Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2. Nowy dom.

Kolejny dzień w Londynie. Szłam niedaleko stoisk z jedzeniem. Tego dnia byłam bardzo głodna. Nie mogłam wytrzymać kiedy patrzyłam na różne smakołyki. Podeszłam szybkim krokiem do jednego ze stoisk i zabrałam z niego jabłko. Zaczęłam biec ile miałam siły w nogach. Za sobą słyszałam krzyki trzech facetów. Dobiegłam do ślepego zaułka. Wiedziałam, że zaraz mnie dopadną. Po chwili przybiegli. Dwaj z nich trzymali kije w dłoniach. Dobiegli do mnie i zaczęli mnie szarpać i bić kijami po miejscu żeber oraz pleców. Błagałam o litość w między czasie płacząc. Nagle usłyszałam krzyk jakiegoś mężczyzny.

-Ej wy zostawcie tą młodą damę!- Spojrzałam w stronę odgłosu. Stał tam wysoki mężczyzna, a u jego boku stał jakiś chłopak.

-Kim niby jesteście, że nam każecie zostawić tą złodziejkę?- Odpowiedział jeden z moich oprawców.

-Sam byś kradł gdybyś był bezdomnym i głodny!- Krzyknęłam próbując złapać oddech.

-Przymknij się bachorze!!- Wtedy inny z nich kopną mnie w brzuch w między czasie krzycząc.

-Jestem hrabia Ciel Phantomhive.- Popatrzyłam na tego dzieciaka błagalnym wzrokiem. Po moich policzkach płynęły łzy. Po chwili ci co mnie bili poszli sobie. Do mnie podszedł ten wysoki mężczyzna. Miał na sobie strój prawdopodobnie dla lokaja. Uklęknął przede mną i wystawił w moim kierunku dłoń. Mężczyzna zaczął rozmowę gdy chłopak który przedtem się przedstawił zaczął się do mnie zbliżać.

-Nic panience nie jest?

-T-tak wszystko w porządku.- Powiedziałam chwytając dłoń mężczyzny. Kiedy stanęłam na nogi prawie się wywróciłam lecz mężczyzna w ostatniej chwili zdążył mnie złapać.

-Jak masz na imię?- Spytał się chłopak kiedy stał przy mnie z drugiej strony mężczyzny.

-Victoria. Czemu panowie mi pomogli?

-Mój pan nie mógł patrzeć jak cierpisz, panienko.- Odezwał się mężczyzna w czarnym garniturze.- Gdzie moje maniery. Nazywam się Sebastian Michaelis, a ten młody człowiek to mój pan. Hrabia Ciel Phantomhive.- Powiedział Sebastian pokazując jedną ręką na chłopaka. Spojrzałam na niego. Wtedy przemówiłam kiedy w końcu udało mi się utrzymać na swoich nogach.

-Bardzo miło mi. Dziękuję także za pomoc lecz teraz muszę iść.- Leciutko dygnęłam i zaczęłam iść w kierunku wyjścia z alejki. Wtedy gdy kilka kroków byłam oddalona od hrabiego oraz jego towarzysza gdy wzięłam głęboki oddech poczułam ukucie w miejscach żeber. Upadłam na kolana i zaczęła się dusić. Próbowałam zdobyć oddech lecz zaczęłam się bać. Usłyszałam jak ktoś do mnie podbiega. To były nie dawno poznane przeze mnie osoby. Sebastian wziął mnie na ręce i poszedł do karocy wraz ze swoim panem. Więcej nie pamiętam, ponieważ straciłam przytomność. Obudziłam się w jakimś wielkim łóżku. Na sobie miałam koszulę nocną. Trochę się wystraszyłam. Od razu pomyślałam iż to Sebastian mnie przebrał. Zauważyłam na lewym nadgarstku bandaże. Wtedy do pokoju wszedł Sebastian. W jednej dłoni miał jakieś ubrania. Zaś w drugiej miał tacę z czymś do jedzenia. Podszedł do łóżka i położył na moje kolana tacę, a na łóżko ubrania. Spojrzałam na niego zaskoczona.

-Zjadaj panienko inaczej nie będziesz miała sił.

-Mam dwa pytania.

-Słucham cię.

-Po pierwsze z kąt ja się tu znalazłam?

-Panicz prosił bym cię tu przyniósł.

-Rozumiem. Lecz kto mnie...- Nie dokończyłam, ponieważ mężczyzna mi przerwał.

-Pokojówka. Lecz teraz jedz.- Po chwili wyszedł. Spojrzałam na tacę. Zaczęłam powoli jeść. Już bardzo dawno nie jadłam czegoś takiego. Gdy skończyłam położyłam tacę na szafkę obok łóżka. Wstałam. Wzięłam do rąk ubrania które Sebastian położył na łóżku gdy przyszedł. Były to różne suknie. Jednak moją uwagę przykuła czarna suknie z czerwoną kokardą z tyłu. Ubrałam ją. Trochę było mi trudno, ponieważ na prawym ramieniu mam bandaże. Lecz po chwili byłam już ubrana. Do sukni założyłam czarne baletki z czerwonymi różyczkami. Wtedy do pokoju wbiegła jakaś dziewczyna. (Zdjęcie poniżej)

Dziewczyna gdy przekroczyła próg drzwi potknęła się o własne nogi. Spadła na ziemię. Podbiegłam do niej. Uklęknęłam przed nią. Wystawiłam w jej kierunku rękę i spytałam.

-Wszystko w porządku?- Wtedy ona podniosła głowę. Niepewnie chwyciła mą rękę i pomogłam jej wstać. Dziewczyna przemówiła kiedy zauważyłam, że z jej nosa leci krew. Chwyciłam za chusteczkę która leżała na tacy. Podeszłam do niej i przyłożyłam ją do miejsca z kąt spływała krew.- Więc pewnie to ty jesteś tą dziewczyną która mnie przebrała i tak w ogóle jak się nazywasz?

-Jestem Mey-rin, a ty?

-Victoria. Miło mi cię poznać.

-I wzajemnie.- Powiedziała gdy zdejmowałam chustkę od jednej z dziurek jej nosa. Po chwili Mey-rin zaczęła ze mną iść na dół opowiadając o wszystkich mieszkańcach posiadłości. Kiedy rozmawiałyśmy zaczepili nas dwaj chłopcy i staruszek popijający herbatę. (Zdjęcie poniżej)

Chłopak z papierosem w ustach zaczął rozmowę.

-Hej Mey. Co to za jedna?

-To Victoria.

-Ja jestem Finnian. To Bard, a ten który popija herbatę to Tanaka.

-Miło mi was poznać.

-Nam również.- Odpowiedzieli razem Finnian i Bard.

-Ho ho ho.- Powiedział Tanaka.

-Widzę, że panienka już się lepiej czuje.- Powiedział ktoś stojący za mną i Mey. Odwróciłam się. Tą osobą okazał się Sebastian.

-Tak już mi lepiej. Chciałabym też podziękować za ubrania.

-Ależ nie ma za co. A teraz proszę panienkę za mną. Panicz na panienkę czeka.

-Już idę. Na razie.

-Pa!- Krzyknęła cała trójka prócz Tanaki która nadal popijał herbatę. Podeszłam do Sebastiana. Ten bez słowa zaczął iść. Szłam obok niego. Po chwili weszliśmy do pewnego z pomieszczeń. Po wejściu do niego Ciel prosił mnie abym usiadła na krześle. Wykonałam jego polecenie. Chłopak zaczął rozmowę.

-Jak się czujesz?

-Lepiej. Dziękuję za pomoc lecz powinnam już iść.

-Poczekaj chwilę. Powiedz mi. Tam w tej uliczce. Czemu cię bili i powiedzieli, że jesteś złodziejką?

-Długa historia. Nie chce zabierać panu czasu.

-Mamy czas. Po za tym mów mi po imieniu zgoda. Ja też będę mówił ci po imieniu.

-No dobrze. Wiec... Zanim zacznę opowiadać chciałabym wiedzieć jaki dziś dzień.

-Dokładnie 21 czerwca.- Kiedy usłyszałam tą datę poczułam ukucie w sercu. Dziś mijała 11 rocznica śmierci moich rodziców. Wstałam z siedzenia i powiedziałam.

-Ja... Przepraszam na chwilę.-Powiedziałam i wybiegłam przez drzwi. Gdy wybiegłam z budynku zauważyłam iż znalazłam się prawdopodobnie w ogrodzie. Usiadłam pod jednym z drzew. Twarz schowałam w kolana które przyciągnęłam do swojej klatki piersiowej. Zaczęłam cicho płakać. Nagle poczułam jak coś ociera się o moje nogi. Uniosłam głowę i zauważyłam 2 kotki. Jeden czarny a drugi brązowy. Wytarłam oczy wzięłam na kolana czarnego kociaka. Kot polizał jeden z moich policzków. Westchnęłam i powiedziałam do zwierzaków kiedy odkładałam czarnego zwierzaka na ziemię.- Wy macie szczęście. Przynajmniej macie siebie nie to co ja.- Wtedy usłyszałam szczekanie psa. Spojrzałam w stronę kotów które uciekły na drzewo. Obok mnie pojawił się chłopak. Zachowywał się jak pies. Spojrzał na mnie. No i wtedy położył swoją głowę na moich kolanach. Zaczęłam go głaskać po głowie. Gdy tylko zamknęłam oczy słyszałam krzyki swoich rodziców i obraz ich martwych ciał. Lecz kiedy z powrotem je otworzyła zrozumiałam, że jedynie swoich rodziców zobaczę we śnie.

-Tutaj siedzisz.- Spojrzałam w górę i zauważyłam Sebastiana. Wzięłam wdech i poczułam jak po policzku spłynęła łza. Po chwili obok mnie usiadł Sebastian.- Coś musiało się stać skoro panienka wybiegła z gabinetu panicza.

-Czy straciłeś kiedyś osoby które były dla ciebie ważne?

-Z kąt takie pytanie?

-Z ciekawości.- Powiedziałam dalej głaskając stworzenie śpiące na mych polanach.

-Nie. Lecz panicz Ciel stracił rodziców. Ale została jeszcze jego narzeczona, ja i służba panicza.

-Rozumiem. Chodzi o to iż dziś jest 11 rocznica śmierci moich rodziców. Musiałam w wieku 3 lat radzić sobie na ulicy. Często przychodziły do mnie bezdomne koty. Każdy z nich był mi bliski.

-Czyli chcesz powiedzieć, że lubisz koty.

-Tak. Często w zimne noce kładły się przy mnie jakby chciały mnie ogrzać swym futrem.

-Sebastianie gdzie ty... O tu taj jesteście.- Tą osobą okazał się Ciel. Sebastian wstał z ziemi. Uniosłam głowę zwierzaka lecz ten akurat się zbudził i wskoczył na Sebastiana i zaczął go lizać po policzku. Ta sytuacja była nieco zabawna. Zaśmiałam się cicho kiedy wstawałam z ziemi.

-Wybacz Ciel, że wybiegłam z twojego gabinetu.- Powiedziałam ze spuszczoną głową. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Spojrzałam w górę. Zauważyłam twarz Ciela. Uśmiechał się. Odwzajemniłam czyn.

-Może powiesz mi co się stało, że wybiegłaś z mojego gabinetu?- Spytał się Ciel gdy zdjął dłoń z mojego ramienia. Spojrzałam na Sebastiana. Próbowałam opanować emocje. Lecz w środku czułam ból i cierpienie.

-Paniczu później ci wszystko wyjaśnię.- Powiedział Sebastian w momencie gdy razem z panem posiadłości spojrzeliśmy w jego kierunku.

-Rozumiem.- Odparł Ciel kiedy całą trójką wracaliśmy do posiadłości. Gdy byliśmy w środku od razu do nas podbiegli służący Ciela.- Sebastianie idź do kuchni i zacznij robić kolację.

-Yes my lord.- Powiedział Sebastian klęcząc przed Cielem na jednym kolanie, a prawą rękę przyłożył do serca. Po chwili poszedł w swoją stronę.

-Victoria jeśli będziesz miała jakieś pytanie to przyjdź do mojego gabinetu.

-Dobrze.- Odpowiedziałam gdy młody hrabia poszedł do swojego gabinetu. Wtedy do mnie podbiegł zwierzak którego wcześniej głaskałam. Zaczął szczekać i przytulać się do mnie.

-Pluto przestań!- Krzyknął Bard próbując oderwać zwierzaka ode mnie. Jednak ten warczał dalej przytulając się do mnie. Nagle skoczył na mnie i zaczął lizać mój policzek. Finnian i Bard próbowali go ode mnie odkleić. Jednak ten warczał i kiedy któryś z chłopaków próbował mnie odciągnąć od niego ten próbował ich ugryźć.

-Sebastianie pomóż nam!!!- Krzyknęła cała trójka kiedy znowu podjęli próbę odciągnięcia mnie od zwierzaka. Po chwili na korytarzu pojawił się Sebastian.

-Pluto noga.-Powiedział czarno włosy. Wtedy zwierzak odszedł ode mnie i usiadł obok Sebastiana.- Wyjaśnijcie mi co się tutaj stało.- Powiedział Sebastian gdy Mey pomogła mi wstać. Bard drapał się po karku gdy zaczął mówić.

-No bo Pluto naskoczył na Victorię. Zaczął ją lizać po policzku. Zaś gdy próbowaliśmy go odciągnąć od niej to warczał na nas.

-Lecz jak ja i Bard chcieliśmy wyrwać ją z uściska Pluta ten momentami chciał nas dziabnąć.- Powiedział Finnian gdy razem z Bardem patrzyli na mężczyznę groźnym wzrokiem.

-A pomyślałeś co by się stało gdyby ona...- Powiedziała zdenerwowana Mey-rin jednak przerwałam jej.

-Mey nic mi nie jest. Po prostu chciał się pewnie pobawić. Albo cieszył się na widok nowej osoby.- Powiedziałam przerywając Mey.

-Racja. Pluto zostaniesz tu jeśli nie będziesz przeszkadzał paniczowi i panience Victorii.- Powiedział Sebastian patrząc na zwierzaka.- Chodź panienko kolacja już jest gotowa.

-Już idę.- Powiedziałam podchodząc do niego. Oboje poszliśmy do jadalni gdzie czekał już na nas Ciel. Usiadłam na przeciwko pana domu przy stole.

-Posłuchaj jutro po śniadaniu chciałbym z tobą porozmawiać.- Powiedział Ciel. Spojrzałam na niego.

-Rozumiem. Życzę smacznego.

-Nawzajem.- Powiedział chłopak. Zaczęliśmy jeść. Po kolacji poszłam do pokoju. Wzięłam koszulę nocną i poszłam do łazienki. Zdjęłam opatrunki i położyłam je na szafkę. Po kąpieli i przebrania się w koszulę nocną usiadłam na łóżko i zaczęłam się zastanawiać nad kilkoma sprawami. ,,Ciekawe o czym chce porozmawiać ze mną Ciel? Czemu nosi przepaskę na prawym oku?" Zastanawiałam się tak do puki ktoś zapukał do drzwi.

-Proszę.- Wtedy do pokoju wszedł Sebastian.- Czy coś się stało Sebastianie?

-Nie. Tylko przyszedłem aby zmienić ci opatrunki.- Powiedział zamykając drzwi od pokoju. Usiadł obok mnie na łóżku. Podałam mu lewą rękę. Zaczął mi ją smarować jakąś maścią, a następnie zaczął związywać bandażem. Gdy skończył wiedziałam iż ma zamiar teraz opatrzeć moje prawe ramie. Nagle do pokoju wbiegła Mey. Sebastian zostawił nas same. Dziewczyna opatrzyła moje ramie. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy lecz po chwili dziewczyna powiedziała podchodząc do drzwi.

-Dobranoc Victorio.

-Dobranoc Mey.- Wtedy ona wyszła. Położyłam się do łóżka i przykryłam się kołdrą. Kiedy zasypiałam usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Następnie usłyszałam jak ta osoba gasi świecę. Następnie zasnęłam.

(Perspektywa Sebastiana)

Właśnie wybiła 03:00 w nocy. Wszyscy po za mną spali. Siedzę właśnie w ogrodzie na ławce i głaszczę czarnego kotka. Nagle przybiegł Pluto przez którego kot uciekł na drzewo. Chwycił za nogawkę moich spodni i zaczął ciągnąć w stronę posiadłości.

-O co ci chodzi Pluto?- Spytałem się go kiedy zaczął biec w stronę posiadłości szczekając w między czasie.- Pluto cicho bądź inaczej wszystkich obudzisz!- Krzyknąłem kiedy zacząłem biec za piekielnym ogarem. Kiedy dobiegłem do drzwi Pluto szczekał i piszczał na drzwi. Pognałem zwierzaka do ogrodu. Szybko wszedłem do środka. Gdy chodziłem po korytarzach usłyszałem krzyki. Pobiegłem w stronę odgłosu. Krzyki dobiegały z pokoju panienki Victorii. Wszedłem tam bez pukania. Zauważyłem, że dziewczyna krzyczy przez sen, a po jej policzkach płynęły łzy. Podszedłem do łóżka i lekko potrząsnąłem jej ramie.

-Panienko proszę się obudzić.- Jednak nie było żadnej reakcji z jej strony. Nadal krzyczała przez sen. Lecz teraz wydawało mi się, że teraz bardziej płacze niż krzyczy.

-Błagam nie zabijaj mnie!- Krzyknęła Victoria nadal się nie budząc. Lecz nagle się budziła. Nie zauważyła mnie. Zaczęła głośno płakać.

(Perspektywa Victorii)

Płakałam i nie mogłam się uspokoić. Poczułam czyjąś obecność. Zaczęłam się nerwowo rozglądać nadal nie mogłam się uspokoić. Jedynie bardziej się zdenerwowałam. Usłyszałam czyjś oddech obok mnie. Wzięłam poduszkę i z całej siły walnęłam ją w miejsce gdzie słyszałam oddech.

-Czego ode mnie chcesz?!- Krzyknęłam powoli znów płacząc.

-Spokojnie panienko.- Poznałam ten głos.

-S-Sebastian?- Spytałam gdy zapaliła się świeca. Po moich policzkach zaczęły ponownie spływać łzy.

-Wszystko w porządku panienko?- Nie odpowiedziałam. Jedynie przytuliłam się do Sebastiana. Zaczęłam ponownie płakać. Poczułam jak mężczyzna odwzajemnił mój czyn i zaczął głaskać moje plecy i głowę. Powoli się uspokoiłam. Po chwilę już nie byłam w jego objęciach.- Co ci się śniło?- Spytał się ze zmartwieniem w głosie Sebastian. Patrząc mi w oczy i głaszcząc mój policzek.

-Możemy jutro o tym porozmawiać? Nie dam teraz rady.

-Rozumiem. Spróbuj zasnąć, dobrze?- Pokiwałam głową. Położyłam się ponownie do łóżka. Sebastian przykrył mnie kołdrą. Lecz kiedy chciał już iść w stronę drzwi chwyciłam go za nadgarstek.

-Sebastianie proszę zostań przy mnie do póki nie zasnę.

-Dobrze Victorio.- Sebastian położył się obok mnie na łóżku. Zgasił świece. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Po jakimś czasie znowu zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro