Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jedz warzywa

Kiedy weszli do kuchni Iruka otworzył dolną szufladę lekko już sfatygowanego kredensu i wyciągnał dwa fartuchy kuchenne. Jeden z nich rzucił Kakashi'emu a drugi wciągnął z godną podziwu wprawą. Kakashi uśmiechnął się pod nosem. Podszedł z zarzuconym ledwo na szyję fartuchem.

- Pomożesz?- zapytał przeciągając ostatnią sylabę.

- Naprawdę nie musisz robić z siebie większej sieroty niż jesteś.- powiedział karcąco, ale zawiązał mu fartuch z tyłu.

- To, co mam robić, skarbie?- zapytał radośnie, patrząc jak Iruka wyciąga jakieś warzywa i wrzuca je bezceremonialnie do zlewu, lekko się rumieniąc.

- Umyj je.- zakomenderował.- Widziałem ,że to akurat potrafisz.- dodał po chwili.

- Jak sobie życzysz, słońce ty moje.

Iruka uderzył go niezbyt silnie w ramię rumieniąc się wdzięcznie. Kakashi zaśmiał się. Zsunął maskę i cmoknął Irukę w policzek. Ten spojrzał tylko groźnie i się odsunął. Urocze rumieńce nie schodziły mu z policzków. Udawał, że woda w garnku strasznie go fascynuje i pochłania całą uwagę, jakby od tego mogła się szybciej zagotować.

Kakashi umył warzywa zaskakująco starannie. odwrócił się w jego stronę, ale widząc, że właśnie wrzuca makaron, postanowił poczekać. Jeszcze znowu sobie coś zrobi i będzie na niego. Brunet pokropił wode olejem sezamowym i wsypał odrobine różowej soli. Zakrył garnek i nieco zmniejszył płomień. Dopiero wtedy białowłosy odezwał się.

- Umyłem. Co teraz?

- Obierz marchewkę i po połowie cebul. Wydrąż pestki z papryk. Tylko uważaj przy ostrej. Od razu jak skończysz, to umyj ręce.

- Wedle życzenia.

Iruka tylko westchnął teatralnie. Wział kapustę i wprawnym ruchem przekroił na pół. połówkę odłożył na bok i szybkimi, precyzyjnymi ruchami zaczął ją szatkować. Kakashi tylko się przyglądał z wyrazem podziwu. Osobiście uważał, że jest niezłym kucharzem, ale przy Iruce czuł się początkującym amatorem. Był szybki i precyzyjny. Mimo, że gotował z tanich składników i pozornie niedbale, ale potrafił jakimś cudem wydobyć z potrawy maksimum smaku i aromatu. Czuć smak każdego składnika, ale żaden wyraźnie nie dominuje. Nie zagłusza pozostałych. Wszystko zdaje się idealnie do siebie pasować.

- Znowu się gapisz.- warknął Iruka wyrywając białowłosego z zamyślenia.

- Wybacz. Po prostu nie mogę wyjść z podziwu jak ty to wszystko świetnie robisz. Mi tak nie wychodzi nawet jak się postaram.

- Jak zdarza ci się w ogóle coś zjeść w dzień i nie jest to o dziwo racją podróżną, to się nie dziw. Ja praktycznie codziennie przygotowuję sobie posiłki od śniadania po kolację. Tak, więc praktyka.- powiedział wystudiowanym głosem robiąc tą swoją mądrą minę.

Kakashi uśmiechnął się w nieodgadniony pomysł. A bynajmniej tak miał wyglądać.

- Na pewno nie, Kakashi.- powiedział marszcząc groźnie brwi i wrzucając kapustę do dużej miski.

- Nie wiem jak ty to robisz, ale czytasz mi w myślach jak z otwartej księgi.- zaśmiał się.- To, co dalej?

- Ja idę zająć się makaronem a ty na początek pokrój te połówki cebul w paseczki.

- ay ay.

Iruka odwrócił się i podszedł do garnka. Zamieszał i wyciągnąwszy cedzakiem jedną nitkę spróbował. Kakashi niby kroił ta cebulę, ale obserwował go jednym okiem. Właściwie przyzwyczaił się przez te lata do patrzenia na świat właśnie w ten sposób. Widział, że ten skrzywił się niezadowolony i szybko przeniósł gotujący się garnek do zlewu. Przyspieszył ruchy. W tym czasie brunet odcedził makaron i zostawił go w sitku do odsączenia. Wyjął z drugiej komory resztę warzyw i położył na stole przed długa deską do krojenia.

- Coś nie tak?- zapytał Kakashi niebacznie pocierając oko dłonią, w której trzymał cebule.

- Przez ciebie wyszedł za miękki.- burknął.- Nie trzyj, bo będzie piekło.- dodał.

- Nic się nie martw. I tak zjem wszystko, co przygotujesz.- powiedział szczerząc się i zabierając rękę.- To co teraz, skarbie?- zapytał patrząc wyczekująco.

- Masz tu marchewkę a tu tarkę. Zetrzyj ją do tej miski z kapustą. W sumie tą cebulę, którą zmordowałeś też możesz tam dorzucić. A ja pokroję papryki.- zakomenderował.

Kakashi skinął tylko głową i zebrał cebulowe piórka. Wrzucił je do miski. Następnie wziął tarkę i marchew. Włożył narzędzie pracy do środka i zaczął energicznie ją ścierać. Chciał znów połypać na Irukę, ale oko zaczynało piec coraz bardziej nieznośnie.

Kiedy już ją starł stanął obok i lekko zaczął ciągnąć go za rękaw.

- No jak dziecko normalnie. Co tym razem?- prychnął przerywając krojenie.

- Oko mnie piecze. Możesz coś na to poradzić?- niemal zaskomlał.

- Albo głupi pies z ciebie albo zrobiłeś to specjalnie.- burknął patrząc jak łzy leniwie ściekają po jego policzku.

Miał wielką ochotę je zetrzeć. Ba! Nawet lepiej. Scałować. Sam nie wierzył własnym myślom. Jak mógł pomyśleć o czymś tak zboczonym?

- Nie było specjalnie. zaswędziało to podrapałem. nawet nie pomyślałem, że kroiłem przecież ta cholerną cebule.- jęknął.

- Siadaj. Zaraz ci to przemyję i poczujesz się lepiej. Tylko mi łap teraz nie pchaj do oczu i nie trzyj, bo będzie gorzej.- powiedział grożąc mu palcem.

Iruka westchnął ciężko i podszedł do szafki. wyjał z niej mała miskę i miękki ręczniczek. Nalał do niej letniej wody i podszedł do zalanego łzami białowłosego. Postawił ją na stole obok. Zmoczył ręczniczek.

- odchyl głowę i otwórz oko. Tylko go nie zamykaj.

Kakashi bez słowa sprzeciwu przesunął się trochę na krześle i odchylił mocno głowę. Patrzył na sufit, którego za bardzo i nie widział przez irytujące łzawienie. Brunet ostrożnie wycisnął trochę kropel czystej wody prosto do oka.

- Nie mruż się i nie zamykaj oka. To trzeba przepłukać. Patrz na sufit i nie mrugaj.

- ale...

- żadnych ale. chcesz żeby przestało?

- tak.

- to przestań zachowywać się jak dziecko. Doprawdy. Naruto mi wystarczy.- burknął.

Kakashi chciał coś powiedzieć, ale jakimś cudem się powstrzymał. Skupił się na patrzeniu w ten niezbyt świeży sufit. Dobrze by go było pomalować? Tylko jak przekonać do tego Iruke?

Był tak zajęty tym jakże absorbującym problemem, że tym razem udało się pomyślnie przeprowadzić ten mały zabieg.

Z zamyślenia wyrwał go dopiero delikatny dotyk na policzku. Zamrugał i spojrzał przed siebie. Twarz bruneta była tak blisko. Jego dotyk był tak delikatny. Czuł jak serce zaczęło mu łomotać jakby chciało się wyrwać i biec prosto w jego ręce. Tak bardzo pragnął wpić się w jego usta. Dotykać. całować. Pieścić. I tak bardzo się bał, że jednym gwałtowniejszym ruchem straci wszystko, że Iruka go odtrąci. Wygna. Nigdy nie pokocha. I już na zawsze będzie sam. Pogrążony w ciemności i cierpieniu.

- Hej, a co to za smutna mina?- powiedział miękko patrząc w niespotykanie wilgotne oczy i nie zabierając dłoni z jego policzka.

- Tak bardzo chciałbym cię pocałować choć raz. I tak bardzo boję się ciebie stracić. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem chyba czegoś takiego. Nigdy się nie bałem.- powiedział kładąc dłoń na jego.

- Głupi, Kakashi.- powiedział i delikatnie go pocałował.- Nie stracisz. No, chyba, że zrobisz coś wyjątkowo bezwstydnego i głupiego przy ludziach albo dzieciakach.- dodał po chwili robiąc tą swoją zamyśloną minę.

- Pragnę Cię, Iruka. Jak niczego na Świecie. Ja... chyba cię kocham.- powiedział powoli dobierając słowa i czując, że jest bardziej czerwony niż on. W tej chwili miał wielką ochotę naciągnąć maskę na twarz i uciec. Chociaż z drugiej strony pragnął już nigdy nie opuszczać miejsca, gdzie przebywał i żył jego ukochany Delfinek.

- Nie wiem czy będę potrafił dać ci to, czego pragniesz. Do tej pory nikt się we mnie nie zakochiwał. Zwłaszcza mężczyzna.- powiedział robiąc strapioną minę.

- A Naruto? Przecież on cię kocha. Na Pewno ci to kiedyś powiedział.

- ale on jest dzieckiem! Jest dla mnie jak młodszy brat, w sumie.

- Bardziej zachowujesz się jakbyś był jego ojcem.- zaśmiał się.- a Asuma? albo ten cały Mizuki, który ciągle się koło ciebie kręcił? Anko też zdaje się mieć na ciebie ochotę. No i jeszcze jest Tsunade.

- Asuma chyba raczej traktuje mnie jak ja Naruto. Na dodatek ma żonę, jeśli zapomniałeś już. Nie wszyscy są tak zboczeni. Mizuki był moim jedynym przyjacielemod chyba zawsze a bynajmniej po ataku dziewięcioogoniastego, ale okazało się, że tylko chciał mnie wykorzystać do swoich gierek. Nie mówmy o nim. Jego zdrada wciąż bardzo boli. Anko ma ochotę na każdego faceta w wiosce. Zwłaszcza ninja. Chyba nawet ty z nią spałeś, więc się nie liczy.

- fakt.

- a Tsunade? Wiesz... Jest ode mnie tyle starsza, że mogłaby być moją matką w sumie. Mam takie wrażenie, że ona darzy tym uczuciem każdego faceta. Zwłaszcza tak niezdarnego jak ja, albo z tak dziecięcymi aspiracjami jak Naruto.

- Czyli nie mam konkurencji.- ucieszył się.

- Co nie oznacza, że będzie ci tak łatwo, że powiesz parę ładnych słów a ja ci skoczę w ramiona obiecując dozgonną miłość i oddanie. Na to musisz zasłużyć.

- Zrobię, co zechcesz jeśli dasz mi szansę.

- -Co zechcę?

- Wszystko. Nawet najbardziej zboczoną rzecz jaką jesteś w stanie wymyślić.

- A ty tylko o jednym.- westchnął teatralnie.

- Przepraszam? Dla ciebie mogę się postarać we wszystkim innym.

- Wracajmy do gotowania, co? Zaraz znowu będzie ci burczeć w brzuchu.

- Tak jest. Jakie rozkazy?- powiedział robiąc uradowaną minę, choć tak naprawdę nie otrzymał od niego żadnej deklaracji, ale dawał nadzieję.

- Ty co najwyżej możesz otworzyć mi puszkę z pędami bambusa.

- Chcę się przydać.

- Wszystko mam już przygotowane. Po prostu nie przeszkadzaj mi jak będę smażył. No ewentualnie możesz nakryć do stołu.- powiedział odsuwając się od niego.

- Jak sobie życzysz.

Iruka pokręcił tylko głowa z dezaprobatą. Zastanawiał się, co on wyczynia? Całuje Hatake, który twierdzi, że go kocha. Jednak czy to prawdziwe słowa? Wynik jakiegoś wyzwania czy zakładu? Mówi poważnie czy tylko sprawdza jak daleko może się posunąć?

Tak rozmyślając wrzucił do miski po jednej trzeciej pokrojonych papryk: zielonej, czerwonej i białej. Do tego posiekaną ostrą papryczkę i połowę puszki pędów, które uczynnie i zaskakująco bez słowa podsunął mu białowłosy. Polał to odrobinę olejem sezamowym i sosem do Yakisoby. Wymieszał dokładnie i zaniósł na blat obok kuchenki. zdjał kratkę z kuchenki i włąćzył największy palnik na maksymalny rozmiar płomienia. wyciągnął wok i wlał troche oleju. Postawił na ogniu, by się nagrzał. Założył kuchenną rękawicę i właśnie miał chwycic wok, kiedy Kakashi zmaterializował isę obok.

- Może ja to zrobię? Nie chce być sobie poparzył te piękne delikatne dłonie.

- Smażyłeś kiedyś na woku?

- Właściwie to chyba nie. Ale jak mi powiesz, co mam zrobić...

- Nie.- przerwał mu.- Wok trzeba przesmażyć porządnie. Tylko zrobisz sobie krzywdę. Usiądź grzecznie i czekaj. Jedzenie będzie za mniej więcej 5 minut.- powiedział surowym, nieznoszącym sprzeciwu głosem.

- ay. ay. Iruka-sensei.- mruknął zrezygnowany i wrócił na miejsce.

Iruka westchnął tylko czując jak jest na granicy irytacji. Następnym razem chyba go jednak walnie. Skupił się na zadaniu, żeby sobie nie zrobić krzywdy przez jego przeszkadzanie. Z wprawą mistrza patelni najznakomitszej z restauracji, Rozprowadzał rozgrzany olej po wnętrzu woka. Raz po raz przechylał go tak, że ogień wdzierał się do środka, ale płonął zaledwie 1-2 sekundy. Zupełnie kontrolowany przez precyzyjne i zdecydowane ruchy bruneta. Kakashi wpatrywał się w każdy ruch z niemym podziwem.

Iruka uznał, że wok jest już odpowiednio rozgrzany i odłożył go w płomień. Do śrdka wrzucił warzywa i skropił chojnie sosem. Używając pałeczek nieco dłuższych niże te do jedzenia mieszał i przewracał je niczym dyrygent nadający odpowiedni rytm i tonację.

Po może dwóch, dwóch i pół minuty wrzucił na wierzch wcześniej ugotowany makaron soba i przyprawił. Mieszał. Podrzucał. Sprawdzał.

Po kolejnych długich 3 minutach, w czasie których Kakashi musiał podzielić uwagę między obserwowanie go a powtrzymywanie sie od ślinienia, danie było gotowe.

- Zamknij usta, Kakashi, bo ci mucha wpadnie. Daj tu swoją miskę żarłoku.- powiedział rozbawiony zerkając na niego jak nerwowo przełyka ślinę.

- Chcę żebyś nazywał mnie swoim pieskiem.- mruknął wstając i podchodząc do niego.

- i to beznadziejnie zboczonym.- westchnął biorąc od niego miskę i pakując mu sporą porcję jedzenia.

- Dla ciebie zawsze i wszystko, sensie mojego marnego życia.- powiedział uśmiechając się dziwnie radośnie i odbierając miseczkę.

- Niby geniusz a taki idiota z ciebie.- westchnął nakładając sobie skromniejszą porcję.

Kakashi wyszczerzył się w szerokim uśmiechu i wziął pałeczki do rąk.

- Itadakimasu!- powiedział radośnie i zabrał sie za pałaszowanie porcji.

- Itadakimasu.- powiedział siadając obok i biorąc do ręki pałeczki.

Przez chwilę jedli w zupełnym, niemal nabożnym milczeniu. Raz jednen raz drugi zerkali na siebie nieśmiało jakby chcieli coś powiedzieć, zaproponować, albo i zrobić, ale brakowało im nagle odwagi i pewności siebie.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Początkowo zostało zignorowane, ale było tak natarczywe, że Iruka oderwał się od jedzenia i ruszył w stronę drzwi. Otworzył je i spojrzał na intruzów, którzy pojawili się w drzwiach. Kolejni niespodziewani goście.

- Dobry wieczór, sensei. Bardzo przeszkadzamy?- zapytał Naruto robiąc tą swoją nieco łobuzerską minę.

- Tylko trochę. Wejdziecie? Właśnie jemy. Głodni? Herbaty?- zapytał robią im trochę miejsca, by mogli wejść do środka.

- Tak. Już jedliśmy w Ichiraku. Herbaty możemy się napić, no nie, Sasuke?

- Mówiłem, że będziemy tylko przeszkadzać, młotku.- burknął, ale wszedł za nim do środka.

Iruka tylko uśmiechnął się życzliwie. Zamknął drzwi i poprowadził ich do kuchni.

- Dobry wieczór, sensei. Ty też tutaj?- powiedzieli niemal równocześnie.

- tak. Wpadłem poprawiać Iruce-sensei humor, ale chyba średnio mi idzie. Poza tym miałeś rację młody. Bosko gotuje. A przy okazji. Iruuuuuka... a gdzie mięsko?- zapytał robiąc smutne oczko. Oczywiście maska nagle znalazła się na swoim miejscu.

Brunet go zignorował ostentacyjnie, co postanowił wykorzystać Naruto.

- A podobno Shinobi powinien jeść dużo warzyw, Sensei.- powiedział uśmiechając się czysto złośliwie.

- Kiedy ostatnio jadłeś warzywa, które nie były z puszki albo w tej twojej zupce?- odparował nie dając się zbić z tropu. Oczywiście maska nagle znalazła się na swoim miejscu.

- Ej, sensei. Grasz znowu nie czysto.- zaprotestował.

- Ty zacząłeś.- Kakashi jak zawsze odpowiedział oczywistym, beznamiętnym głosem.

- Nie kłócić się dzieciaki.- powiedział Iruka karcąco robiąc obiecaną herbatę.

Cała trójka spojrzała na niego zaskoczona. A on jak gdyby nic zalewał właśnie herbaty wrzątkiem. Kakashi udając urażonego wziął swoją miskę i czmychnał przez okno jakby wietrząc większe kłopoty. Iruka obrócił się trzymając kubki z herbatą.

- A ten gdzie znowu?- zapytał, ale bardziej jakby siebie, stawiając herbaty na stole.

Uciekł przez okno, Iruka-sensei.- Naruto jak to miał w zwyczaju, stwierdził oczywistość.

- Ech.- westchnął Iruka zrezygnowany.- Coś się stało, że przyszliście do mnie?

- Boo... wczoraj wyglądałeś na takiego bardzo smutnego jak wracałeś do domu. Nawet nas nie zauważyłeś, więc postanowiliśmy wpaść z wizytą i dotrzymać ci towarzystwa. Jakoś spróbować poprawić humor...- zaczął opowiadać Naruto.

- Byliśmy wcześniej, ale drzwi były zamknięte i nikt nie odpowiadał na pukanie, więc wpadliśmy teraz. Trochę się powoli późno zaczyna robić i nie wiedzieliśmy czy możemy...- Sasuke dołożył swoją część opowieści.

- Chcieliśmy nawet zaprosić cię na Raaamen, ale to chyba już nieaktualne.- dodał szybko Naruto robiąc smutną minę.

- Jesteście kochani.- powiedział Iruka uśmiechając się i przysiadając ze swoją herbatą.- samą wizyta poprawiacie mi nastrój. To może opowiecie mi o waszych treningach?

- Są dziwne. Jak już się zaczną, bo Kakashi-sensei spóźnia się za każdym razem, co jest irytujące. A najbardziej wkurza to Sakurcię.- powiedział Naruto robiąc niemal maślane oczka na myśl o różowowłosej.

- Może lepiej ja opowiem, zanim ten młotek przestanie się ślinić. Doprawdy nie wiem co w niej takiego jest. Cóż, masochiści są na świecie.

Iruka uśmiechnął się tylko życzliwie i poczochrał po ojcowsku Naruto po i tak już zmierzwionych słonecznych włosach. Słuchał z uwagą treściwej opowieści Sasuke o tym jak wygląda ich trening od momentu czekania na kapitana drużyny aż do momentu rozstania.

Właśnie miał zadać kolejne pytanie, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

- Sensei wrócił?- zapytał naiwnie Naruto.

- On nie używa drzwi. I nie wróci.- powiedział Iruka wstając od stołu i zastanawiając się kogo jeszcze licho przywieje, z tych, co będą chcieli poprawić mu nastrój.

Podszedł do drzwi i otworzył je. Stał tam nie kto inny jak Asuma. Z tej perspektywy wyglądał jakby był szerszy niż otwór drzwiowy. I za każdym razem Iruka się zastanawia jakim cudem z łatwością przez nie przechodzi nie obracając się bokiem.

- Powitać, Iruka-kun. Można?

- Jasne. Wejdź proszę.- odpowiedział wpuszczając go do środka.

Asuma wszedł do sieni zajmując prawie cała jej przestrzeń. No, dobra. Co najmniej pół. Zamknał za sobą drzwi. Iruka zaprosił go gestem, by poszedł z nim dalej. Weszli do kuchni.

- Asuma-sensei?- zapytali obaj widząc nowo przybyłego.

- Cześć dzieciaki. Widzę, że Iruka ma dzisiaj jakiś dzień odwiedzin.- powiedział śmiejąc się mimo nieodłącznego papierosa w kąciku ust.

- Asuma-sensei. Też przyszedłeś poprawiać humor dla Iruki-sensei?- zapytał Naruto.

- Poniekąd. O. Przeszkodziłem w posiłku? Może wpadnę później, co?

- Nie, skąd. Dopiero zacząłem. Może chcesz spróbować? Została jeszcze spora porcja.

- Nie przyszedłem tu, żeby cię objadać. Musisz dużo jeść, bo chudzina z ciebie. Herbaty bym poprosił jeśli możesz.- powiedział lekko klepiąc go w plecy.

- Jedzonko przygotowane przez Irukę-sensei jest najlepsze na świecie!- wypalił lekko urażony Naruto zanim pomyślał.

- Naruto!- skarcił go Iruka.

- ale to prawda, sensei. Gdybyś zaczął gotować ramenik to pewnie i tak byłby lepszy nawet od tego z Ichiraku. Nawet Kakashi-sensei powiedział, że bosko gotujesz, sensei.- zaczął się bronić przy okazji nadymając policzki.

- Młotek z ciebie. Nie o to chodziło. Iruka-sensei miał na myśli, że nikogo się nie powinno zmuszać do jedzenia, skoro przyszedł w gości, ale odmówił.- pouczył go Sasuke.

- Nie wiedziałem, że masz już takich zagorzałych fanów, Iruka-kun. Kolacji w sumie nie jadłem. Sądzę, że ten jeden raz Kurenai mi wybaczy.- powiedział uśmiechając się.

Iruka zalał herbatę dla niego i gestem zaprosił do stołu. Postawił przed nim herbatę.

- Tylko podgrzeję, bo już letnie jest.

- Nie kłopocz się. Nie przepadam za zbyt gorącym. takie też powinno być dobre.

- Wedle życzenia.- odpowiedział i nałożył mu sporą porcję do miseczki.

Postawił przed nim miseczkę z pałeczkami. Odetchnął i wrócił do jedzenia. Nie przepadał za ostygnietym jedzeniem, ale w sumie też nie lubił odgrzewanego. Ciekawiło go z czym dzisiaj Asuma do niego przyszedł. Nie codziennie wpadał a jak już to miał coś do zaoferowania, zaproponowania lub powiedzenia. Czasem śmiertelnie poważnie a czasem nie.

Zjedli w milczeniu. Asuma odłożył pałeczki na miseczkę. odsunął ją i powiedział.

- Faktycznie bardzo dobre. Takiej harmonii smaków jeszcze nie doświadczyłem a jadłem już z naprawdę wielu misek.- powiedział po chwili zastanowienia.

- Cieszę się, że ci smakowało.- odpowiedział i uśmiechnął się.

- No. A teraz przeproszę was na chwilę. Idę na balkon.

- Dobrze, ale potem powiesz mi co cię do mnie sprowadziło.- powiedział zanim pomyślał, że mogło to zabrzmieć troszkę zbyt (protekcjonalnie?)

- Jasne. Jak to zwykł mój dziad mówić. Każdy Shinobi po jedzeniu nie zapomni o paleniu.- powiedział uśmiechając się i wstając.

Wyszedł. Iruka pozbierał miseczki i włożył je do zlewu. Odwrócił się do wciąż siedzących za stołem chłopców.

- Jeszcze herbaty?- zapytał uśmiechając się.

- Podziękujemy, sensei. Pójdziemy już. Późno zaczyna się robić a ty pewnie chciałbyś odpocząć po tygodniu pracy.- powiedział Sasuke zanim Naruto zdążył otworzyć usta.

- W takim razie, do zobaczenia chłopcy. Zawsze jesteście tu mile widziani.- odpowiedział uśmiechając się w ten życzliwy, ciepły sposób.

Naruto troche niezadowolony, bo posiedziałby jeszcze, wstał i podszedł do niego. objał go ramionami i mocno przytulił. Iruka wciąż się łagodnie uśmiechał odwzajemniając uścisk. Saske pomyślał, że ci dwaj wyglądają jak rodzina. Jak ojciec z synem. O takim ojcu zawsze marzył. Takim, który okazałby mu trochę uczucia i ciepła. Iruka-sensei był jego zdaniem idealnym wzorcem ojca. Z jednej strony surowy, wymagający i karcący, ale z drugiej czuły i kochający. Jego uśmiech był taki naturalny. Zdecydowanie nie był z tych, co uśmiechają się sztywno kiedy muszą. Jego uśmiech miał w sobie naturalne, niemal matczyne ciepło. Pewnie przez to wszystkie dzieciaki tak do niego lgneły. Aż dziwne, że nie miał jeszcze kobiety. Chociaż w jego obecności Kakashi-sensei dziwnie się zachowywał.

Jego rozmyślania zostały nagle przerwane przez irytujący głos Naruto.

- Co tak stoisz? Pożegnaj się z Iruką-sensei.

- Ktoś już ci mówił, że jesteś idiotą, młotku?- warknął zanim pomyślał.

Jakoś same jego istnienie go drażniło i doprawdy sam nie wiedział czemu zadaje się z kimś takim więcej niż to jest wymagane. Miał wrażenie, że coś go do tego idioty ciągnęło. Podszedł do pogodnego bruneta. Ich dawnego nauczyciela.

- Nie przepraszaj. Było mi naprawdę miło, że przyszedłeś. A resztą się nie przejmuj.- odpowiedział niespodzianie przytulając go.

Sasuke w pierwszym momencie chciał się wyrwać, ale ramiona sensei'a były takie ciepłe. Dawały takie irracjonalne poczucie bezpieczeństwa i czegoś jeszcze, czego w tej chwili nie mógł uchwycić. Było nawet przyjemnie. Niezbyt świadomie wtulił się w niego. Nieśmiało objął ramionami. Czy tak się czuł Naruto, kiedy przybiegał tu zalany łzami albo z rozdartym sercem? Powoli zaczynał rozumieć, dlaczego go tak kocha. Iruki- sensei nie da się nie kochać. Jeśli ktoś twierdzi inaczej to tylko sam siebie próbuje oszukać. Niechętnie wydobył się z jego czułych ramion. Odsunął się. Nie patrzył na niego, bo miał wrażenie, że zaczynały się w nim budzić emocje, którym kazał zginąć, by nienawiść do brata wypełniała go całkowicie. Nie chciał jej stracić. Przecież miał zemstę do wykonania!

- Wpadnijcie jeszcze kiedyś.- powiedział Iruka.

- Dobrze.- odpowiedzieli równo.

Ruszyli w stronę korytarza a brunet za nimi, by ich odprowadzić. Kiedy wyszli pomachał im jeszcze na pożegnanie nie szczędząc uśmiechu. Zamknął drzwi i poszedł do salonu.

- Wybacz. Nie chciałem ich przegonić.- zaczął Asuma zionąc zapachem świeżo spalonej fajki.

- Nic się nie stało. To co cię do mnie sprowadza?- odpowiedział.

- Nie bój się nic strasznego ani śmiertelnie poważnego.- powiedział uśmiechając się lekko.- Masz plany na jutrzejszy dzień?

- Oprócz spania do południa i posiłku w Ichiraku? Nie.

- To bardzo dobrze, bo już masz.

- To znaczy? Jakaś misja?- zapytał zaintrygowany. 

- Misja wycieczka.- powiedział znów się uśmiechając. Sam nie wiedział czemu w jego obecności tak często się uśmiecha, ale jakoś inaczej nie potrafił.

- Jakieś szczegóły?

- Robimy wypad nad jezioro stałą ekipą. Też jesteś zaproszony. Dziewczyny powiedziały, że zaproszą jakiś chuuninów, żebyś nie czuł się nieswojo. Będziemy pić, pływać, jeść i bawić się na całego. Mam nadzieję, że nie odmówisz? Przyda ci się mała rozrywka a nie tylko praca i praca. Oszaleć można.

- Właściwie to czemu nie? dzisiaj skończę, co mam zrobić i mogę się z wami wybrać. Tylko nie piję alkoholu.

- Niby czemu? Bo masz słabą głowę? To żaden powód.

- Nie. już mi wystarczy. Jeszcze trochę czuję skutki ostatniego picia. A poza tym w poniedziałek mam zajęcia od rana i wolałbym nie przychodzić na kacu.

- Piłeś? Chyba nie sam, co?- zapytał podejrzliwie.

- Nie sam.- odpowiedział lekko się uśmiechając.

- Z innymi chuuninami? Chociaż w sumie nie widziałem cię na mieście.

- Nie. Przyplątał się taki jeden pies i nie chciał dać za wygraną.- Iruka postanowił zabawić się z nim w gierki słowne. Wiedział, że Asuma lubi łamigłówki, więc nie porozkminia. 

- Pies? Pijesz ze zwierzakami? Naprawdę źle z tobą.- zapytał marszcząc brwi z niedowierzaniem. Coś tu było nie tak. Zupełnie jakby nie chciał mu tego powiedzieć wprost. 

- A nom. Taki dość duży, białe futro, wkurzający...- kontunuował widocznie dobrze się bawiąc.

- Czekaj nie mówisz chyba o...- Asuma nagle doznał olśnienia.

- tak. właśnie tak. Przylazł z dwoma butelkami drogiej sake. Nie chciałem za bardzo scen przed drzwiami robić. No, nie dał się za nic zbyć.- Nie dał mu dokończyć jakby wypowiedzenie jego imienia miało jakąś tajemną moc przywołania. 

- Rozumiem. Uważaj na niego. Jak chcesz możesz go też zabrać na dłuższy spacer. Jak ci się uda. On się bawi z nami jeszcze niechętniej niż ty. Ciebie jeszcze idzie zrozumieć, ale jego?- powiedział uśmiechając się kącikiem ust.

- Dobrze, Asuma-san. To o której zbiórka, gdzie i co powinienem zabrać ze sobą.

- 9 rano przed zachodnią bramą. Co chcesz. Każdy deklarował zabrać ze sobą koc dla siebie, jakieś żarełko i picie. Też możesz wziąć coś dla siebie i twojego zwierzaka.- zemścił się. 

- Rozumiem.- odpowiedział i mimo wszystko lekko się zarumienił.

Bądź co bądź dziwnie to brzmiało, że on jest JEGO zwierzątkiem a Asuma to tak łatwo zaakceptował. Doprawdy jounini to niepojęty i zadziwiający stan umysłu. 

- Dobra. To też się będę już zawijał. Kurenai łeb mi urwie, że tak długo nie wracam.

- To do zobaczenia jutro.- Iruka powiedział miękko i uśmiechnął się.

Asuma odpowiedział mu gestem ręki. Zastanawiał się jakim cudem potrafi nadać głosowi takiej miękkości i ciepła? Jak on to do diaska robi? To jakieś jutsu, czy jak? Wyszedł i podążył prosto do domu.

Iruka zamknął za nim drzwi. Wszedł do kuchni i zrobił sobie herbaty. Poszedł do salonu skończyć rozpoczęta pracę. Kakashi gdzieś zniknął, więc musiał sam to zrobić. Jakoś nieszczególnie mu to przeszkadzało. Choć roche nurtowało, dlaczego tak nagle się zmył? Jednak te rozmyślania postanowił odłożyć na później. Teraz musi się skupić na pracy. Im szybciej skończy tym szybciej pójdzie spać. Jutro trzeba wstać wcześniej trochę i przygotować jakieś chociaz kanapki i może herbaty w termosie albo coś?

Porzucił rozmyślania i zatopił się w pracy. Tak go to pochłonęło, że nie zauważył, że ściemniło się a on mruży oczy, by coś w ogóle dojrzeć.

Nagle światło w salonie zapaliło się. Tak go to zaskoczyło, że mrużąc oczy przywykłe do mroku spojrzał sponad ostatniego zeszytu. No oczywiście. Kakashi. Któż by inny.

- O. Wróciłeś jednak.

- Piesy tak mają. A bynajmniej te ninja. Nie powinieneś czytać po ciemku. Wzrok sobie psujesz.- powiedział z nutą troski i jakiejś dziwnej zaczepki.

- Te zboczone na pewno.- odparował.

Kakashi uśmiechnął się szeroko ściągając maskę i nachylając się nad nim.

- Dla ciebie.- powiedział kładąc przed nim namiętnie czerwoną różę.

- Odezwał się w tobie romantyk, czy chcesz mi tym coś więcej powiedzieć?- zapytał podejrzliwie biorąc kwiat do ręki i jakoś tak automatycznie wąchając.

- Ktoś ci już mówił, że jesteś cholernie inteligentny?- mruknął mu do ucha.

- Jakoś nie.- powiedział rumieniąc się lekko i czując dziwny dreszcz, kiedy czuł na uchu jego ciepły oddech.

- Będę, więc pierwszym. To ja może ci pozmywam a ty dokończ pracę. Jeszcze herbaty?

- Chyba nie. Tak się już opiłem, że jeszcze jedna albo dwie i pęknę.- zaśmiał się.

- To już na razie nie przeszkadzam.- rzucił radośnie i zniknął w kuchni.

Iruka westchnął tylko ciężko i wrócił do przerwanej pracy. Teraz przynajmniej dobrze widział, co czyta. Skończył szybko. W końcu to tylko jedno wypracowanie. I to niezbyt długie. Wstał i wyprężył się przeciągając. Poszedł do kuchni. Oparł się o framugę i patrzył jak Kakashi faktycznie zmywa mu wszystkie brudy. Wygląd dość interesujacy.

- O. Iruś. Skończyłeś już na dziś?- powiedział łypiąc na niego okiem, ale nie przerywając zmywania naczyń.

- Tak.- odpowiedział krótko, lekko zmęczonym głosem.

- To co teraz robimy?- zapytał radośnie odkładając czysty talerz na suszarkę. 

- My?- zdumiał się równocześnie lekko rumieniąc.

- No tak. Mogę np. umyć ci plecki a potem nagrzać łóżko....- zaczął swoja wyliczankę.

- Nie ma mowy, zboku. Może byś poszedł spać do siebie?- burknął czując jak policzki zaczynają go palić. Kakashi był tak otwarcie zboczony. i najwyraźniej z tego dumny. 

- Pozwól mi chociaż spać na kanapie? albo podłodze?- nie dawał za wygraną. 

- A mówił ci ktoś, że jesteś irytujący i uciążliwy?

- Nie. Ty jesteś pierwszy.- powiedział bezczelnie, uśmiechając się radośnie. 

- Ech... Za jakie grzechy? Pod pewnymi warunkami.- westchnął zrezygnowany czując, że kompletnie nie ma siły się dzisiaj z nim szarpać.

- Co tylko zechcesz. Tylko nie obwaruj się zakazami za bardzo, dobrze?- powiedział robiąc bardzo smutną minkę.

- Po pierwsze ja idę pierwszy pod prysznic a ty mi nie przeszkadzasz. Po drugie nie ma włażenia mi do łóżka. Po trzecie wstajesz jutro wcześniej i robisz mi zakupy, bo nie mam już nic do jedzenia a śniadanie zjeść trzeba. Po czwarte idziesz jutro ze mną na wycieczkę.

- Zgadzam się na wszystko, choć z wielkim bólem zwłaszcza jeśli chodzi o dwa pierwsze punkty. Romantyczna wycieczka we dwoje? Mrrr?

- Nie. Asuma nas zaprosił.

- łe. Czekaj, czekaj. Powiedziałeś nas?

- Tak. Powiedziałem mu, że wczoraj razem piliśmy, więc powiedział, że mogę cię wziąć ze sobą, bo podobno nie chcesz się z nimi bawić.- potwierdził nie rozumiejąc, o co mogło mu chodzić.

- Acha. Ale zaklepuję sobie miejscówkę obok ciebie, dobra?

- Nawet możesz sobie wybrać czy chcesz z lewej czy prawej.- parsknął rozbawiony.

- Najchętniej obie, ale pewnie muszę się podzielić?

- No wypadałoby.

- Łe. A dostanę buzi na dobranoc?

- Zastanowię się. Idę do łazienki.- rzucił odklejając się od futryny. Lepiej się zmyć zanim zacznie się robić romantycznie niebezpiecznie. Jeszcze znowu go pocałuje i co wtedy?

- Dobrze. Zaraz kończę i tak. Obiecuję powstrzymać się od dołączenia. Tylko nie siedź tam za długo, bo zacznę się martwić a wtedy...- zamruczał nisko a Iruka pożałował, że jeszcze nie zabunkrował się w łazience albo lepiej w sypialni. Choć pewnie dla kogoś takiego taka przeszkoda to żadna przeszkoda jak będzie chciał się gdzieś dostać. 

- Tylko spróbuj a będziesz spał na wycieraczce.- zagroził mu.

- Rozważę, czy warte ryzyka zobaczyć co ty tam chowasz pod ubraniem.- odmruknął wcale nie zrażony i nie przejęty wizją spędzenia nocy na wycieraczce. Co za zbok jeden. 

- A chcesz, żeby to był ostatni twój widok?- zapytał ciągnąc ta farsę sam jeszcze nie wiedząc czy bardziej go to bawi czy irytuje. 

- Przynajmniej umrę szczęśliwy.- odpowiedział uśmiechając się trochę głupkowato i robiąc do Iruki maślane oczka. 

- Nikt nie mówił o umieraniu. To by była dla ciebie zbyt lekka kara. Więcej cię po prostu nie wpuszczę a za każdą próbę czegokolwiek dostaniesz w pysk. Zrozumiał?

- Ay, ay.- odpowiedział robiąc najsmutniejsze oczka jakie potrafił.

- To na mnie nie działa. Nic tym nie wskórasz.- skłamał gładko, choć z rumieńcem.

Kakashi uśmiechnął się tylko i wrócił do szorowania garów. Gwizdał sobie przy tym cicho i radośnie. Iruka pokręcił głową z dezaprobatą i poszedł się umyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro