rozdział 10
*P.o.v. Error*
Co ja właściwie robię? Czemu nie potrafię się powstrzymać? Czemu chcę widzieć jak się przebiera?!
- M-muszę?
- Musisz.
Oparłem się o ścianę i czekałem aż zacznie się przebierać. On westchną i wychylił sie z kołdry.
Widać było jego tatułaże... te piękne białe kości ozdobione czarnymi tatułażami
Brał-- CZEKA CO JA PIERDOLE?!
(Raczej co chciałeś pierdolić ~dop. Aut.)
Założył trochę stroju. Wyszedł z łóżka i dociągną do kolan sukienkę.
Usiadł na łóżku i założył pończochy.
- I co? Aż tak strasznie było?
- Byłoby lepiej gdybyś dał mi jakąś bieliznę- powiedział rumieniąc sie i odwracając wzrok.
Otworzyłem portal i wyjąłem z niego jakieś majtki i w niego strzeliłem.
- Masz tęczusiu heh.
- Pffff... - szybko założył majtki i podszedł do LUSTerka- wyglądam jak pokojówka. . .
- No bo niedługo nią będziesz...
Popatrzył na mnie zdziwiony. Oho zaraz się zacznie...
- Co masz na myśli mówiąc "niedługo NIĄ będziesz"?
- No a jak myślisz? Przecież nie puszczę cię wolno po urodzeniu dziecka!
Chyba się załamał... no cóż. Trudno. Ja powinienem iść
-Error?- spojrzałem na niego - A gdzie mój obraz dla ciebie?
Ooooooooooooo.... zapomniałem....
Wzruszyłem ramionami
- Chyba go wziąłem...
Nie czekając na to co powie wyszedłem z pokoju. Nie może zobaczyć tego obrazu bo będę miał przerąbane... na prawdę....
*P.o.v. Ink*
I sobie poszedł... no super.
(Uwaga tu mnie teraz ponosi a skoro to fanfik to proszę mnie nie oceniać xD)
Podszedłem do łóżka i na nie wszedłem. Zacząłem skakać. Nawet fajna zabawa.
Ale jestem ciekawy czy Error serio wzią mój obraz... i czemu nie chce o tym powiedzieć?
Nagle wyskoczyłem za bardzo do przodu. Myślałem że zaraz wyląduje twarzą na ziemi jednak tak sie nie stało.
Walnąłem czaszką w szawkę. Był straszny chuk, więc boję się że Error usłyszy...
Nagle usłyszałem otwieranie drzwi. Spojrzałem na drzwi i kogo zobaczyłem? Oczywiście Errora...
Strasznie bolała mnie czaszka i ręka...
Error do mnie podszedł i wzią mnie ostrożnie na ręce.
- Jak to sie stało?
Wstyd sie przyznać że jest się łajzą...
- Jak poszedłeś to postanowiłem poskakać po łóżku i wybiłem sie za mocno do przodu i... i walnąłem czaszką o szawkę a później spadłem na rękę...
- Trzeba ci chyba załatwić jakąś opiekunkę bo zachowujesz sie jak dziecko...
- Nie potrzebuję opiekunki!
Naburmuszyłem się. Nie potrzebuję jakiejś walonej opiekunki!
- Taaa... na pewno... ty sie tutaj zaraz zabijesz. Patrz. Byłem z tobą nic sie nie działo. Wyszedłem na jakieś 5 minut i ty już sie skrzywdziłeś...
No trochę racji w tym ma... ale nie!
*P.o.v. Error*
Ink to takie... "duże dziecko" naprawdę... dobra trzeba go uleczyć bo to samo sie nie wygoi...
Położyłem go i zacząłem leczyć rany... czyli lekki epęknięcie na czaszce i lekko popękana rękę
- em... Error?
- Hm?
- Wcześniej zapomniałem się zapytać ale... kim jest ten drugi szkielet który ci się podoba?
Ink nie teraz! Pieka mnie policzki... nie mówcie że
- Ty się... Rumienisz!?
- Co ja? Pffff... nie...
Tak Error... świetnie kłamiesz! Nagrodę nobla poproszę!
- Twoja twarz mówi co innego...
- Cichaj!
Co on sobie myśli?! Nie mam zamiaru mu mówić! Teraz to ja sie zachowuje jak dziecko ale mam powód.
- Oj weź Glitchy czemu nie powiesz?
- Jak mnie nazwałeś?
Zatkało mnie... jak on mnie nazwał?!
- Um... Glitchy...
Czemu jak to powiedział zrobiło mi sie gorąco? Proszę niech przestanie się tak na mnie patrzeć...
- Nie powiem i już.
Przeciągnąłem sie i westchnąłem
- Error! Plose!
Zrobił oczy szczeniaczka.
- Dam ci czekoladę a ty przestaniesz.
Zacza sie zastanawiać. Nosz kurde nad czym sie tu zastanawiać?!
- Czekolada, żelki i nie będe sie dopytywać
Westchnąłem i wstałem. Skierowałem się do tajnej skrytki i wziąłem czekolade oraz żelki następnie wróciłem do inka
- Masz i bądź cicho
Dałem mu i usiadłem po turecku przed nim.
Spojrzał na mnie z takim jakby żalem.
- Za mało! Więcej żelków!
Strzeliłem face palma i poszedłem znowu do wspomnianej lokalizacji następnie wróciłem znowu do Inka
- Jej!
Zaczął jeść. Spojrzał na mnie i dał mi kilka żelków
Podnosiłem "brew" i wziąłem żelki.
*P.o.v. Ink*
Dobra bede cicho... ale tak strasznie chcę wiedzieć kim jest ten drugi szkielet...
I tak spróbuję...
- Error!
- Hm? Co?
- Przytul mnie
zarumienił sie lekko
- Okej? A po co?
- Tul! A nie pieprzysz!
przewrócił oczami
- Uspokuj się... - przytulił- lepiej?
Powaliłem go na łóżko i się wtuliłem
- Ink co ty robisz?
Chyba bardzo się zdziwił
- Tuliiiiiii
(Uawga nie mój pomysł! Tylko Lilka12343 która pomogła mi pisać xD)
Dalczego mam chęć by mnie pieprzył?
Zaczął mnie głasiać po plecach
- Długo jeszcze?
- Mhm ^^
Wpychnąłem mu do buźki kawałek czekolady. Zjadł ją
- Słodka jak ty~
Zakrył sobie "usta". Stałem się skittelsem, schowałem twarz w jego bluzie.
Zaczął sie śmiać. Ale on ma cudowny śmiech °^°
- Nie śmiej się!
Spojrzał na mnie
- Czemu?
- Bo cholerka nie ma dżemu!
Zatkało go. Zaczął gadać coś niezrozumiałego pod "nosem"
- I co zatkało kakao?! A...ty jadłeś czekoladę...nie zatkało cię?
- Gdybyś nie był teraz w ciąży i na dodatek niebyłbyś moim przyjacielem załaskotał bym cie na ŚMIERĆ... ale teraz będę cie łaskotać do momentu aż się zaczniesz dusić.
Zaczął mnie łaskotać. Zacząłem się strasznie śmiać ale nie odpuszczałem sobie jedzenia żelków.
Niech takie dni zdarzają się częściej...
________________________________________________________________________
Kolejny rozdział!
Sorka za błędy ;-;
W końcu udało mi sie napisać! Oczywiście z pomocą Lilka12343
Więc nwm kiedy kolejny rozdział ale na pewno będzie!
To tyle
~BAYO~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro