Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ja się nie zakochuje.

(Z perspektywy Fudou)

Obudziłem się rano, Hannah była w mnie wtulona niczym w pluszaka. Próbowałem się uwolnić z jej ramion, ale zbyt mocno trzymała. Zaczęła mnie całować przez sen i mówić coś.
-Fudou, Fudou kocham Cię- mówiła przez sen.
Trzeba ją obudzić, przecież ja tego nie zniosę. Szturchałem ją, łaskotałem i nic. Moja tajna broń, podniosłem pache, a ona zaraz się obudziła.
-Fudou co ty robisz?! -spojrzała na mnie.
-Wietrze pachy..
-Weź kąpiel, błagam Cię. - odparła
-Dobra..
Puściła mnie i poszła do kuchni, a ja pod prysznic. Wyszedłem po 15 minutach.
-Zrobiłam Śniadanie - położyła na stoliku.
-A nie zatruje się?
Spojrzała na mnie jak na idiotę i zaczęła jeść. Wziąłem piłkę i zacząłem podbijać.
-Chcesz iść na boisko? -spytała
-Z tobą? A chcesz by mnie wywalili z Akademii za zadawanie się z kimś z Raimona?
-Dziwne macie zasady - odparła.
-Takie życie mikrusie.
Kopnęłem piłkę do kosza z piłkami. Zjadła i spojrzała na mnie.
-Odprowadzisz mnie? -spytała
-To chodź..
Ubraliśmy się, zamknąłem drzwi i poszliśmy. Po drodze spotkaliśmy Sakume. Rozmawiałem z nim, a Hannah stała i czekała gdy nagle pojawił się jej wybawiciel.
-Hannah co Ty robisz z Tymi debilami z Akademii?!! -krzyknął
Someoka.
Sakuma go złapał i już nie miał szans się wydostać.
-Weź mu walnij Fudou! -powiedział Sakuma.
-Proszę nie! -krzyknęła Hannah.
-Zasłużył! Someoka ty dupku, masz za swoje!
Pobiłem go do wylewu krwi, Sakuma go puścił, a ten upadł na ziemię.
-Idziemy Hannah.
-Pa Akio -powiedział Sakuma i odszedł w uliczkę.
-Fudou, ale Someoka! Musimy mu pomóc! -powiedziała Hannah
-Ty idziesz do domu!
Złapałem jej rękę i poszliśmy do domu, odwróciłem się i widziałem jak jego drużyna pomaga Someokce. Hannah też się odwróciła i poszliśmy dalej.
-Czemu bijecie tak Raimona?! - wykrzyczała
-Sam zaczął platfus...
-Kto następny? Ja? -spojrzała na mnie
-Być może..
-Głupek! -krzyknęła
-Przecież cię nie uderze idiotko!
-Jaką mam pewność?! -spojrzała na mnie..
-To nie ma sensu, jesteśmy pod twoim domem. Nara.
Włożyłem ręce do kieszeni od bluzy i odszedłem.
-Czekaj! Przepraszam! -krzyczała.
Poszedłem do siebie do domu, gdy wszedłem, rozebrałem rzeczy wyjściowe i poszedłem do łóżka... Patrzyłem w sufit...
W dupie mam Was wszystkich..
Someoka dostał bo jest zjebany...

(Z perspektywy Hannah)

Super.. Co ja robię? Jemu brakuje miłości, a Ja go wyzywam... To było podłe... A teraz płacze jak beksa w poduszkę... Może on ma rację... Jestem łamagą z Raimona.. (Znowu płacze w poduszkę)

(Z perspektywy Fudou)

Mam dość tych ludzi i tego świata, wszyscy są tak samo porypani... Po równo!
Odwróciłem się w stronę ściany i patrzyłem w nią.
Czemu mam takie dziwne uczucie, kiedy z nią idę? Czemu ona jest taka ładna? Nie kurwa! Fudou ogarnij się! UDERZYŁEM się w policzek... Jestem gnojkiem... Nie mam skrupułów... Hannah ja się nie zakochuje... I się nie zakocham, o nie!....

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro