Nie posłuszeństwo
(Z perspektywy Fudou)
-To są jakieś żarty Sakuma? My to mamy zrobić?
-Niestety Tak... - odparł Sakuma, patrząc na mnie.
-Ale, przecież to plan zniszczenia Raimona. My tam mamy podłożyć wybuchające piłki jak bomby zegarowe i piłki z kolcami?! Jeszcze im autokar rozwalić?! Przecież to chore szaleństwo!
-Wiem, ale jak tego nie zrobimy to my zginiemy... - odparł Sakuma.
-Jesteśmy w dupie...
Położyłem się na łóżku i patrzyłem w sufit.
-Nawet nie wiesz jak wielkiej i ciemnej... -dodał Sakuma.
-To chyba od murzyna...
-Tak od niego -zaczął się z mną śmiać.
Leżałem na łóżku i się śmiałem, chociaż wiedziałem, że sytuacja jest poważna.
(Z perspektywy Sakumy)
Dobrze, że mną już nie kieruje chęć zemsty ani chęć skrzywdzenia ich. Widać w ich oczach szczęście i to się liczy.
-To co robimy z tym fantem?
-Pytał ślepy, głuchego... Nie wiem... - odparł Fudou.
-Reszta też tego nie chce zrobić..
-Mam teraz udawać zaskoczenie? Domyśliłem się- uśmiechnął się lekko.
(Z perspektywy Hannah)
Tak stałam i słuchałam ich rozmowy, trochę mi szkoda Akademii, przecież nie ich wina, że mają takiego trenera...
-Ey chłopaki?
Obydwoje spojrzeli na mnie.
-Tak skarbie? -spytał Fudou.
-A co z policją?
Spojrzeli na mnie i na siebie.
-Wiesz ile razy on uciekł policji- rzekł Sakuma.
-Tak, tu się zgodzę z Sakumą.. -dodał Fudou.
-To co? Macie związane ręce?
-Na to wychodzi... - dodał Fudou.
Siedzieliśmy wszyscy w pokoju, łacznie z psem. Taro spał, a my myśleliśmy co dalej zrobić...
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro