rozdział 11
*P.o.v. Error*
Minęło już parę dobrych tygodni... usłyszałem jak coś sie stłukło
- Ink wszystko okej?
Odpowiedziała mi cisza. Szybko skierowałem się do źródła dźwięku
Nie mówcie że to już sie zaczyna. Na miejscu zastałem nie przytomnego Inka
Podszedłem szybko do niego i go podnosiłem
Otworzyłem portal do Haventale i szybko sie tam przeniosłem. Znalazłem wolne łóżko i położyłem na nim Inka
Zacząłem chodzić w kółko martwiąc się o Inka
Z pokoju wyszła pielęgniarka
- Co z nim?
- wydaje mi się że pan Ink może nie długo urodzić...
Dobra zachowałem powagę
-mhm...a kiedy?
Super jakie chujowe pytanie!
- trochę dziwne pytanie ale mniej więcej za... dzisiaj. Więc czy to pan jest ojcem?
Chciałbym...
- Niestety nie... ....
Co odpowiedzieć jeszcze?
- to prosze wezwać ojca... bedzie potrzebny...
I sobie poszła. Dobra trzeba zadzwonić po tego idiotę Dreama
Zacząłem dzwonić do tego marzeniowego dekla
- Odbież ty debilu...
- halo?
- Ink niedługo bedzie rodzic więc musisz przyjechać pa.
- pa
Nic dodac nic ująć
Oparłem się o ścianę i zacząłem rozmyślać co będzie z Palette...tak już Dream wybrał imię... Dobra ale bardziej martwię się o Inka co z nim będzie jak urodzi?
A na dodatek będzie musiał sie zajmować tym dzieciakiem... niestety będę musiał mu na to pozwolić. Mimo tego że Palette nie był planowany musi mieć mniej wiecej normalne dzieciństwo...
Minęło już trochę czasu ten żółty debil powinien już być a nie kurwa pewnie się pierzy z Crossem! A no tak Cross został rzucony przez Nightmare'a dobrze mu tak pffff...
Ale mam nadzieję że tego bachora weźmie tamta "GWIAZDKA"
- Gdzie Ink?
- Na sali...
Dream przyszedł z kim? Oczywiście z krzyżykiem... bo z kim innym?!
Staram się nie zgliczować bo nie wiadomo ile będę się ładować. Spojrzałem na niego z lekkim obrzydzeniem i wkurwiłem. Ależ krzyżyk tego nie zauważył ta...
- Mam nadzieje że wszystko będzie dobrze...
- a jak to sie właściwie stało?
Hm... powiedzieć czy nie powiedzieć? Po minie Dreama wnioskuje że sam mu nie długo powie... ale podroczyć sie chyba mogę
- Hm...wiesz...przez ZAZDROŚĆ?
Tak już widzę ten lekki strach na twarzy Dreama
- jaką ZAZDROŚĆ?
- Cross chyba zostawiłem włączone żelazko mógłbyś pójść sprawdzić?
- no spoko...
I Dream zepsuł zabawę...
Gdy krzyżyk sobie poszedł zrobiłem krok do przodu a gwiazdeczka się cofneła
- no co się boisz tak czy siak mu powiem
Zacząłem warczyć
- Error proszę! Sam mu to wytłumaczę tylko daj mi czas!
- Ciekawe jak! "Oh krzyżyku przepraszam cię bardzo ale Palette powstał przez to że zgwałciłem inka"?! - Warknałem głośniej- "naprawdę nie chciałem tego!"? Mnie nie zmylisz GWIAZDECZKO
Powoli się gliczuje kurwa!
- Przestań mi to wypominać! Wiem że źle sie zachowałem ale czasu nie cofnę! I w tej chwili to nie ja jestem zazdrosny tylko TY!
- Wow...serio? Nie zauważyłem
To poirytowanie w moim zgliczowanym głosie
- Wiem że TY chciałeś być na moim miejscu... w końcu go "kochasz"... myślisz że nie wiem o czym śnisz?
Zacząłem coś mamrotać pod nosem
- chuj z tym gdyby nie Ink już byłbyś prochem... Wraz z twoim Palette
- Nie waż sie zrobić krzywdy Palette! Bo wtedy nie tylko ja będę miał ci za złe.
- wróciłem! Miałeś racje żelazko było włączone...
-Wiem to!
Ja pierdole dlaczego to akurat Ink a nie Blue?!
- co sie dzieje?
- Nic Crossik... wiesz Error źle sie poczuł i wydaje mi sie że chyba dostał okresu...
Strzeliłem face palma
- lepszym tekstem nie mogłeś dowalić...? Nie mogłeś normalnie powiedziec że sie trochę pokłóciliśmy?
- Ale to prawda! Przecież naprawde sie zachowujesz jak baba z okresem!
- ej... bo chyba Ink zaczyna rodzić...
Najeżyłem sie. Założyłem kaptur... Nie chcę tego słyszeć... nie chce słyszeć jego krzyków. Zacząłem zatykać sobie "uszy"
- spokojne stary to porodówka... są tutaj dźwięko szczelne ściany
- Trzymaj sie Inky...
-Uf....
Zdjąłem kaptur.
Hm...po porodzie może umrzeć... Co kurwa?!
Nie ! Nie! Nie! On ma żyć! Bo nie wytrzymam!
No i kurwa zgliczowałem się
- Mam dobrą i złą wiadomość
- Jaka jest dobra?
- Dziecko jest całe i zdrowe...
- a zła?
Odgliczowalem się
-....
- Pan Ink... będzie potrzebował opieki przez przynajmniej tydzień... nie może się wysilać... nie wiemy co jest tego skutkiem...
- Mogę zobaczyć dziecko?
- narazie nie... i jest jeszcze jedna sprawa... otóż na kręgosłuie Inka jest dużo śladów od bodajże bata i chcę wiedzieć kiedy to mogło się stać....
Zacząłem się wycofywac. Mnie tu nie było!. Odwróciłem się do nich tyłem i miałem już biec
- Error! - wrzasną Dream
- ta Error skarcił Inka po tym jak do niego wpadłem... to było jeszcze przed tym kiedy Ink zaszedł w ciąże...
- No przepraszam no!
Odwróciłem się do nich przodem
- Masz szczęście że to było PRZED ciążą..
- ta... a ja dalej nie wiem o co chodzi
- Pan Ink prosi do siebie... -powiedziała druga pielęgniarka ale ktoś musiał jej przerwać.
- Ojca?!
- Nie pana Errora...
-E...
- stary nie słyszałeś? Idź do niego...
Niepewnie zacząłem iść. Co Ink mógłby od mnie chcieć?
Wszedłem do pokoju niepewnym krokiem. Popatrzyłem na Inka.
Trzymał w rękach Palette...
Nie wiem o co chodzi...
Ale pewnie sie dowiem...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Po pierwsze sorka za błędy :c
Po drugie ten rozdział został napisany z pomocą Lilka12343
Więc ciekawe o czym będą chcieli rozmawiać.... tego dowiecie się nie długo
~BAYO~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro