Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czas na kąpiel !

(Z perspektywy Hannah)

Dobrze, że chodziłam na siłownię
i podniosłam Fudou bez problemu do łazienki, gdzie pomogłam mu się rozebrać do bokserek.
-Ściągaj bokserki!
-Ty sobie żartujesz- odparł.
-Nie. Trzeba się wykąpać.
-Ale... -zaczął marudzić
-Nie ma ale... Tylko ściągaj, bo Ci pomogę!
-Dobra - odparł z grymasem na twarzy.
Trzymałam go, a on się rozebrał.
-Grzeczny chłopak.
Zaśmiałam się i puściłam wodę podwijając rękawy bluzy.
-Śmieszne- zrobił się czerwony.
Włożyłam go do brodzika, dosyć wysokiego. Podałam mu żel i szampon, zaczął się myć.
- Gdzie masz bokserki świeże?
- W komodzie... Pierwsza szuflada- odparł.
Jego ubrania dałam do pralki i poszłam po bokserki, wróciłam z bokserkami. Był już wykąpany, zakręciłam wodę i go wyjęłam, owinęłam ręcznikiem i powycierałam. Wzięłam go na ręce, a on ubrał bokserki.
-Nadal się mnie wstydzisz?
Spytałam, niosąc go do pokoju i uśmiechając się jak głupia.
- Nie, wcale.. -odparł
-To czemu jesteś czerwony jak burak?
Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Woda była ciepła, może dlatego- dodał
-Jasne...
Położyłam go w łóżku i poszłam robić kolacje. Przyniosłam do pokoju kanapki, które zjedliśmy.
Nagle telefon Fudou zaczął dzwonić.

(Z perspektywy Fudou)

Mój telefon zaczął dzwonić, byłem zawstydzony tym zajściem w łazience. Hannah wzięła mnie na siłę umyła.
-Hannah podasz mi telefon.
-Jasne - podała mi telefon.
Odebrałem, chwilę rozmawiałem, po czym owa rozmowa się zakończyła. Upuściłem telefon i spojrzałem na Hannah. Bez słowa złapałem się za głowę i zamilkłem.
-Fudou, kochanie co się stało? - spytała
Milczałem. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Spojrzała na mnie.
Przytuliła się do mnie.
-Kochanie co się stało? -spytała.
-Moja mama...
-Co z nią? -spojrzała na mnie.
-Nie żyje...
-Jak to?! - krzyknęła.
-Ktoś na nią, kogoś nasłał i ją zabili...
-Kochanie, od dziś mieszkam z Tobą- odparła
-A co z Twoimi rodzicami?
-Mam wrócić do tego piekła? - spytała
-Nie...
-Właśnie, jutro dopóki rodziców nie ma wezmę rzeczy i przeniosę się do Ciebie. Tate wypuszczają po jutrze z więzienia, bo nie mają tyle dowodów, ale ja pójdę zeznać. Mama jest na wyjeździe służbowym. Razem damy radę kochanie - powiedziała i mnie pocałowała.
-Kto ją tak nienawidził, że na nią kogoś nasłał...
-Wydaje mi się, że mój Ojciec się mści - dodała.
-Też tak myślę...
-Wybacz mi, to moja wina- powiedziała załamana.
- Słońce to nie twoja wina, ja zdecydowałem wtedy i tylko ja mogę siebie obwiniać. Zemszcze się na nim i go zabije.
-Wiesz jak? -spytała
-Tak, tylko czekam jak wróci mi czucie w nogach.
-No tak, na razie jesteś skazany na moje kąpiele i na moje jedzenie i inne takie -zaśmiała się.
Pocałowałem ją w usta namiętnie, odwzajemniła to. Wstała i poszła się myć, a ja puściłem muzykę na cały dom.
Wyszła z łazienki, położyła się obok wtuliła, pocałowała mnie w usta i spojrzała.
-Wiem, że to mój ojciec, ale pomogę Ci go zniszczyć, a nawet zabić... -dodała
Zasnęła wtulona w mnie, patrzyłem w sufit, pilotem przełączyłem piosenkę na ulubiona mojej mamy i ściszyłem. Patrzyłem w sufit i myślałem o mamie... Jak można być taką Bestią... Poniesie karę... Kocham Cie Hannah... W tle muzyka leciała i przypominała mi o mamie... Zrobimy sobie dziecko Hannah, nasze wspólne. Tak jak Ci obiecałem....

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro