Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

-Kamiński-

- Idź się zabić głupia cipo - usłyszałem za sobą wchodząc do szatni.

- Jak jesteś taki mądry to sam mnie zabij - uśmiechnąłem się promiennie w stronę Sousy. Zamilkł na chwilę. Byliśmy w szatni tylko we dwoje.

- Jeśli chcesz - odpowiedział po chwili. Cofnąłem się do tyłu. O nie byłby w stanie.

- Nie żartuj sobie - okazało się, że jednak byłby do tego zdolny. Dostałem kilka razy w brzuch, a kiedy już leżałem na podłodze zaczął kopać mnie po twarzy. Rozwalił mi nos, z moich oczu płynęły łzy. Usłyszeliśmy czyjeś kroki, więc uciekł drugim wyjściem z szatni.

- O Boże Kubuś... - Skóraś przy mnie klęknął. - Co Ci się stało kochanie? - nie byłem w stanie się odezwać. Wziął mnie na ręce i zaniósł do naszych pielęgniarzy.

- Biedny chłopak - mówił ten jeden pielęgniarz o imieniu chyba Alex jak dobrze pamiętam. Drugi to Dawid. Trafiałem częściej na Dawida, jak tu byłem.

- Znalazłem go w szatni w takim stanie - ten kochany zboczeniec się odezwał. Mógł mnie przecież tam zostawić...

- Idź na trening, my się tym zajmiemy - uśmiechnął się pocieszająco Dawid.

- Przyjdę po niego później - wyszedł i mnie zostawił.

Jak powiedział tak i zrobił. Po zakończeniu treningu po mnie przyszedł.

- Odprowadzę Cię do domu - nie protestowałem. Znowu słyszałem te kroki za mną, ale teraz cichsze i z dalszej odległości. Czyli, że to nie był on? To kto do cholery?

- Wejdziesz na herbatę? - złapałem go za nadgarstek.

- Jak proponujesz to wejdę - pociągnąłem go do środka i zamknąłem drzwi na klucz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro