Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tabletki i Ostrze.

(Z perspektywy Hannah)

Przez ostatnie dni nic nie jadłam. Nie potrafiłam.
-Wróciliśmy!
Usłyszałam głos mojej matki. Muszę im to jakoś łagodnie przekazać.
Zeszłam na dół, po około pół godziny. Rodzice byli odziwo już w większości wypakowani.
- Hej...
Powiedziałam niepewnie.
- Coś się stało?- Spytali oboje, zdecydowanie.
Zbytnio dałam po sobie poznać, że coś się stało.
- Możemy pogadać? Tylko usiądźcie...
Usiedli tak jak prosiłam. Teraz tylko, żeby tego nie spieprzyć.
- Jetem w ciąży...
No i zjebałam. Chwile milczeli.
Po jakimś czasie ciszy, zaczęli zadawać pytania.
-Kim jest Ojciec dziecka?-spytał tata.
-Kiedy to się stało? Ktoś Cię zmusił? Przecież masz dopiero 14 Lat-dodała mama.
-Jak zamierzasz wychować dziecko? Kiedy powiesz nam całą prawdę? -odparł tata.
-To duża odpowiedzialność- znowu dodała mama.
-Ale Ty i on, nie byliście zbytnio dojrzali ani zdrowi na rozsądku by o tym pomyśleć! -krzyknął ojciec.
-Dajcie mi spokój! Mam Was dość! Po co wy w ogóle mi jesteście mi potrzebni?! Nienawidzę was, wolę jak Was nie ma!...
Pobiegłam z płaczem na górę.
Wbiegłam do łazienki i wzięłam nową golarkę, po czym pobiegłam do pokoju i ją rozwaliłam na kawałki. Plastikowe części wyrzuciłam do śmieci, a ostrza schowałam, gdy tylko rodzice pojechali załatwiać jakieś służbowe sprawy, wyciągnęłam ostrza i zaczęłam ciąć się po rękach. Zrobiłam sobie z żyletek pióro, a z ciała kartkę, moim atramentem była krew kapiąca na podłogę. Jak skończyłam schowałam swoje narzędzia pracy i spojrzałam na swoje dzieło. Mogę zostać drugim Picasso. Umyłam rany, z których leciała krew mimo wszystko.
Położyłam się w łóżku i dalej podziwiałam swoje dzieło.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
To znowu pewnie Endou...
Leniwie zeszłam na dół, otworzyłam drzwi w których stał Kazemaru.
-Słyszałem od Endou co się wydarzyło między Tobą, a Fudou. Co Ci się stało? -spojrzał na moje ręce, wskazując na nie.
-Nic takiego... Masz coś ważnego do powiedzenia?
-Przykro mi i chciałem z Tobą porozmawiać-odparł zmieszany.
-Niech się zastanowię... Hmmm... NIE!..
-Czemu? -spytał z troską.
-Bo Endou już raz mi zrobił przesłuchanie, nie nie, dziękuję...
-No dobra - obrócił się na pięcie i poszedł.
Zamknęłam drzwi i poszłam płakać do poduszki. Co mi lepszego zostało? Słyszałam otwieranie drzwi mojego pokoju, szybko schowałam ręce.
-Kiedy poznamy ojca dziecka - spytała mama.
-Nigdy!
-Jak to? Czemu? -dodała.
-Boo... Ja nie wiem kim on jest, byłam upita...
Wyszła bez słowa, a ja wiem, że kłamanie to chyba mam zarażone od Fudou. Znowu spoglądałam na ręce. Cudo nad cudami...

(Z perspektywy Fudou)

Wyszedłem właśnie z domu spotkać się z Sakumą. Muszę się jakoś pozbyć tego gówniarza, nie chce być ojcem i tyle. A Hannah nawet się nie dowie, że połknęła tą pigułkę. Skręciłem w uliczkę w której miał być i był.
-Hej
-Hej, ciszej-odpowiedział
-Masz to, bo nie chce mieć gówniarza na głowie?
-Mam, przecież nie zapomniałem.-odparł
-Przypomnij mi, co to jest? I ile mam jej tego dać, by bachora nie było?
-Tabsy.. Zapamiętaj w końcu! Potrzebne są ze trzy i bachora masz z głowy -dodał.
-Dobra, dobra to są te wczesnoporonne... Mam nadzieję, że zadziałają, bo w końcu Ty mnie w to wpakowałeś, z pomysłem z pigułką gwałtu...
- Spytałeś mnie o radę, więc Ci ją podałem! Proste chyba?!-oburzył się.
-Nie denerwuj się, bo Ci żyłka pęknie. Mamy mecz z Raimonem i w nim gra Hannah, więc pokażemy im. Tak w ogóle miałem spytać, skąd Ty te pigułki i tabsy bierzesz?
- Ma się znajomości. Z resztą to nie twój interes..-dodał.
-Niby nie mój, ale razem gramy i jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Zapomniałeś ile mord od Raimona już obiliśmy?
- Nie zapomniałem. Hah piękne czasy.. Wtedy nie znałeś tej laski i nie miałeś w planach zostać ojcem..-odparł
-I nadal nie mam...
-Dobra trzymaj te piguły, bo ja muszę spadać. Pamiętaj, trzy !!-dodał
-Dobra tu masz kasę, ja się zajmę pokemonem i jego bachorem, a Ty na meczu wykończysz Raimona. Elo.
-Elo! -krzyknął na pożegnanie.

(Z perspektywy  Hannah)

Dalej leżałam w łóżku i podziwiałam swoje ręce.
Ciekawe co robi Fudou?
Chyba źle go potraktowałam....

(Z perspektywy Fudou)

Właśnie schowałem tabsy do kieszeni i wyszedłem z uliczki, gdy wpadłem na nie dojdę Kazemaru.
Wystartował do mnie z pretensjami o Hannah, że  źle ją potraktowałem i się tnie przeze mnie, a co mnie to gówno obchodzi?!
-Zamkniesz się już Kazemaru, czy mam Ci pomóc?!
- Jak możesz być, aż takim gnojkiem?!! Zostawiłeś Hannah samą!! Teraz przez Ciebie ma załamanie psychiczne i dla wszystkich jest oschła!!- krzyknął
-Melodia dla moich uszu. Tak jestem gnojkiem i co? Zabronisz mi roszpunko? Nie interesuje mnie już ona, ani ten dzieciak. Teraz zejdź mi z drogi, albo łykniesz zęby i będziesz je miał w odbycie!
- Jesteś okropny!! Nie wiem, jak ona może Cię kochać!!-krzyczał coraz głośniej.
-Hmm, bo Ty się zaliczasz do dziewczynek! Zejdź mi z drogi...
Przesunąłem Kazemaru za szmaty pod mur i zacząłem iść w stronę domu z rękami w kieszeniach.
- Czekaj!! Jeszcze z tobą nie skończyłem!!-wykrzyczał.
Chwila nie minęła, a stał przede mną. Patrzał się na mnie jak na zabójce.
-Czego jeszcze oczekujesz? Wiwatów?
Zacząłem się z niego śmiać nie dość, że z Raimona to debil.
Nagle ta nie dojda zdzieliła mnie po twarzy. Był wściekły i zawstydzony. Boże... co za debil. Nie wiedział, co właśnie zrobił...
Rzuciłem się na niego niczym wilk na swoją ofiarę i zacząłem okładać pięściami, gdzie tylko popadnie. Dostał taki łomot na jaki sobie zaslużył, ale ja z nim nie skończyłem. Biłem go dalej, gdyby nie przechodzący Sakuma, który mnie ściągnął z pół przytomnego Kazemaru, byłoby po nim. Poszedłem w swoją stronę, tak samo Sakuma. Ktoś zadzwonił po karetkę i wzięli go do szpitala, oby leżał tam jak najdłużej...

(Z perspektywy Hannah)

Tęsknię za nim, za jego dotykiem. Ustami, wredotą. Wszystkim. Kocham go i to się nie zmieni. Tylko czy on mnie też?! Chce cofnąć czas do tego dnia... Do dnia kłótni i go przeprosić i przytulić...
Znowu płacze w poduszkę, ale ja jestem słaba..

(Z perspektywy Fudou)

Gdy już doszedłem do domu, starannie schowałem tabletki od Sakumy i się położyłem na łóżku. Włączyłem muzykę i patrzyłem przez okno na deszcz, który zaczął padać. Teraz można powiedzieć, że jestem mega gnojkiem...
Hannah ja się nie zakochuje... Napewno nie w Tobie, nie w tym życiu... Żałuję dnia w którym cię poznałem... Dziecka nie będzie... A ja zostanę gnojkiem....


Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak i gościnnie Grzanka_Pospolita oraz Polisia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro