Tabletki i Ostrze.
(Z perspektywy Hannah)
Przez ostatnie dni nic nie jadłam. Nie potrafiłam.
-Wróciliśmy!
Usłyszałam głos mojej matki. Muszę im to jakoś łagodnie przekazać.
Zeszłam na dół, po około pół godziny. Rodzice byli odziwo już w większości wypakowani.
- Hej...
Powiedziałam niepewnie.
- Coś się stało?- Spytali oboje, zdecydowanie.
Zbytnio dałam po sobie poznać, że coś się stało.
- Możemy pogadać? Tylko usiądźcie...
Usiedli tak jak prosiłam. Teraz tylko, żeby tego nie spieprzyć.
- Jetem w ciąży...
No i zjebałam. Chwile milczeli.
Po jakimś czasie ciszy, zaczęli zadawać pytania.
-Kim jest Ojciec dziecka?-spytał tata.
-Kiedy to się stało? Ktoś Cię zmusił? Przecież masz dopiero 14 Lat-dodała mama.
-Jak zamierzasz wychować dziecko? Kiedy powiesz nam całą prawdę? -odparł tata.
-To duża odpowiedzialność- znowu dodała mama.
-Ale Ty i on, nie byliście zbytnio dojrzali ani zdrowi na rozsądku by o tym pomyśleć! -krzyknął ojciec.
-Dajcie mi spokój! Mam Was dość! Po co wy w ogóle mi jesteście mi potrzebni?! Nienawidzę was, wolę jak Was nie ma!...
Pobiegłam z płaczem na górę.
Wbiegłam do łazienki i wzięłam nową golarkę, po czym pobiegłam do pokoju i ją rozwaliłam na kawałki. Plastikowe części wyrzuciłam do śmieci, a ostrza schowałam, gdy tylko rodzice pojechali załatwiać jakieś służbowe sprawy, wyciągnęłam ostrza i zaczęłam ciąć się po rękach. Zrobiłam sobie z żyletek pióro, a z ciała kartkę, moim atramentem była krew kapiąca na podłogę. Jak skończyłam schowałam swoje narzędzia pracy i spojrzałam na swoje dzieło. Mogę zostać drugim Picasso. Umyłam rany, z których leciała krew mimo wszystko.
Położyłam się w łóżku i dalej podziwiałam swoje dzieło.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
To znowu pewnie Endou...
Leniwie zeszłam na dół, otworzyłam drzwi w których stał Kazemaru.
-Słyszałem od Endou co się wydarzyło między Tobą, a Fudou. Co Ci się stało? -spojrzał na moje ręce, wskazując na nie.
-Nic takiego... Masz coś ważnego do powiedzenia?
-Przykro mi i chciałem z Tobą porozmawiać-odparł zmieszany.
-Niech się zastanowię... Hmmm... NIE!..
-Czemu? -spytał z troską.
-Bo Endou już raz mi zrobił przesłuchanie, nie nie, dziękuję...
-No dobra - obrócił się na pięcie i poszedł.
Zamknęłam drzwi i poszłam płakać do poduszki. Co mi lepszego zostało? Słyszałam otwieranie drzwi mojego pokoju, szybko schowałam ręce.
-Kiedy poznamy ojca dziecka - spytała mama.
-Nigdy!
-Jak to? Czemu? -dodała.
-Boo... Ja nie wiem kim on jest, byłam upita...
Wyszła bez słowa, a ja wiem, że kłamanie to chyba mam zarażone od Fudou. Znowu spoglądałam na ręce. Cudo nad cudami...
(Z perspektywy Fudou)
Wyszedłem właśnie z domu spotkać się z Sakumą. Muszę się jakoś pozbyć tego gówniarza, nie chce być ojcem i tyle. A Hannah nawet się nie dowie, że połknęła tą pigułkę. Skręciłem w uliczkę w której miał być i był.
-Hej
-Hej, ciszej-odpowiedział
-Masz to, bo nie chce mieć gówniarza na głowie?
-Mam, przecież nie zapomniałem.-odparł
-Przypomnij mi, co to jest? I ile mam jej tego dać, by bachora nie było?
-Tabsy.. Zapamiętaj w końcu! Potrzebne są ze trzy i bachora masz z głowy -dodał.
-Dobra, dobra to są te wczesnoporonne... Mam nadzieję, że zadziałają, bo w końcu Ty mnie w to wpakowałeś, z pomysłem z pigułką gwałtu...
- Spytałeś mnie o radę, więc Ci ją podałem! Proste chyba?!-oburzył się.
-Nie denerwuj się, bo Ci żyłka pęknie. Mamy mecz z Raimonem i w nim gra Hannah, więc pokażemy im. Tak w ogóle miałem spytać, skąd Ty te pigułki i tabsy bierzesz?
- Ma się znajomości. Z resztą to nie twój interes..-dodał.
-Niby nie mój, ale razem gramy i jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Zapomniałeś ile mord od Raimona już obiliśmy?
- Nie zapomniałem. Hah piękne czasy.. Wtedy nie znałeś tej laski i nie miałeś w planach zostać ojcem..-odparł
-I nadal nie mam...
-Dobra trzymaj te piguły, bo ja muszę spadać. Pamiętaj, trzy !!-dodał
-Dobra tu masz kasę, ja się zajmę pokemonem i jego bachorem, a Ty na meczu wykończysz Raimona. Elo.
-Elo! -krzyknął na pożegnanie.
(Z perspektywy Hannah)
Dalej leżałam w łóżku i podziwiałam swoje ręce.
Ciekawe co robi Fudou?
Chyba źle go potraktowałam....
(Z perspektywy Fudou)
Właśnie schowałem tabsy do kieszeni i wyszedłem z uliczki, gdy wpadłem na nie dojdę Kazemaru.
Wystartował do mnie z pretensjami o Hannah, że źle ją potraktowałem i się tnie przeze mnie, a co mnie to gówno obchodzi?!
-Zamkniesz się już Kazemaru, czy mam Ci pomóc?!
- Jak możesz być, aż takim gnojkiem?!! Zostawiłeś Hannah samą!! Teraz przez Ciebie ma załamanie psychiczne i dla wszystkich jest oschła!!- krzyknął
-Melodia dla moich uszu. Tak jestem gnojkiem i co? Zabronisz mi roszpunko? Nie interesuje mnie już ona, ani ten dzieciak. Teraz zejdź mi z drogi, albo łykniesz zęby i będziesz je miał w odbycie!
- Jesteś okropny!! Nie wiem, jak ona może Cię kochać!!-krzyczał coraz głośniej.
-Hmm, bo Ty się zaliczasz do dziewczynek! Zejdź mi z drogi...
Przesunąłem Kazemaru za szmaty pod mur i zacząłem iść w stronę domu z rękami w kieszeniach.
- Czekaj!! Jeszcze z tobą nie skończyłem!!-wykrzyczał.
Chwila nie minęła, a stał przede mną. Patrzał się na mnie jak na zabójce.
-Czego jeszcze oczekujesz? Wiwatów?
Zacząłem się z niego śmiać nie dość, że z Raimona to debil.
Nagle ta nie dojda zdzieliła mnie po twarzy. Był wściekły i zawstydzony. Boże... co za debil. Nie wiedział, co właśnie zrobił...
Rzuciłem się na niego niczym wilk na swoją ofiarę i zacząłem okładać pięściami, gdzie tylko popadnie. Dostał taki łomot na jaki sobie zaslużył, ale ja z nim nie skończyłem. Biłem go dalej, gdyby nie przechodzący Sakuma, który mnie ściągnął z pół przytomnego Kazemaru, byłoby po nim. Poszedłem w swoją stronę, tak samo Sakuma. Ktoś zadzwonił po karetkę i wzięli go do szpitala, oby leżał tam jak najdłużej...
(Z perspektywy Hannah)
Tęsknię za nim, za jego dotykiem. Ustami, wredotą. Wszystkim. Kocham go i to się nie zmieni. Tylko czy on mnie też?! Chce cofnąć czas do tego dnia... Do dnia kłótni i go przeprosić i przytulić...
Znowu płacze w poduszkę, ale ja jestem słaba..
(Z perspektywy Fudou)
Gdy już doszedłem do domu, starannie schowałem tabletki od Sakumy i się położyłem na łóżku. Włączyłem muzykę i patrzyłem przez okno na deszcz, który zaczął padać. Teraz można powiedzieć, że jestem mega gnojkiem...
Hannah ja się nie zakochuje... Napewno nie w Tobie, nie w tym życiu... Żałuję dnia w którym cię poznałem... Dziecka nie będzie... A ja zostanę gnojkiem....
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak i gościnnie Grzanka_Pospolita oraz Polisia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro