Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Czwartek nadszedł zdecydowanie za szybko. Może wydawało mi się tak dlatego, że przez pół dnia siedziałam w szkole, zamiast z Matim. Może przez to, że właściwie codziennie po południu przychodziła do mnie Marta, więc czas z chłopakiem był bardziej ograniczony. W każdym razie za każdym razem wywalałam ją najszybciej jak się dało. Nie była za to obrażona ani nic, rozumiała moja sytuację. Nakręciła się, że widzi Elevena, ale wydaje mi się, że przyzwyczaiła się i właściwie gadała z nim normalnie, jak z człowiekiem.

Wychodziliśmy do kawiarni, na pizzę, do parku albo na plac zabaw. Jak można się było spodziewać, Elek usilnie twierdził, że jest na to za stary. Przekonał się do tej formy rozrywki po pierwszych dziesięciu minutach. I może to ja byłam zbyt niedojrzała, może nie chciał, żebym robiła coś bez niego. Tak czy tak oboje jesteśmy wariatami, a osiedlowe mamusie chyba zdążyły mnie znienawidzić.

Wieczory były ciepłe. Wychodziliśmy z domu zaraz po zmroku, rozkładaliśmy się na trawie i leżeliśmy w ciszy, wpatrując się w gwiazdy. Mało wtedy rozmawialiśmy, rzekłabym że prawie wcale. Samo patrzenie w niebo stanowiło swego rodzaju formę rozrywki, która odpowiadała nam tak po prostu, bez zbędnych słów. Trzymaliśmy się za ręce, słuchaliśmy świerszczy i było idealnie.

Tak czy tak czwartek nadszedł zdecydowanie za szybko. Pociąg Mateusza miał odjeżdżać za trzy i pół godziny. Siedzieliśmy w salonie u mnie w domu i oglądaliśmy głupawe seriale, zajadając się spaghetti mojej roboty. Zauważyłam, że przez cały tydzień moja mama zachowywała się jakoś cicho i spokojnie, prawie w ogóle mnie nie zaczepiała i nie zagadywała. Jak nie ona. W telewizji właśnie dziewczyna odkryła, że jej facet tak naprawdę mieszka z matką i robiła dramę na środku restauracji. To było tak głupie, że aż uznałam to za śmieszne. Mateusz skończył swoją porcję makaronu, odłożył talerz na stół i obrócił się bardziej w moją stronę.

- A właściwie do kogo jedziesz jutro na nagrywki? - zapytał z wyraźną ciekawością.

- Zaprosił mnie Unboxall - odparłam ze wzruszeniem ramion, wciągając do ust ostatnią kluskę.

- Będziesz nocowała w hotelu? Warszawa nie należy do małych miast, obyś mi tam nie zaginęła w akcji - roześmiał się.

- Będę nocowała u niego, tak jak u ciebie, kiedy jeszcze mnie szantażowałeś. Do domu wrócę w niedzielę - odłożyłam talerz na stół i również przesunęłam się na kanapie, żeby być bardziej w stronę chłopaka.

- Czekaj, czekaj... Będziesz nocowała w domu kolesia, którego właściwie nie znasz? Tak po prostu? I zgodziłaś się bez niczego?

- Skoro ci mówię, że tak, to raczej oznacza, że się zgodziłam. Poza tym sytuacja jest praktycznie taka sama jak w twoim przypadku na samym początku, więc proszę cię, oszczędź kazań. Rozróby też nie rób, bo to ja będę musiała posprzątać.

- Dlaczego miałbym robić rozróbę? - udał zdziwionego, ale wyczułam, że nie jest to całkiem szczere - Mam tylko nadzieję, że nic ci się nie stanie.

- Spokojnie, przeżyję. Zadzwonię do ciebie w niedzielę, zaraz jak wrócę do domu. Pasuje?

Elek nie odpowiedział, skinął tylko głową. Wgapiliśmy się z powrotem w telewizor, siadając do niego przodem. Siedzieliśmy bliżej siebie niż przed chwilą, stykając się kolanami. Na ekranie dziewczyna żaliła się właśnie przyjaciółce, jaki to jej facet jest beznadziejny, bo to jego matka jest bogata i ma jacht, a nie on. Akcja wciąż była idiotyczna, a dialogi tak sztuczne i głupie, że oboje się roześmialiśmy. To nie było zabawne, a my chichraliśmy się bez opamiętania.

Poczułam dłoń Mateusza na udzie. Delikatnie mnie głaskał, trochę niepodobnie do niego. Wyglądało to, jakby nie mógł się zdecydować, co właściwie chce zrobić z tą ręką. Strzepnęłam jego dłoń i jeszcze zanim zdążył się zdziwić, usiadłam na jego kolanach w taki sposób, że nasze twarze były na przeciwko siebie. Sama nie wiem, co mnie opętało. Przecież to ja robiłam za tą nieśmiałą stronę w naszym zwariowanym związku.

Mateusz znalazł miejsce dla dłoni na moich policzkach, co szybko wykorzystał, przyciągając mnie do pocałunku. Wplotłam palce w jego złote włosy, odwzajemniając pieszczotę. Nie był stanowczy ani zachłanny, raczej ostrożny i delikatny. Ale za to właśnie uwielbiałam Elevena, nigdy się nie spieszył, nie nalegał, na wszystko miał czas. Po chwili siedzieliśmy po prostu wtuleni w siebie i cieszyliśmy się ostatnimi godzinami, które mogliśmy spędzić razem.

Dwie godziny później staliśmy już na drugim peronie, czekając na pociąg Matiego. Akurat pogoda się popsuła i zaczęło dość mocno wiać. Wolałabym być w budynku dworca, ale zostało tylko kilkanaście minut. Obejmowałam oboma dłońmi gorącą czekoladę, którą kupiłam w dworcowym automacie. Mateusz obejmował mnie ramieniem w talii, uśmiechając się pod nosem.

- Więc... Co będziecie robić? W sensie ty i Unboxall.

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - Nie powiedział mi nic konkretnego. Podejrzewam, że to raczej on będzie robił rzeczy, a ja będę siedzieć obok i ładnie się uśmiechać - naprawdę spodziewałam się właśnie czegoś takiego.

- I tak jestem pewny, że wyjdzie dobrze. Mogę ci obiecać, że obejrzę.

- Dobra, obejrzysz. A jak nie, to następnym razem jak przyjedziesz, zostawię cię z Martą na godzinę w jednym pokoju.

- Obejrzę. Wystarczyłoby dwadzieścia minut z tą szajbuską - parsknął śmiechem, raczej nie chciał jej obrazić - Dobra, żartowałem. W sumie Marta jest w porządku. Znaczy, jak już normalnie ze mną gadała, to uznałem, że jest spoko.

- Masz rację, jest szajbuską. Ale moją najulubieńszą na świecie - Mateusz zrobił obrażoną minę, na co odpowiedziałam, dając mu lekko z łokcia w żebra.

Zaraz potem podjechał pociąg. Blondyn przytulił mnie mocno na pożegnanie, a potem jeszcze pomachał z okna wagonu. Chciałam, żeby mógł zostać dłużej, naprawdę. Pragnęłam spędzić z nim więcej czasu, ale musiałam jeszcze przygotować się do jutrzejszego wyjazdu. Wróciłam do domu autobusem miejskim, bardzo wyjątkowo jak na mnie. Mama jeszcze nie wróciła z miasta, więc miałam chwilę tylko dla siebie. Wyciągnęłam z szafy plecak, upchnęłam tam jakieś ciuchy na zmianę, piżamę, ręcznik i przybory toaletowe. Wszystko zmieściło się bez problemu. Zdjęłam z półki pierwszą z brzegu książkę, ale nie zdążyłam nawet usiąść na łóżku, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.

Spodziewała się, że nawet jeśli to tylko sąsiadka przyszła po cukier, i tak nastrój na czytanie bezpowrotnie przepadnie. Odłożyłam książkę i poszłam otworzyć. W progu zastałam Martę, która bez jakiegokolwiek przywitania wpadła do mieszkania, kierując się prosto do mojego pokoju. Czyli stało się coś ważnego. Zamknęłam drzwi, poszłam do kuchni i już po chwili znalazłam się w pokoju z dwoma szklankami soku pomarańczowego. Marta siedziała na łóżku i tupała zawzięcie lewą nogą. Podałam jej napój, który wypiła w trzy sekundy.

- Więc? Gadaj, co się stało - zachęciłam ją, bo że coś było nie tak, byłam akurat pewna.

- Rafał się stał - westchnęła - Wyobrażasz sobie, że napisał dzisiaj do mnie i zaprosił mnie na wypad do kina? Przypomnę ci, że wciąż umawia się z Gabrysią. No co za cham i prostak, nie wierzę w tych ludzi, naprawdę.

- Ja za to nie wierzę w ciebie - pokręciłam głową - Tylko po to tutaj wparowałaś? Przecież to nie pierwszy raz ktoś tak do ciebie napisał.

- To nie wszystko! - machnęła rękami w powietrzu - Wyobraź sobie, że następnie ten dupek wmówił Gabi, że to ja podrywałam jego! Ona z kolei poskarżyła się Michalinie, która odwołała moje zaproszenie na sobotnią domówkę. Niepojęte, jacy oni wszyscy są idiotyczni.

- Obie wiemy, że i tak będziesz to wyjaśniać, uda ci się, potem będziesz do mnie pisać, żebym też poszła. Tak jest za każdym razem. Masz - podałam jej drugą szklankę z sokiem - Tylko się nie opluj, jak ci powiem, gdzie będę w sobotę.

- No dawaj. Zaskocz mnie.

- Jadę do Warszawy nagrać film z Unboxall'em - na wszelki wypadek powiedziałam to dopiero po tym, jak szklanka z sokiem oddaliła się od ust Marty.

- Stara! Weź nie żartuj! Zgarnij mi jego autograf. Prooooszę. Albo nie! Zaproś go też czy coś i zapoznaj mnie. To jeszcze lepsza opcja. Sławna przyjaciółka to skarb, wiesz?

- Gdzieś to już słyszałam...

Takie oświadczenia ze strony Marty nie robiły na mnie dużego wrażenia. Przyjaźnimy się parę ładnych lat i jesteśmy stanowczo zbyt blisko, żeby obrażać się o takie teksty. Obie wybuchłyśmy śmiechem, a przyjaciółka wykończyła drugą szklankę soku. Potem połączyłam się z Mateuszem na Discordzie i rozegraliśmy kilka meczy Overwatch'a. Jutro szkoła, a potem kolejna długa jazda pociągiem. Zapowiada się piękny i męczący dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro