Nawrócenie.
(Z perspektywy Sakumy)
Przyszedł do mnie sms o zamiarach Darka. Nie brzmiało to dobrze... Czym prędzej pobiegłem pod dom Fudou i zacząłem pukać do drzwi. Otworzyła Hannah.
-A ty co tu robisz? Mało szkód wyrządziłeś Fudou? Teraz leży i się zwija z bólu w łóżku, bo ma sine żebra... -oznajmiła.
-Wpuść mnie. To ważne!
-Ty sobie kpisz czy o drogę pytasz? - spytała z ironią w głosie.
-To nie jest śmieszne, chodzi o AK i plany Darka!
-Wpuszcze cię jak pokażesz co masz w kieszeniach, więc dalej pokazuj... -rzekła.
-Eh... Niech ci będzie...
Zacząłem wszystko wykładać z kieszeni, właściwie nic tam nie miałem po za pieniędzmi.
-Dobra wejdź, ale jak coś się wydarzy... To uwierz nie ręczę za siebie-powiedziała.
-Dobra, dobra...
Wszedłem do środka i od razu poszedłem do pokoju Fudou. Leżał tam bez koszulki z okładami na żebrach i zabandażowaną reką.
-Fudou!
-Sakuma?! - spojrzał na mnie i na Hannah.
(Z perspektywy Fudou)
Każdego bym się spodziewał, ale nie Sakumy. Spojrzałem na niego i na Hannah, która stała z krzyżowanymi rękami na piersiach.
-Przyszedłeś mnie dobić?
-Nie... Przyszedłem powiedzieć, że to koniec wojny i chce ci pomóc- odparł.
-Pomóc w czym?
Ledwo się podniosłem do siadu.
-Kochanie połóż się, bo nie wiadomo czy nie masz już złamanych żeber- powiedziała Hannah.
-Zaraz skarbie...
-Chce Ci pomóc z Darkiem... Nie widziałeś sms'a jakiego dostaliśmy wszyscy, jako cała drużyna? - powiedział Sakuma.
-Nie zauważyłem, bo przez jakiegoś delikwenta leżę tu i nie mogę wstać...
-Wybacz... -dodał Sakuma.
-Podaj mi moją torbę lepiej...
-Okej... -odparł.
Podał mi torbę, a ja zacząłem szukać swojego telefonu. Po piętnastu minutach udało mi się znaleźć telefon. Włączyłem go i czekałem, aż przyjdzie ta magiczna wiadomość. W końcu przyszła, a ja ją przeczytałem.
-To są jakieś żarty Sakuma? My to mamy zrobić?
-Niestety Tak... - odparł Sakuma, patrząc na mnie.
-Ale...
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro