Ten czas tak mija.
(3 miesiące później)
(Z perspektywy Fudou)
Obudziłem się obok, nie śpiącej Hannah. Brzuszek już jej trochę urósł. W końcu w środku w sobie ma dzidziusia, naszego potomka. Spojrzałem na nią i się uśmiechnąłem.
-Na co masz ochotę kochanie?
-Na coś słodkiego - odparła Hannah.
-To zaraz zrobię ci naleśniki z nutellą.
-Chętnie -uśmiechnęła się.
Wstałem i poszedłem do kuchni robić naleśniki. Jak skończyłem zaniosłem Hannah.
-A Ty co? Strajk głodowy? -zaśmiała się.
-Nie jestem głodny, jakoś tak mi nie dobrze...
-To się połóż Fuduś - powiedziała zajadąc się naleśnikami.
-Dobrze tylko pójdę do łazienki...
-Dobrze - odparła.
Wstałem i wszedłem do łazienki.
Złapałem się za tętnice, bolała jak cholera. Po chwili film mi się urwał. Upadłem na ziemię z całej siły.
(Z perspektywy Hannah)
Właśnie skończyłam jeść naleśniki i odłożyłam talerz, gdy usłyszałam huk z łazienki. Szybko wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi od łazienki. Na ziemi leżał Fudou... Był cały rozpalony. Czekałam, aż się ocknie, spojrzałam na niego jak powoli otwiera oczy.
-Fuduś? Nic ci nie jest?
-Chyba nie... -odparł.
Jakoś doszedł do łóżka, przykryłam go kołdrą i dałam mu zimny okład na czoło.
-Teraz powinno być lepiej.
Powiedziałam z zakłopotaniem i z zmartwieniem.
-Dziękuję-odparł.
Powoli zamknął oczy, aż w końcu zasnął. Zmieniałam mu okłady co jakiś czas. Puściłam piosenkę i go pilnowałam. Mój skarb... Jeden obok mnie, a drugi w brzuchu...
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro