Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Witaj w domu Taro

(Z perspektywy Hannah)

Nastała cisza. Akio w co Ty się znowu wpakowałeś...

(Następnego dnia)

Fudou był przy mnie całą noc. Obudziłam się i wzięłam do rąk Taro. Do sali wszedł lekarz, spojrzał na nas i na dziecko.
Akio milczał, milczałam razem z nim. Lekarz się uśmiechnął do nas.
-Dziś wracacie w trójkę do domu- oznajmił lekarz.
-Cudownie!
-Tak. W końcu... - powiedział Akio.
-Tu macie wypis. W razie czego możecie wrócić. To tyle z mojej strony. Do widzenia. - powiedział lekarz i wyszedł z sali.
-Do widzenia- powiedzieliśmy równocześnie z Akio.
Powoli ubrałam dziecko i wstałam z łóżka.
-Pomóc Ci w czymś kochanie? - spytał.
-Tak. Daj Taro do nosidełka i go zapnij w nim, a ja się ubiore przez ten czas...
-Słucham? Co mam zrobić? - spytał.
-Na słuch Ci padło? Zrób to o co proszę tylko uważaj na niego... I nie rób oczu jak Sowa po 15 energetykach...
-Dobrze... -odparł.
Wstał i delikatnie złapał Taro.
Włożył go do nosidełka i zapiął w nim, po czym podniósł nosidełko i swoją torbę przerzucił przez ramię. Ubrałam się, wzięłam wypis i ciągnęłam walizkę z ubraniami. Wracaliśmy do domu.
-Mały ma pokój zrobiony. - powiedział.
-Kiedy go urządziłeś?
-Dawno... To ten tajemny pokój... Wszystko w nim jest. Teraz będzie dobrze...- powiedział.
-Też tak sądzę i dziękuję za lekarstwa...
- To nic takiego... - lekko się uśmiechnął.
Pocałowałam go w policzek. Doszliśmy pod jego, teraz nasz dom. Otworzył go i weszliśmy. Zamknęłam drzwi. Zaprowadził mnie do pokoju Taro. Wszystko było jak mówił urządzone. Położyłam małego do łóżeczka i wyszliśmy z pokoju zostawiając otwarte drzwi. Na szczęście mały spał. Ciekawe co Akio zrobił dla tych leków...

(Z perspektywy Fudou)

Wyciągnąłem z torby wszystkie lekarstwa i położyłem na stoliku w pokoju. Było tego cała kupka.
Hannah spojrzała na mnie.
-Wiesz ile to kosztuje? Jedno opakowanie? -spytała.
-Wiem... Cena się nie liczy, tylko twoje zdrowie i nasza rodzina...
-Skąd to masz? - pytała dalej.
-To Ci pomoże. Nie wystarczy Ci?
Po prostu mnie nie będzie czasami w domu...
-Czemu? - naciskała na odpowiedź.
-I tak Ci nie powiem. Po prostu bierz te leki codziennie i wyzdrowiejesz... Marzyłaś o szczęśliwej rodzinie...
- W co ty się wpakowałeś? - spytała.
- W nic... Chciałaś happy end'u to będzie...
- Tak. Chciałam, ale nie twoim kosztem! - krzyknęła.
-Przecież mi nic nie będzie... Nawet jeśli... To Ty masz być szczęśliwa... Ty i Taro macie być szczęśliwi jak nigdy do końca życia... Zaraz jak wyzdrowiejesz...
-Ale on musi mieć też Ojca!- krzyknęła z łzami w oczach.
Spojrzałem na nią i nie wiedziałem co powiedzieć.

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro