Poranek Umino
Iruka otworzył zaspane oczy. czuł straszną suchość w ustach i gardle. przewrócił się na bok i poczuł jak bardzo go boli głowa. skulił się na posłaniu zamykając oczy i łapiąc się za głowę.
Po chwili do jego nozdrzy doleciał nikły zapach innego mężczyzny na pościeli. przestraszył się i w jednej chwili zapominając o bólu głowy niemal zerwał się z łóżka. oglądał się z każdej strony, ale nic podejrzanego nie zobaczył. a oprócz głowy nic więcej go nie bolało. odetchnął z ulgą i usiadł na łóżku. przetarł twarz zmęczonym ruchem dłoni. rozejrzał się tępym wzrokiem za czymś do picia. i wtedy zobaczył, że na stoliku stoi taca ze śniadaniem i karteczka. jedzenie nie wyglądało źle. postanowił jednak najpierw zaznajomić się z treścią karteczki. tak na wszelki wypadek. rozłożył ją i mrużąc bolące oczy zaczął czytać gryzmoły.
" Dzień doberek, Iruś.
Najpierw uspokoję. nic się wczoraj nie wydarzyło. wybacz. faktycznie byłeś padnięty. tak szybko zasnąłeś. pozmywałem ci. na stoliku masz śniadanie. mam nadzieję, że ci będzie smakować. akurat w tym nie jestem najlepszy. a. najpierw wypij zawartość kubka. pomoże na ból głowy. mój niezawodny specyfik. a potem zjedz chociaż trochę.
Do następnego.
Wiesz kto. chyba. "
Iruka uśmiechnął się do siebie mimo pulsującego bólu głowy.
- głupi Kakashi.- mruknął do siebie i sięgnął po kubek.
Zajrzał do środka. mętny zielonkawy płyn zdawał się naśladować matchę. powąchał. nie trąciło jakoś szczególnie odstręczająco. jednak postanowił na wszelki wypadek nie smakować tego specyfiku. odetchnął i wypił duszkiem. odstawił kubek i sięgnął po jedno cudo z talerzyka. obejrzał. nie wyglądało tak tragicznie. sam by lepiej tego nie posklejał. powąchał. nic niepokojącego. ugryzł i żuł przez chwilę. naprawdę nie było złe. już miał sięgnąć po kolejne, kiedy poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. położył się i skulił. zamknął zmęczone oczy obiecując sobie, że to na chwilę aż przestanie go mdlić.
Kiedy się obudził południe już dawno minęło. jęknął niezachwycony. ostrożnie usiadł. głowa już praktycznie nie bolała a brzuch zaczął domagać się pożywienia. zjadł, więc pozostałe onigiri, ale na wszelki wypadek nie ruszył nawet sosu. poszedł do łazienki wziąć prysznic a potem dobrze by było się przewietrzyć.
Po odświeżającym prysznicu wyszedł na balkon wycierając sobie włosy. było przyjemnie ciepło, choć słońce boleśnie kuło w oczy. wrócił do środka. szybko ubrał się do końca. związał włosy. wykopał ciemne okulary i włożył je na nos. jakieś przeczucie go tknęło, żeby wziąć ten stary koc z szafy. wziął go więc i używając techniki przemiany ukrył się za niewinną iluzją, by nikt nie widział. że idzie w ciemnych okularach. chociaż zakładał, że jak zawsze i tak nikt nie będzie zwracał na niego uwagi, ale gdyby się jednak zdarzyło...
Zwłaszcza żaden z uczniów nie powinien go w tym stanie widzieć. nauczyciel powinien zawsze dawać odpowiedni przykład nawet poza akademią. taka praca.
Postanowił poobserwować Kakashi'ego i jego drużynę. pewnie ćwiczą na treningowym, o ile ten zdążył tam zabłądzić. nie namyślał się zbyt długo. szybko znalazł się na miejscu i zobaczył urokliwą scenkę. nieopodal polany, na której stały wbite trzy słupy rosło potężne drzewo. nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że pod nim, a raczej opierając się o jego szeroki pień, drzemała cała czwórka drużyny siódmej. Iruka uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po aparat, który często miał pod ręką. był niewielkich rozmiarów i miał zaledwie podstawowe funkcje, ale do jego celów wystarczał. zakradł się na odpowiednia odległość i zrobił trzy zdjęcia pod nieco różniącym się kątem. schował go i podszedł. wyjął koc uśmiechając się, że jak zwykle przeczucie go nie myliło. dzięki temu, że był dość długi udało mu się okryć Kakashiego wraz ze śpiącym między jego nogami Naruto, a także Sasuke i Sakurę śpiących po jego bokach i opierających się o niego.
- Kakashi... - zaczął szeptać mu do ucha, ale słowa uwięzły mu w gardle.
Coś w nim zawołało, że chciałby być na miejscu Naruto. Drzemać na Kakashim w jego ramionach. spłonił się mimo wszystko i wycofał. zrobił jeszcze jedno zdjęcie i zostawił ich w spokoju rozmyślając o tym jak Kakashi się zmienił. kto to widział, żeby drzemał sobie spokojnie w środku dnia. i to nie ukryty gdzieś w niedostępnym miejscu. tylko słodko oparty o pień drzewa otoczony dzieciakami, za którymi zdawał się kompletnie nie przepadać. może i bywał wobec nich szorstki i brutalny, ale nie miał złych intencji. nie dlatego, że lubił się znęcać, tylko dlatego, żeby ich czegoś nauczyć. czegoś praktycznego, życiowego. a jak widać na załączonym, jakże słodkim obrazku potrafił też okazać odrobinę czułości. najwyraźniej już się przywiązał do tych dzieciaków mimo swoich zapewnień, że tak nie jest i nie będzie. był dla nich jak ojciec. surowy, ale też czuły i troskliwy. nikomu nie pozwoli ich skrzywdzić.
Tak rozmyślając dotarł nieświadomie do swojej ulubionej budki z ramenem. nic tak nie poprawia humoru i nie leczy jak dobry ramen. a tu mieli chyba najlepszy. ściągnął okulary i znów był Iruką. usiadł.
-Zestaw standard proszę.- powiedział uśmiechając się.
- Już podaję, Iruka-sensei. dzisiaj bez towarzysza?
- Tak. wszyscy odsypiają trening.
- Odpoczynek to dobra rzecz.
- Tu się zgodzę. a zwłaszcza jak tak słodko wyglądają. Proszę spojrzeć, tylko nikomu ani słowa.
-Oczywiście, Iruka-sensei.
Brunet wyciągnął aparat i na małym ekranie pokazał mu zdjęcie jak Kakashi ze swoją drużyną drzemią pod rozłożystym drzewem.
- Faktycznie. bardzo uroczy widok.
- Prawda?
Tyle, co schował aparat, kiedy przysiadł się Gai. spojrzał na nich i zastanawiał się co ich tak ucieszyło.
-A co to za powód do radości?
- Bo piękny i ciepły dzień dzisiaj.- odpowiedział Iruka wymijająco.
- Może i tak. nie widziałeś przypadkiem Kakashi'ego? od tygodnia mi się wymyka a mam dla niego wyzwanie. tym razem nie przegram.
- ćwiczy ze swoją drużyną, albo uprawia swoje tajemnicze hobby.- odpowiedział uśmiechając się i licząc, że Gai nie wywęszy podstępu.
- nic. może go przydybię gdzieś po drodze. w końcu go dorwę i nie będzie mógł odmówić.- powiedział wstając i błyskając zębami jak to miał w zwyczaju.
Odszedł dziarskim krokiem. Iruka odetchnął z ulga.
- Mało brakowało.- westchnął i wrócił do jedzenia.
Spokojnie dokończył posiłek i wrócił do domu. miał na głowie ważniejsze sprawy niż szukanie i uganianie się za Kakashim tak jak to robi Gai. miał do sprawdzenia i poprawienia ponad setkę zeszytów z zadaniami domowymi. rzadko zadawał do domu pracę, której nie mógłby zdążyć sprawdzić w akademii. jednak czasem trzeba było dać im do zrobienia coś dłuższego. nie był zachwycony perspektywą spędzenia reszty wolnego dnia na czytaniu wynurzeń swoich uczniów, które zwykle były pisaniem od rzeczy, albo spisaniem z książki. czasem trafiały się naprawdę dobre prace pisane samodzielnie, choć często w oparciu o książki. czytając je serce Iruki rosło. napawały otuchą i ciepłem, które dawało mu siły do dalszej pracy i męczenia się z tymi najgorszymi. Iruka był takim nauczycielem, który chciał by wszyscy jego uczniowie byli na jak najwyższym poziomie, dlatego chwalił publicznie najlepszych a słabszych i tych najgorszych wspierał swoimi wskazówkami, wiedzą i pomocą. dość często i gęsto krzyczał na swoich uczniów. zwykle kiedy psocili albo uciekali ze szkoły.
Wszedł do mieszkania i skierował swoje kroki do kuchni. dopiero teraz spostrzegł, że faktycznie jest wysprzątana. i to nie tyczyło się tylko pozmywanych naczyń. dosłownie cała kuchnia była wysprzątana. uśmiechnął się ciepło sam do siebie. postawił wodę na herbatę i czekał aż się zagotuje. a potem weźmie się za pracę. a jutro sobie odpocznie albo jakąś lekką misję przyjmie. zawsze to trochę więcej grosza wpadnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro