rozdział 4
*Lucy*
Jest ciemno i przerażająco cicho nie wiem co robić. Jakąś postać w białej sukience zbliża się do mnie. I mówi.
- Choć ze mną...
- Gdzie? - pytam a w moim głosie słychać przerażenie.
- Tam gdzie mrok cię nie dosiegnie.
Szłam za dziewczynka zastanawiając się kim jest. Dotarlysmy na miejsce. Był to przepiękny ogród z czerwonymi różami był taki jasny. Taki kojący.
- Zostaniesz tu?
- A mam wybór?- powiedziałam.
- Tak masz możesz tu zostać lub wrucic...- uśmiechnęła się lekko
Kiedy tak siedzialysmy dowiedziałam się dużo o przodkach nas wiedźm...przybyliśmy z księżyca by pomagać ludziom. Wampiry zamieszkiwali ziemię wcześniej niż my czy ludzie. Kochałam Lukassa. I już wiedziałam co wybrać.
Nagle usłyszałam jakiś szept.
~ Lucy proszę wróć do mnie najdroższa...
To przecież głos Lucasa. Poszłam do małej i opowiedzialam jej o tym
- jesteś już gotowa.
- gotowa na co?
- Na to by wrócić i chronić swoje dziecko i męża.
- Co z moim dzieckiem? ! - ona tylko się lekko uśmiechała.
Zaczęłam spadać w ciemność. Strasznie się bałam.
Jest strasznie jasno. Rozchylilam powieki i ujrzałam mój pokój. Byłam podłączona do wielu kabli. Chciałam wstać ale nie miałam siły. Zauważyłam śpiącego Lucasa. Był taki przystojny. Niesmiertelni. Kocham go nie wiem co bym bez niego zrobiła. Nakierowalam jedną rękę na brzuch i go poglaskalam.
- Lucy...
- Przepraszam. Ile spałam?
- Cały tydzień. A do tego czemu mi nie powiedzialas o dziecku?- słyszałam w tych słowach żal i smutek- nie byłem wart tego by być ojcem
- Nie prawda...po prostu... pamiętam tylko jak strasznie się czułam i wymiotowalam...
- Co było potem mała powiedz.
- Nie pamiętam..,
- ahaaaa Lucy nie strasz mnie tak więcej kocham cię nie zostawiaj mnie
- dobrze ja cb też kocham...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro