Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXIV

-Kamiński-

To cud, ale Salamon przestał mnie dręczyć. Sousa za to posmutniał i stał się cichszy. Coś go widocznie martwiło. Salamon gwizdał, jak tamten się schylał i ogólnie cały czas się na niego patrzył. Tak jakby miał z nim jakieś chore fantazje seksualne. W szatni zaczął go molestować. Jezus jaki chuj..

- Zostaw go - Skóraś go od niego odciągnął, a ja wziąłem Souse pod rękę.

- Nic Ci nie jest? - zapytałem przejęty. Przytulił się do mnie.

- Ważne, że z tobą jest wszystko okej - pogłaskał mnie po głowie. - To nic tak szczerze - uśmiechnął się.

Resztę treningu spędził siedząc na ławce. Niby bolał go brzuch. Ja tymczasem bawiłem się w różne ganianki ze Skórasiem. Fajnie było, ale trochę martwiłem się o Souse..

-Sousa-

Nie wiem co mam zrobić. Jestem taki bezradny. Boję się go i nie jednocześnie. Przecież się przyjaźniliśmy, a może nie? Już nic nie wiem. Jestem taki głupi. Albo.. może jestem mądry? Ja już nie wiem. Skóraś bawił się z Kamińskim. Fajnie się na nich patrzy. Są tacy szczęśliwi razem. Przecież nie mogę im tego zabrać.. eh.. co ja zrobię? Nie wiem jeszcze.. ah.. NO TRUDNO. ŻYJE SIĘ RAZ LOOSERZY!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro