichś trzydziestu wiadomości, ty dobry człowieku. W każdym razie co byś ode mnie chciał? Jestem zapracowany.
Fajnie byłoby pogadać tak o, o bieżących sprawach. Jak tam zakończenie roku?
Jak zawsze strasznie gorąco, zgarnąłem świadectwo i czym prędzej się zmyłem. Wolałem nie dołączyć do osób, które leżały zezgonowane pod drzewem z powodu upału.
Bardzo słusznie z twojej strony. Ty się za bardzo nie przegrzałeś? W końcu zawsze jesteś ubrany na czarno.
Ten jeden raz się poświęciłem i wyjątkowo włożyłem białą koszulę.
Białą? Aż żałuję, że tego nie zobaczyłem... Niestety mamy tylu studentów na uczelni, że ciężko cię było dostrzec.
Wypatrywałeś mnie w tłumie? To naprawdę słodkie z twojej strony. Choć jeszcze trochę i zacznę się ciebie bać, sądząc, że faktycznie jesteś stalkerem.
Okres, w którym mogłeś się tym martwić, już minął. Teraz jesteś na mnie bezdyskusyjnie skazany. Jednak nie martw się, postaram się nie sprawiać zbyt wielu kłopotów.
W twoim przypadku ''postaram się nie sprawiać zbyt wielu kłopotów'' to puste słowa rzucone na wiatr. Zawsze się w coś wjebiesz i mnie przy okazji też. Skoro już jednak o robieniu problemów mowa, to jak się trzyma twój tatuaż?
A bardzo dobrze, tym razem dbam o niego jak należy. Kolory nieco wyblakły, ale z tego co wiem to normalny proces. Gdyby pominąć ten fakt, to tatuaż wygląda tak samo, jak wtedy, gdy wyszedłem ze studia.
Uff, to dobrze. Jak mówiłem, trzeciej poprawki bym ci już nie robił. Swoją drogą dalej chowasz ten tatuaż jak czternastolatek pornole pod materacem?
Nigdy go nie chowałem, po prostu nie przepadam za pokazywaniem takich rzeczy na prawo i lewo. Z resztą gdybym chciał go ukryć, to pokusiłbym się o coś lepszego niż rękaw bluzy. Poza tym skąd ty bierzesz takie teksty? Inspiracja realnymi przeżyciami?
Kto wie, być może. Ale o moich pornolach zbieranych za małolata wolałbym nie mówić, są lepsze tematy do rozmowy.
Na przykład twoje tatuaże, które ty faktycznie chowasz (wydaje mi się, że nawet lepiej, niż wspomniane wcześniej pornole. Jeśli dalej tak robisz, to przestań. Materac to najbardziej oklepana kryjówka na świecie). Im więcej cię poznaję tym bardziej utwierdzam się w tym, że te tatuaże faktycznie mogą przedstawiać coś złego.
Święty nie jestem, ale nie oszpeciłbym sobie ciała czymś, z czym wstyd się na ulicy pokazać. Jak mówiłem, są to dla mnie dość prywatne rzeczy. W końcu sporo ludzi nie lubi dzielić się bliznami po samookaleczaniu lub wypadkach. Nic w tym dziwnego, że i ja mam na sobie pewien element przeszłości, jaki chcę zachować dla siebie. Nie jest on związany z czymś tak przykrym jak wspomniane wcześniej skazy, ale dalej wolę, aby był dla mnie. I jak mówiłem, może kiedyś zobaczysz, ale naprawdę nie teraz. Musisz sobie solidnie zasłużyć.
Teoretycznie solidnie powinienem zasłużyć sobie również na wspólne wyjście do kościoła i twój numer telefonu, a jednak mam obie te rzeczy.
Mój numer telefonu dałem ci tylko z uwagi na wspólne wyjście i powoli zaczynam tego żałować. Jeśli natomiast o kościół chodzi, nie jest to jakieś ściśle tajne. Z resztą lubię wprowadzać nowych ludzi z nadzieją, że być może odnajdą oni tam taki spokój i swobodę jaką ja znalazłem. Tym bardziej, gdy ci sami z siebie chcą sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi. Raczej nie toleruję zmuszania do wiary.
Wiesz, od tamtej niedzieli nie pytałem cię o to, ale ciekawi mnie ta kwestia. Dlaczego w sumie zacząłeś wierzyć? A może wierzyłeś od początku?
01:00
???
01:25
Żyjesz ty tam?
02:03
Żyję żyję. Wybacz, musiałem zamienić słowo z ojcem. Ahh, ta polityka to taki ciekawy temat. Nie śpisz jeszcze?
Nie, jeszcze nie. Nigdy nie zasypiasz ani nie kończysz pisać bez pożegnania, więc uznałem, że poczekam.
Nie powiem, cierpliwy jesteś. Prawie mi zaimponowałeś. Ale wracając do tematu, to wierzyć zacząłem z jakieś pięć lat temu. Zacząłem wtedy szukać kogoś lub czegoś. Miejsca, gdzie czułbym się dobrze. W ten sposób trafiłem na kościół, który o dziwo przyjął mnie z otwartymi ramionami. To serio dobre osoby. Poza tym sądzę, że człowiek powinien w coś wierzyć. Że potrzebuje w coś wierzyć, aby czuć się lepiej ze sobą i swoim życiem. Nie ważne, czy to wiara w znaki zodiaku, siły nadprzyrodzone, coś demonicznego, czy chociażby w Boga. To pomaga nam przebrnąć przez życie, bo wierzymy, że po nim nie zostaniemy w pustce. Że tym wszystkim rządzi jakaś większa siła, a my nie jesteśmy tu jedynie z przypadku - stworzeni, aby urodzić się, pracować dla państwa, a potem umrzeć. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że wiara ułatwia życie i w pewnym stopniu niweluje poczucie bezsensu w momencie, gdy już nie mamy siły.
Nie uważasz, że wiara jednak czasem bardziej ciągnie w dół? Że to jedynie zabobon, a ty tak naprawdę marnujesz swój czas? Nie zdarzyło ci się czasem zwątpić w słuszność wiary?
Szczerze mówiąc to nie. Bez względu na wszystko lubię trzymać się wersji, że wiara to moja nadzieja. Moja przyjaciółka w chwilach, w których sądzę, że jestem absolutnie sam i umrę również sam. Że będę męczył się na nic, przeżywał każde cierpienie tylko po to, aby potem zniknąć i umrzeć. Trochę przerażające, prawda?
Przerażające, ale i niezwykle realne. W gruncie rzeczy to głównie na tym polega życie. Ale bardzo dobrze rozumiem twoje obawy i powodu, dla których zacząłeś wierzyć. W sumie są logiczne. I muszę przyznać, że dla mnie dość bliskie. Gdybym sam zaczął wierzyć, zapewne moje motywacje byłyby bardzo podobne.
Domyślam się. Jest tak zapewne dlatego, że obaj jesteśmy ofiarami systemu. Przeraża nas cierpienie, ale przy tym przyjęliśmy, że jest normą. Odpychamy je od siebie, a ono wciąż wraca. Na dobrą sprawę obaj nie wiemy dlaczego, ale akceptujemy je. To jak zakrywanie ran tylko po to, aby potem posypać je solą.
Zapewne dlatego od początku wiedziałem, że to będzie genialna, spójna znajomość.
A ja dlatego odpychałem cię, bo wiedziałem, że jedyne co z tego wyniknie to wzajemne ciągnięcie się w dół przez dwójkę idiotów. I oczywiście miałem rację.
Jak zawsze milutki jesteś.
Taki już mój urok. Wiem, że uwielbiasz, gdy taki jestem.
Może i bym to lubił, gdyby nie to, że nienawidzę tego typu ludzi. I żadna twoja słodka minka nie przekona mnie do lubienia tej części ciebie.
I tak zmiękniesz na kolejnym spotkaniu, mogę się nawet o coś założyć.
O co założyć?
02:40
No i znowu uciekasz.
03:00
Wybacz, ojciec mnie zaczepił kolejny raz. Wygląda na to, że już dzisiaj nie pogadamy. Z resztą wiem, że nie ma szkoły, ale dobrze, gdybyś poszedł już spać. Dzięki za dziś i mimo wszystko chętnie pogadam z tobą jeszcze którejś nocy. A założyć możemy się o kolejną zupkę chińską (ale tym razem rosół).
Rozumiem, w takim razie nie męczę cię już więcej. Pamiętaj tylko, aby faktycznie pornole lepiej schować. I ty też połóż się zaraz. I dobra, może być o zupkę chińską. Dobranoc, Nathaniel.
Dobranoc, Dominik. Śpij dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro