Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

-Kamiński-

Dzisiaj musiałem już normalnie udać się na trening. Za kilka dni gramy bardzo ważny mecz.

- Cześć Kamiński - Salamon chciał mnie przytulić, a ja jak zawsze cyk na prawo.

- Ta cześć - zacząłem się szybko przebierać. Czułem na sobie ten sam wzrok co zwykle. Cały zboczeniec Skóraś.

- Michał, a ty pamiętasz, że miałeś go wyruchać? - usłyszałem z tylu, kiedy wiązałem buty. Marchwiński, bo Ci jebnę skurwysynie.

- Kiedyś to zrobię - te słowa utkwiły mi w głowię i szumiały w niej do końca treningu.

Właśnie powoli się przebierałem i kiedy zakładałem koszulkę poczułem, że ktoś pomaga mi ją założyć i mi ją z tyłu poprawia. Skóraś?

- Co ty robisz? - odwróciłem się w jego stronę i szybko tego pożałowałem. Za blisko.

- Nie będziesz chodzić w mokrej koszulce - zaczął mi ją zaciągać. Powiedzcie mi to w takim razie po jaki chuj pomagał mi ją ubrać? Żeby mnie dotknąć?

- Co ty zamierzasz zrobić? - jakoś dzisiaj wyjątkowo się nie bałem.

- Oczka zamknij... proszę - no zamknąłem je gotowy, żeby na wszelki wypadek mu przypierdolić. Poczułem, jak coś mi zakłada. Otworzyłem oczy.

- I... co to ma być? - byłem ubrany w za dużą dla mnie bluzę.

- Wyglądasz cudnie - uśmiechnął się i założył mi kaptur. - Mogę zrobić zdjęcie? Błagam - zmieszałem się trochę.

- Nie lubię zdjęć... - odwróciłem wzrok z tych jego okropnych oczu.

- Nikomu go nie pokaże! - powiedział błagalnie.

- Oh no dobrze jedno zdjęcie - zrobił mi dwa, bo z jakiegoś powodu z tyłu też musiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro