Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To są żarty?

(Z perspektywy Hannah)

Wstałam rano i spojrzałam na zegarek po czym na Fudou.
-Tak to dziś - powiedział bez entuzjazmu.
- No to ja musze sie zbierać, dzięki za wszystko.
Pobiegłam do domu spakować i przygotować się na mecz.

(Z perspektywy Fudou)

Wstałem i poszedłem do łazienki wziąć prysznic, gdy z niej wyszedłem, przebrałem się. Zacząłem pakować ubrania na mecz i resztę potrzebnych rzeczy. W końcu gdy skończyłem, zarzuciłem torbę na ramię i poszedłem w stronę Akademii gdzie miał odbyć się mecz. Jak doszedłem Raimon był już w szatni, przebrałem się i poszedłem do drużyny. Spojrzałem na murawę i boisko. Raimon wyszedł na murawę i był gotowy do gry. Ustawiliśmy się na swoich pozycjach i zaczęliśmy grać. Raimon nie potrafił nam odebrać piłki. Gdy podbiegliśmy bliżej chłopacy kazali mi się zająć Hannah, więc zacząłem ją wyzywać.
-Ty teraz próbujesz obrazić mnie czy siebie- zadrwiła z mnie.
-Hej Pokemon do Pokeballa! Słyszysz!  Jesteś zabawna jak zeszłoroczny śnieg, czyli jego brak.
Hannah zacząła się śmiać...
- Hannah ogarnij się, pilnuj piłki!- krzyknął Endou.
-Ona mózgu nie dopilnowała!
-Królewski Pingwin Numer 1 - krzyknął Sakuma.
-Boska Ręka! -odparł Endou.
-Gol- dodał komentator.
- Czekaj... czekaj to był podstęp, żebym nie zwracała uwagi na gre! - krzyknęła Hannah.
Wróciliśmy na swoją połowę, Endou wpadł do bramki z piłką jak latawiec z wiatrem. Grę wznowiono, a my znowu byliśmy przy piłce. Podbiegłem do Hannah.
-Co tam Chrumcio? Jak tam życie leci? A takie Chrumcie nie latają!
Wybuchłem śmiechem.
-A no u mnie bardzo dobrze - odpowiedziała z głupim uśmiechem.
-Tak to czemu chodzisz w rozwiązanych butach?
Podniosłem brew i spojrzałem na nią.
-Wieczny Błysk! -krzyknął Sakuma
-Nic nie widzę! - odparł Endou
-Gol- dodał komentator
Uśmiechnałem się.
-Mówiłem Ci, że masz nie grać...
Pobiegłem z chłopakami na swoją połowę, mecz dobiegał końca.

(Z perspektywy Hannah)

Musze w końcu się ogarnąć następnym razem nie dam sie omamić. Nie jemu...

(Z perspektywy Fudou)

Dobrze idzie, ostatni strzał na bramkę od Sakumy i kończymy mecz. Mam nadzieję, że zdążymy. Dobra biegniemy. Jak zwykle muszę się zająć Hannah.
-Te Montana! Szukają cię! Podobno na spacer chcą cię wyprowadzić na smyczy, w końcu... Ciesz się!
Uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Nie daj się, nie daj się, nie daj się - Powtarzała po cichu.
-Ostrze Wiatru! - krzyknął Sakuma.
- O nie! Nie przepuszcze tego! - krzyknęła.
-Hannah nie! Puść to!  Musisz! To zbyt silne!
Biegłem w jej stronę, ale Sakuma mnie złapał i obezwładnił.
-Hannah! Uciekaj!
-Góra Lodu! -piłka trafia Hannah i przebija górę, a ona upada na ziemię i leży.
-Hannah!!
Sakuma mnie puścił, a ja zaraz do niej podbiegłem.
-Hannah powiedz coś!
Mecz się skończył naszym zwycięstwem. Jednak ja ją trzymałem za dłoń, swoją dłonią.
-Hannah powiedz coś, proszę!
-Fu-Fudou kocham Cię- po tych słowach Hannah straciła przytomność.
-Wezwijcie pomoc! - krzyknąłem.
(Pare chwil później Hannah jest już w szpitalu)
Na korytarz, na którym jest cały Raimon oraz Ja, wyszedł lekarz.
-Kto jest ojcem? - Spytał wysoki mężczyzna o blond włosach.
- Jej rodzice wyjechali na tydzień- Odparł Endou.
- Nie, kto jest ojcem dziecka? - odpowiedział spokojnym tonem.
Nastała cisza oraz wymiana spojrzeń pomiędzy wszystkimi i w tym momencie każdy spojrzał na mnie, ja jedynie wstałem i powiedziałem drżącym głosem
-Ja...
Zaraz potem byłem już w sali Hannah.
- Dziecku nic nie jest, lecz było to bardzo niebezpieczne - odezwał się lekarz.
- Hannah wszystko dobrze?
- Bywało gorzej... Ale do cholery wytłumaczysz mi jakim cudem zapomniałeś o gumkach?! - spytała.
-Mówiłem Ci, że przez przypadek zapomniałem o gumkach... Co ja poradzę... Będziesz mamą.
Uśmiechnąłem się z lekkim przerażeniem.
-A Ty Ojcem- odparła.
-Ciesz się, że trafiłaś na mnie. A nie na jakiegoś idiotę, który by cię zostawił z dzieckiem samą. Ja przynajmniej się wami zajmę!
Krzyknąłem dumnie.
-Ale my przecież do szkoły jeszcze chodzimy jak będziemy sie zajmować dzieckiem?-spytała.
-Jakoś damy radę, a teraz odpocznij. Proszę cię. Tego potrzebuje dziecko i Ty.
Złapałem jej dłoń i położyłem się głową na jej łóżku, nie puszczając jej dłoni. Widziałem jak zasnęła.
Całą noc przy niej byłem i ta myśl... Ja jestem gnojkiem... Hannah ja się nie zakochuje... Ale co z dzieckiem?..

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak i wyjątkowo Grzanka_Pospolita

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro