rozdział 21
*P.o.v. Error*
- Twórcy....
Co tworcy? O co mu chodzi?
- Co takiego...?
- Inni twórcy.... - odsunąl sie odemie
Patrzyłem na niego pytająco, chcac wiedzieć o co może mu chodzić. Naprawde go nie rozumialem
Ink czując i zauważając że nie ogarniam spojrzal na mnie
- nie rozumiesz? - zapytał
- Wybacz ale nie
Zapadła cisza. Żaden z nas nie mógl nic powiedzieć
- inni twórcy, chodzi o tych którzy dali nam istnienie, którzy tworza z nami rysunki, książki itd.... oni... my.... my wszyscy, wszystkie Multiversa.... się im znudziły. Stracili wene, odchodzą od nas.... to dlatego portale zaczynają szwankować
Teraz wszystko zrozumiale....
- czyli... nie zostalo nam dużo czasu?
- tak... każda minuta jest teraz cenna, nie zostalo nam ich wiele....
Podszedłwm bliżej i polożylem dlon na jego policzku. Spojrzałem mu w oczy i powiedziałem ciepłym i pełnym uczuć -jak nigdy dotąd- glosem
- Ink... przepraszam cie za wszystko... gdybym wiedział że to tak sie skończy, nie niszczyłbym, wtedy... zrobiłbym cos innego... inaczej wykorzystał czas, spędzil go z toba w pokoju. Nie bylbym bezdusznym potworem który tylko niszczy i zabija. Byłbym lepszy i to owiele lepszy. Naprawde żałuje tamtych straconych lat na bezsensownej walce z tobą... gdybym tylko.... - Na chwilke zamilkłem - gdybym tylko mógł cofnąć czas..... do naszego pierwszego spotkania..... naprawiłbym to.... byloby... lepiej....
*P.o.v. Ink*
Po tym co powiedział w jego oczach("") pojawiły sie lzy.
Nie chcac by plakał postanowilem go przytulić
- Już spokojnie Error.... wszystko gra, jest okej... naprawdę
Error odwzajemnił mojego przytulasa. Tuliliśmy się tak pare dobrych minut trwajac w ciszy
Nie wiemy co robić, jak można spędzić ostatnie chwile?
Nagle zauważyłem, że Error zaczął sie bardziej glichować(gliczować)
- E-Error wszyatko okej??? - delikatnie sie od niego odsunąłem
- T-T-T-T-T-a-a-a-a-k-k-k -mówił mocno zglichowanym głosem - A-a-a-a-a c-c-c-c-o-o-o z-z-z t-t-t-t-t-t-o-o-o-o-o-b-b-b-b-ą-ą-ą?
Nagle poczułem jakbym sie lekko topił. Ale co sie stało?!
- nie wiem! E-Error! - szybko przytulilem ukochanego.
Czułem, jak zmienialem sie w atrament a Error stawał się jakimś błednym, nie do uchwycenia kodem
Rozpadaliśmy się
Mialem juź łzy w oczach, podobnie jak Ruru. Nie wiezieliśmy, co się z nami stanie. Nie wiedzieliśmy, co dzieje sie w innych światach
Czy inne universa przestają istnieć? Czy to koniec naszego źycia?
Czym sobie na to zasłuźyliśmy?
Nagle willa zaczęla sie kruszyć a my mocno sie do siebie tuliliśmy. Podloga mocno sie zatrzęsła
- E-error ja sie boję! - wykrzyczałem przez łzy
Error mocno mnie przytulił.
Nasze formy stawały sie coraz mniej stabilne
- J-j-j-a-a t-t-t-t-e-e-e-ż-ż -powiedział Error dalej zgliczowanym głosem.
Nagle uslyszeliśmy ogromny huk. Wszystko stalo sie dla nas głuche. Spojrzeliśmy sobie w oczy(""). Error spokojnym i nie zgliczowanym głosem powiedział
- Cokolwiek sie wydaźy, gdzie kolwiek trafimy, cokolwiek sie z nami stanie.... wiedz, że cie Kocham.... zawsze będe kochać.... - delikatnie się uśmiechną
- Ja też ciebie Error.... - delikatnie sie uśmiechnąlem ze łzami w oczach
Ostatni raz, najmocniej jak mogliśmy, przytuliliśmy się... i wtedy.....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro