Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To było wspaniałe.

(Z perspektywy Fudou)

Wstałem rano, dopiero gdy zobaczyłem wszystkie rzeczy.
Pizzę, banany to uświadomiłem sobie, że moje ruriruribumbum to nie był sen. Ubrałem się i wyszedłem na spacer. Wybrałem się do pobliskiego parku, gdzie usiadłem na ławce. Założyłem słuchawki i patrzyłem w ziemię.
Ktoś obok mnie usiadł, nawet przez pierwsze dziesięć minut nie zwróciłem uwagi. Jak spojrzałem w bok była to Hannah. Uśmiechnęła się i spojrzała mi w oczy swoimi błękitnymi.
-Hej Fudou - powiedziała.
-Hej Hannah.
Wyciągnąłem banany i dałem jej jednego.
-Ja nie lubię bananów - odparła
-Jak to?  Przecież u mnie jadłaś..
-Tak, byś nie był smutny- dodała.
-No dobrze...
Było mi smutno zrozumiałem, że jej nie znam tak dobrze jak myślałem. Wrzuciła mi banana do plecaka, ja swojego zjadłem.
Siedziałem nie odzywając się, gdy nagle ona przemówiła.
-Czemu milczysz? -spojrzała na mnie.
-A na co liczysz?! Nie potrafiłaś nawet powiedzieć o sobie nic u mnie, a teraz mam z Tobą rozmawiać?
-Fudou to nie tak, nie chciałam zranić twoich uczuć. -rzekła.
-Uczuć? Co to jest? Bo ja tego nie posiadam i nie będę mieć! Nie wiem co to uczucia, bo ich nie mam!
Wstałem i poszedłem z rękami w bluzie w kierunku wieży.
-Fudou! Stój! - odwróciłem się, po jej policzku spłynęła łza.
Ruszyłem dalej, nie posiadam uczuć. Nie chce ich posiadać. Łamagi z Raimona, szedłem kopiąc kamienie. Wszedłem na wieżę i widziałem jak na dole, przy drzewie trenował Mamoru.
-Żałosne.
Burknąłem pod nosem. Stwierdziłem, że może boisko bedzię puste. Poszedłem nad rzekę, nie myliłem się. Wyciągnąłem z plecaka piłkę i zacząłem kopać. W głowie miałem słowa Hannah o uczuciach, których za grosz nie posiadam. Schowałem piłkę i poszedłem usiąść przy rzece.
Usiadłem i z śniegu zacząłem wygrzebywać kamienie, które wrzucałem do rzeki. Z daleka słyszałem drużynę Raimona, więc się schowałem. Pooglądam ich techniki. Nie zawiodłem się, wyszedłem drugą stroną.
-A Ty czemu szpiegujesz kurczaku? - ujrzałem przed sobą Hannah
-Nie, tylko przechodziłem pokemonie..
-Jaki znowu pokemonie?! -krzyknęła
-Cicho, a teraz wracaj do pokeballa, bo dziś nie Ciebie wybieram..
-Jesteś okropny! -popchnęła mnie i pobiegła.
-Mówiłem kurna do pokeballa! Jak ktoś cię złapie, to nie moja wina...
Odszedłem w stronę parku. Usiadłem na ławce i spojrzałem na zegarek w telefonie. Stwierdziłem, że możnaby w sumie włączyć jakąś muzykę.
Podłączyłem głośnik na bluetooth do telefonu i włączyłem muzykę. Nagle przechodziła jakaś starsza babcia.
-Wycisz to huliganie! -krzyknęła
-O boże, a co mi Pani zrobi? Naśle gang moherowych beretów?
Zaśmiałem jej się w twarz, a ona odeszła.  Miałem ochotę się zabawić, najlepiej upić z kolegami.  Zadzwoniłem do Sakumy czy idzie dziś się napić, zgodził się i powiedział, że wie kto nam kupi.. [... ]
Wieczorem wracałem upity, ledwo co. Spotkałem Hannah.
-Hannah słońce ty moje!
-Czemu słońce? -spojrzała na mnie.
- Bo parzysz jak cholera..
Ledwo co szedłem.
-Fudou ty jesteś upity! -krzyknęła
-Trochę. Trochę mocniej. Bardzo.
-Zdecyduj Się- złapała mnie i prowadziła do domu.
-Jest ktoś u Ciebie w domu? -spytała
-Tak, Ja.
-Zostanę u Ciebie na noc. Nie zostawię cię w takim stanie. - dodała.
-Rób jak uważasz pokemonie...
Zrobiła śmieszną minę.
-O chomik z Ciebie- zaśmiałem się.
-Milcz już Fudou. - spojrzała na mnie.
Weszliśmy do mojego domu, zamknęła drzwi i położyła mnie w łóżku. Szybko zasnąłem przy ścianie.

(Z perspektywy Hannah)

Co ja z nim mam... Położyłam się obok niego i przysypiałam. Czułam zapach alkoholu, gdy nagle się do mnie wtulił... To będzie długa noc... W końcu się wkurzyłam, puściłam po cichu muzykę i zasnęłam wtulona do niego. Jest taki kochany.

(Z perspektywy Fudou)

*Sen*

Hannah ja się nie zakochuje...
Każdy, ale nie ja... Ja się nie zakochuje...

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro