Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Jin został sam.

Kompletnie nie wiedział co zrobić. 

Nie był pewien, czy chce otworzyć te cholerne drzwi, nie wiedział czego ma się spodziewać.

W końcu drżącą ręką umieścił klucz w dziurce, przekręcił go, po czym z cichym sapnięciem pociągnął drzwi w swoją stronę. Były ciężkie, zdecydowanie stanowiły dobre zabezpieczenie przed ewentualną ucieczką. Szczególnie, jeśli można je było otworzyć tylko od zewnątrz.

SeokJin wziął głęboki oddech i wszedł powoli do niewielkiego pomieszczenia. Cisza była przeraźliwa, sprawiała, że czuł się jeszcze bardziej zagrożony. Jak zwierzę, które dobrze wie, że jest obserwowane. 

Pomieszczenie było puste. 

Tak pomyślał w pierwszej chwili. Stało w nim skromne łóżko, małe biurko i krzesło. W kącie nad biurkiem zauważył kamerę, o której wspominał wcześniej Hoseok. 

Ale gdzie jest pacjent?

Gdy jego oczy przywykły do panującego w pokoju półmroku, zauważył skuloną w kącie postać. Trudno było dostrzec ją przy pierwszym spojrzeniu, gdyż widocznie naprawdę starała się pozostać niewidoczna. 

Powolutku, malutkimi kroczkami zbliżył się do skulonego mężczyzny. Jego serce biło coraz szybciej, a pacjent wciąż się nie ruszał i nie reagował na kroki starszego. Siedział w samym kącie, plecami oparty o ścianę, z nogami podsuniętymi pod brodę i głową schowaną w ramionach. 

SeokJin niemalże słyszał w głowie głos Hoseoka, mówiący mu wszystkie zaburzenia pacjenta. Bał się gwałtownej reakcji, wybuchu gniewu, jakiegokolwiek nieprzewidzianego ruchu. 

Nagle, NamJoon poruszył się. Nie był to jakiś znaczący ruch, przypominał zwyczajny dreszcz przechodzący całe ciało, ale dla Jina był to wystarczający powód, żeby zdusić w sobie krzyk ze strachu.

- Kim SeokJin. J-jestem twoim nowym lekarzem, będę pracował z tobą przez najbliższe dwa miesiące. - wydusił Jin, patrząc uważnie na skulonego mężczyznę. Żadnej reakcji. Nie słyszał nawet jego oddechu.

- Mówili mi, że nie jesteś zbyt rozmowny, ale myślałem, że może nawiążemy jakiś kontakt. Jak nie dzisiaj, to jutro. Mamy jeszcze dużo czasu. - powiedział starszy, próbując przekonać bardziej samego siebie, niż swojego pacjenta. Przez chwilę stał i patrzył, oczekując jakiegoś ruchu, ale NamJoon nawet się drgnął. Nie wydał też żadnego dźwięku. Jin westchnął i powoli usiadł na łóżku mężczyzny. 

- Słyszałem, że twoje szanse na resocjalizację są minimalne. - zaczął, co spotkało się z minimalną reakcją. Ręce NamJoona, wcześniej zasłaniające mu spojrzenie na wszystko, teraz odrobinę się rozsunęły, a Jin miał wrażenie, że mężczyzna na niego patrzy.  Oczywiście mogło to być tylko i wyłącznie jego wrażenie.

- Jako iż i tak spędzimy razem dwa miesiące, a od ciebie będzie zależała moja posada tutaj, postaram się trochę te szanse podnieść. -ciągnął Jin, a Nam powoli odsunął ręce od głowy i pozwolił im opaść. Lekarz wreszcie miał szansę dokładnie przyjrzeć się twarzy pacjenta.

Włosy, które od dłuższego czasu musiały nie widzieć nożyczek, opadały na oczy mężczyzny, przysłaniając je. Dosyć duże, szerokie usta, nos, ostra linia szczęki. Był całkiem przystojny, przynajmniej zdaniem Jina, nawet jeśli zdecydowanie zaniedbany. SeokJin uśmiechnął się, próbując wywołać jakąś reakcję, ale na marne. Mężczyzna po prostu mierzył go pogardliwym wzrokiem.

- Liczę na to, że nasza współpraca przyniesie jakieś efekty, zarówno mi, jak i tobie. - zakończył swoje przywitanie lekarz, słysząc kroki na korytarzu. Spojrzał w stronę drzwi, w których pojawił się Hoseok. Starszy kiwnął głową, pokazując mu, że ma się już zbierać. Jin rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie pacjentowi, który wrócił do swojej poprzedniej pozycji i ponownie zasłonił się ramionami. 

Mimo, że wychodził stamtąd zdecydowanie bardziej spokojny, mógł przysiąc, że spojrzenie NamJoona coś w nim ruszyło.

I właśnie to spojrzenie nie pozwoliło mu spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro