Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Nadszedł ostateczny dzień. No prawie. Jutro rano biorę plecak i wskakuję w pociąg do Poznania. Pokój w hotelu zarezerwowany, wszystkie rzeczy dzisiaj wieczorem dotarły na halę, w której ma się odbyć festiwal. Powinnam spać, żeby jak człowiek być wyspana na jutrzejszy dzień. Co prawda cała impreza pojutrze, ale czeka mnie jeszcze przygotowanie stanowiska, ogarnięcie planu, godzin i wszystkich innych dupereli, które muszą być ogarnięte, a przynajmniej powinny. Plan jest ogólnie dosyć prosty, kiedy dojadę do hotelu, zostawię plecak z ciuchami i rzeczami niezbędnymi do przeżycia tych dwóch dni, przebiorę się i dopiero pojadę na halę.

Niestety chyba trochę za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Jednak jakby nie patrzeć będzie tam zapewne dużo ludzi i jeśli nikt mnie nie pozna to będzie cud. Patrzeć na kogoś na ekranie a widzieć go twarzą w twarz z odległości metra to jednak różnica. Mimo wszystko będę się starała pozostać nieodkrytą. Strój mam już spakowany, a składają się na niego czarne leginsy bez zdobień, najzwyczajniejsze i najpospolitsze jakie istnieją oraz biała koszulka z krótkim rękawem i czarnym napisem New York, jaką można kupić dosłownie wszędzie. Dla bezpieczeństwa zamiast okularów założę soczewki i uczeszę włosy w kok, aby pokazać ich jak najmniej. Większość już zapewne uznaje to za paranoję, ale to nie jest najgorsze. Do wszystkiego jako dodatek pobawię się w typowego telewizyjnego bohatera, czyli założę maskę, jednak nie tylko na oczy, ale taką jak przedszkolaki na bal przebierańców, na całą buzię, w kształcie głowy króliczka. Tak, wiem, lepszej nie było, ale grunt, że nie będzie mnie widać. Teraz możecie mówić, że to już paranoja. Muszę przyznać, że nawet się z tym zgodzę.

Usłyszałam dzwonek telefonu. Ciekawe kto jest tak genialny, żeby dzwonić do mnie o północy. Wyciągnęłam rękę, sięgając po komórkę leżącą na stoliku nocnym i spojrzałam na wyświetlacz. Mało brakowało a bym się roześmiała. Dzwoniła Marta, moja dobra przyjaciółka. Powinnam się była domyślić, że to ona, no bo kto inny nie śpi w czwartek po północy, czy też właściwie już w piątek, poza nią? Ale zwykle kiedy chciała coś o takiej porze, pisała tylko wiadomość. Skoro dzwoni, musi mieć coś ważnego. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Nie śpisz? Dobrze. Zgadnij co! W życiu nie zgadniesz - przywitał mnie jej głos, zanim jeszcze zdążyłam się odezwać.

- No nie zgadnę - rzuciłam, udając zmęczoną. Ostatnie, czego potrzebowałam w tym momencie, to napalona Marta, więc miałam nadzieję na szybkie zakończenie rozmowy.

- Zdobyłam kasę na bilet na festiwal YouTube w Poznaniu w sobotę! Błagałam mamę od tygodnia i wreszcie mi pozwoliła. Nawet nie wiesz jak podekscytowana jestem! Słyszałam, że będzie tam Atamilana! Ogarniasz? Zobaczę ją na żywo i może uda mi się z nią pogadać albo zdobyć autograf. To niesamowite! Jest taka nieosiągalna, a tu proszę jaka szansa. Kto wie, może się pokaże bez zbędnych ceregieli? Rany, no umieram z ekscytacji, zaraz wybuchnę, przysięgam! A ty jedziesz? I nie mów, że nie masz kasy, bo zawsze jakąś masz. A nawet jeśli nie to twoi rodzice są bardziej ugodowi. Dawaj, będzie nieziemsko!

Wysłuchałam całego tego monologu w absolutnej ciszy. Marta będzie na festiwalu. Chce porozmawiać z Atamilaną, znaczy ze mną. Co ja zrobię, jeśli ona mnie rozpozna? Będę co prawda w masce, ale to moja przyjaciółka, znamy się od lat. Chociaż jakby się tak zastanowić, to u superbohaterów działało to zwykle jak złoto i nawet rodzina nie wiedziała o ich prawdziwej tożsamości. A z drugiej strony, to prawdziwe życie, a nie telewizja, losowa sytuacja, a nie tani scenariusz.

- Żyjesz tam? - głos przyjaciółki wyrwał mnie z przemyśleń.

- Taa... Nie jadę na festiwal. Mam zaplanowaną wizytę u okulisty - wymówka wymyślona na szybko, ale najwyraźniej skuteczna, bo Marta tylko westchnęła, wyraziła swój żal, po czym się rozłączyła.

Moje zadanie przetrwania soboty podskoczyło właśnie level trudności wyżej. A w skali do dziesięciu i tak dawałam mu już dwanaście. Jedyna nadzieja w tym, że blondynka będzie zbyt podekscytowana, żeby kojarzyć jakiekolwiek fakty albo jakimś cudem nie pojawi się przy moim stanowisku, na co szanse przewiduję raczej marne. No cóż, raz się żyje, a skoro mogłam zasypać cały salon mąką, tylko po to, żeby porobić orzełki i przetrwać burę od mamy, kilkuminutowe starcie z Martą na kilkutysięcznej imprezie też nie powinno być aż tak wymagające. Przynajmniej tak będę sobie powtarzać, może do soboty uda mi się w to uwierzyć. Ułożyłam się wygodniej i owinęłam kołdrą, mimo że była połowa lipca. O dziwo, zasnęłam już bez problemów.

***

No nie, zaraz się spóźnię! Dlaczego nigdy nie mogę być nigdzie na czas?! Wbiegłam do budynku stacji, a potem wypadłam na pierwszy peron. Zostały dwie minuty do odjazdu, a ja musiałam się dostać podziemnym przejściem na peron numer dwa. Na domiar złego założyłam długą, zwiewną spódnicę, w którą okropnie się plątałam podczas biegu. Byłam już czerwona i zdyszana, ale udało mi się dotrzeć dosłownie w ostatniej chwili. Kilka sekund później drzwi zatrzasnęły się i pociąg ruszył. Dobrze przynajmniej, że wcześniej kupiłam bilet, bo nie zdążyłabym za żadne skarby, a u konduktora są dwa razy droższe. Znalazłam wolne miejsce, rzuciłam plecak pod nogi i usiadłam, próbując złapać oddech. W życiu chyba jeszcze nie biegłam tak szybko.

Gdy już doprowadziłam się mniej więcej do porządku, wyciągnęłam z małej torebeczki telefon i słuchawki. Czekały mnie trzy godziny jazdy, więc trzeba było je jakoś spożytkować, a muzyka była jednym z sensowniejszych sposobów, żeby to zrobić. Bez większego zastanowienia wybrałam Still Waiting. Później niech lecą po kolei, ale to ma być pierwsze i już. Za jakieś pięć minut i tak wyłączę się na tyle, że słowa przestaną do mnie docierać. Jeszcze zanim poddałam się bezdennemu pragnieniu przestania myśleć, sprawdziłam Instagrama i Fecebooka. Nic ciekawego, poza tym, że Eleven dodał zdjęcia hotelu, oznaczone lokalizacją Poznań. Czyli się nie myliłam, on też będzie jednym z wystawców na jutrzejszym festiwalu. Może mogłabym zdobyć się na to, żeby poprosić go o autograf? W sumie czemu by nie spróbować, to może być niepowtarzalna okazja, żeby pogadać z nim na żywo. Z powodu chociażby takiego, że więcej nie zgodzę się na żadne występy ani inne tego typu pierdoły. To będzie pierwszy i ostatni raz, kiedy ktokolwiek będzie miał okazję zobaczyć mnie na żywo. Potrząsnęłam głową, odpędzając wszystkie myśli i wsłuchałam się w muzykę. Zamknęłam oczy i oparłam się o fotel.
Tylko spokój mnie uratuje, więc czemu mimo tej świadomości jakoś nie mogę go uzyskać?

~~~

Jest i pierwszy rozdział, pełen wątpliwości i rozterek (tak naciąganych jak w tanim romansie, ale co z tego), a w następnym będzie już spotkanie z Elkiem. Festiwal może jeszcze nie, ale 11 na pewno się pojawi, i to na dłużej niż zapewne myślicie. Bo czy konfrontacja musi odbyć się dopiero na hali? Jakieś pomysły co do prawdopodobnych wydarzeń?
Zapraszam do aktywnego wyrażania planów i opinii, jeśli ktoś ma jakieś teorie spiskowe, bo czytam je niezwykle chętnie.
Czekam i do następnego.
Ata

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro