Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Znowu to Samo.

(Z perspektywy Fudou)

Hannah weszła do łazienki, wiedziałem dobrze co się święci.
Wyszła z łazienki z uśmiechem na twarzy.
-Fudou wszystko gotowe do kąpieli - powiedziała z uśmiechem.
-Czemu mnie to nie dziwi...
Mruknąłem pod nosem i spojrzałem na nią.
-Dalej, czas na kąpiel-powiedzieła chichocząc.
Wzięła mnie na ręce i rozebrała.
Posadziła na podłodze i poszła po świeże bokserki. Wróciła i spojrzała na mnie mnie.
-Wyskakuj z bokserek - rzekła.
Rozebrałem się, byłem czerwony jak burak.
-Nawet do wody nie wszedłeś, a już jesteś czerwony- śmiała się.
-To nie śmieszne...
Włożyła mnie pod prysznic i odkręciła wodę, podała mi żele i szampon. Czekała, aż się umyje.
Skończyłem, zakręciła wodę i wyjęła mnie spod prysznica powycierała ręcznikiem, a ja włożyłem bokserki. Zaniosła mnie do pokoju i położyła na łóżku. Spojrzałem na nią, usiadła obok.
-Mogę się o coś zapytać?
-O co Fuduś? -spytała.
Mimo, iż byłem cały czerwony zaryzykowałem.
-Skąd masz tyle siły? Potrafisz mnie unieść i utrzymać... Jak?
-Chodziłam na siłownię i podnosiłam ciężary. Uwierz mi jesteś lekki.. -spojrzała na mnie i pokazała swoje mięśnie.
Uśmiechnąłem się.
-Więc to tak?
-Tak mój buraczku, ale mój ojciec  jest silniejszy -spuściła głowę.
-Nie myśl o tym już, dopadnie go kara. Ja Ci to obiecuję... Muszę Ciebie pomścić i moją mamę.
-Wiem Kochanie - pocałowała mnie.
Znowu czułem jak moje policzki stają się czerwone..
-Fudou?
-Tak?
-Ty chyba nie jesteś przyzwyczajony do pocałunków- zaśmiała się.
-No szczerze... To nie... Jesteś pierwsza...
-Naprawdę? -spytała, patrząc w moje oczy.
-Tak i ostatnia, bo nie chce innej. Właśnie jak stanę na nogi, to dziecko sobie zrobimy.
-Myślałam, że zapomniałeś - dodała szczęśliwa.
-Nigdy, ono będzie naszą przyszłością i naszym Azylem...
-Do czego zmierzasz? -spytała.
-Do tego, że dziecko to połączenie Ciebie i mnie.
-Racja. -odparła.
Poszła do kuchni, zrobiła kanapki na kolacje. Zjedliśmy, po czym wyniosła naczynia do zmywarki. Wróciła do pokoju, który prowadził do łazienki, wzięła ubrania i poszła się myć.
Po 15 minutach wyszła i położyła się obok.
-Podasz mi?
-Ale co? -spytała
-Pilota od wieży stero.
-Jasne - wstała, chwyciła pilota i mi podała.
- Dziękuję dziubek.
- Proszę buraczku- odpowiedziała.
- Nie jestem buraczkiem...
-Nie? To patrz- powiedziała i mnie pocałowała.
Zrobiłem się czerwony na policzkach.. 
-I co, a nie mówiłam? -powiedziała.
-Dobra, wygrałaś - byłem czerwony i zawstydzony.
Przytuliła się do mojej klatki piersiowej i spojrzała na mnie.
-Wiesz Hannah przy Tobie nasuwa mi się jedno zdanie z piosenki...
-Jakie? -spytała.
-I don't wanna die...
-I bardzo dobrze, puść tą piosenkę i chodź spać. -rzekła.
Wtuliła się w mnie, puściłem piosenkę i przytuliłem ją do siebie, nadal byłem czerwony..
Kocham cie Hannah.... Mamo szkoda, że nie zdążyłaś jej poznać... On zapłaci za to...Obiecuję... Hannah to mój skarb i będę o nią dbał, tak samo jak o dziecko jakie sobie zrobimy Mamo....

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro