Rozdział 4. Zaczęcie pracy.
Minęły 2 tygodnie od kąt siedzę w pokoju. Sebastian mówił, że przez pierwsze 4 dni było źle. Wtedy całymi dniami i nocami spałam jedynie byłam budzona aby zjeść coś albo zostać z pomocą Mey wykąpana lub żeby Sebastian podał mi leki. Mówił także, że musiał siedzieć przy mnie całe noce z powodu iż miałam gorączkę. Lecz od paru dni jest lepiej. Codziennie Sebastian przychodził do mnie aby podawać mi leki i zmieniać opatrunek na głowie. Ale od tygodnia przestał mówiąc, że już nie ma rany. Często też do mnie przychodził Pluto który wskakiwał na łóżko i prosił o głaskanie lub zostawał na noc by mnie pilnować. Właśnie siedzę na łóżku nie dawno co Sebastian wyszedł z pokoju po podaniu mi śniadania. Strasznie mi się nudziło więc wstałam z niego. Zakręciło mi się w głowie. Wzięłam głęboki oddech i chwiejnym krokiem podeszłam do szafy z której wyciągnęłam białą z czarnymi dodatkami sukienkę. Poszłam do łazienki i ją ubrałam. Na nogi założyłam fioletowe baletki. Gdy wyszłam z pokoju nikogo nie widziałam na korytarzu. Pokierowałam się na schody. Kiedy do nich doszłam usłyszałam znany głos.
-A panienka nie powinna wypoczywać w łóżku?- To był Sebastian. Odwróciłam się w jego stronę.
-Powinnam lecz znudziło mi się trochę i postanowiłam przejść się po ogrodzie.- Odpowiedziałam na pytanie Sebastiana.
-Dla pewności weź to.- Powiedział Sebastian podając mi laskę.
-Ja nie mogę. Ona należy do Ciela.
-To rozkaz panicza.- Dodał krótko Sebastian.
-Rozumiem.- Powiedziałam biorąc do ręki laskę. Następnie oboje zeszliśmy ze schodów. Sebastian poszedł w swoim kierunku, a ja poszłam za dom. Kiedy wyszłam na świeże powietrze zauważyłam jak Bard i Mey-rin uciekali przed jakimś ogromnym wilkiem, a Finnian go gonił. Usłyszałam miauczenie. Spojrzałam na swoje stopy gdzie o moje nogi ocierał się czarny kotek. Usiadłam na schody. Laskę położyłam obok. Wzięłam kociaka i zaczęłam go głaskać po grzbiecie. Nagle usłyszałam.
-Plu plu wracaj!- Kociak uciekł, a do mnie przytulił się Pluto. Wtedy zaczął mnie lizać po twarzy. Lecz przestał, ponieważ podbiegł za patykiem do który rzucił Finnian. Podniosłam się z ziemi chwytając laskę w między czasie. Kiedy zeszłam do przyjaciół cała trójka mnie przytuliła. Zaczęłam spacerować wraz z nimi. Lecz po chwili chłopaki i Mey musieli wrócić do posiadłości. Więc zaczęłam sama sobie chodzić po ogrodzie. Ciągle rozmyślałam nad tym co zrobił dla mnie Ciel i Sebastian. Z zamyśleń usłyszałam jakiś śmiech. W oddali zauważyłam tego samego gościa co w śnie. Zaczęłam się cofać. Nagle nadepnęłam na jedną z gałęzi przez co ona pękła. Chłopak spojrzał na mnie i zaczął biec w moją stronę. Sama zaczęłam biec w stronę posiadłości. Mój oddech i serce przyspieszyły. Czułam się jak we śnie który przeżyłam kiedy pierwszy raz tu nocowałam. Nagle się przewróciłam i mnie dopadł. Stanął nade mną z uruchomioną piłą mechaniczną w górze. Zaczęłam krzyczeć.
-Zostaw ją!- Usłyszałam krzyk Sebastiana. W jego głosie słyszałam złość.
-Sebciu!! Ty mój Romeo!- Krzyknął ten pajac i pobiegł do Sebastiana. Wstałam z ziemi. Opierając się laską. Czerwono włosy już chciał za pewnie przytulić Sebastiana lecz ten odsunął się. Więc ten czerwony wariat z piłą mechaniczną wylądował na ziemi. Sebastian podszedł do mnie szybkim krokiem i spytał.
-Wszystko w porządku panienko?- Zapytał z troską w głosie Sebastian.
-Tak. Jedynie najadłam się strachu.- Powiedziałam akurat w momencie kiedy ten świr wstawał z ziemi. Schowałam się za Sebastianem. Zauważyłam jak w jednej ręce trzyma piłę tego wariata. Czerwono włosy spojrzał na mnie jakby chciał mnie zabić wzrokiem. Przełknęłam ślinę. Sebastian chyba musiał wyczuć, że się przestraszyłam. Zauważyłam jak bardziej chowa mnie za swoimi plecami.
-Czego chcesz? Po co tu przyszedłeś?- Zapytał się bardziej wkurzony Sebastian.
-Nie na takie przywitanie czekałem. Sebciu.- Powiedział ten typ z rumieńcami na policzkach. Nagle Sebastian rzucił w jego stronę piłę. Zamknęłam oczy by nie widzieć jak obrywa.- Czyżbyś celował w twarz damy.- Sebastian nic nie powiedział tylko wziął mnie na ręce i pobiegł do posiadłości. Kiedy Sebastian wszedł ze mną na rękach do mojego pokoju postawił mnie na ziemię. W jego minie widziałam, że jest wkurzony jak i zdenerwowany. Zmartwiło mnie to.
-Sebastianie wszystko w porządku?- Spytałam się kładąc mu rękę na ramię.
-Tak. Nic ci nie zrobił?- Powiedział bez żadnych uczuć.
-Na szczęście nie. Dlaczego ten gostek zna twoje imię?- Odparłam zdejmując dłoń z jego ramienia.
-Nie wiem.- Powiedział stając do mnie plecami. Miałam przeczucie iż coś ukrywa.
-Sebastianie przecież widzę, że ty coś przede mną ukrywasz.- Powiedziałam stając przed nim i kładąc dłonie na jego policzki.- Proszę jeśli nie chcesz mówić to mi powiedz. Lecz kiedy rozmawiałam z tobą i innymi poczułam się po raz pierwszy po tych kilku latach naprawdę szczęśliwa. Traktuję was jak rodzinę.- Powiedziałam patrząc w jego oczy. Wtedy zaczęły się w moich zbierać łzy. Podeszłam do łóżka i na nie usiadłam. Wytarłam łzy. Po chwili obok mnie usiadł Sebastian.
-Rozumiem twoje zmartwienie. Obiecuję ci, że wszystkiego się dowiesz ale w swoim czasie. A teraz nie płacz. Panicz powiedział mi, że będziesz tutaj pracować.
-Tak. 2 tygodnie temu miałam powiedzieć o tym reszcie. No ale wyszło jak wyszło.
-Racja. Czyli już jutro zaczniesz z mani pracę?
-Chyba tak. Tylko nie wiem co i jak robić.
-Spokojnie przez te kilka dni będziesz mi pomagać.
-Rozumiem.
-Muszę już iść więc do zobaczenia panienko.- Powiedział Sebastian i wyszedł z pokoju. Po kilku godzinach i kolacji poszłam spać. Następnego dnia w szafie znalazłam strój pokojówki. (Zdjęcie poniżej)
Wzięłam go i poszłam do łazienki. Kiedy go ubrałam zeszłam na dół. Kiedy szłam do kuchni zaczepili mnie Mey, Fin i Bard. Po ich minach wiedziałam, że są zaskoczeni. Ciszę przerwała Mey który cały czas się mi przyglądała.
-Victoria. Czemu masz na sobie strój pokojówki?- Spytał się z zaciekawieniem Fin.
-W skrócie Ciel zaproponował mi pracę, a ja się zgodziłam.- Kiedy to powiedziałam wszystkich zatkało. Zerknęłam na zegar. Była 10:30.- Wiecie gdzie Sebastian?
-Czyżby nasz sztywniak się....- Bard nie dokończył, ponieważ Mey zakryła swoją ręką usta Bardowi.
-O tu jesteś. Już myślałem, że jeszcze śpisz.- Powiedział bardzo dobrze znany mi głos Sebastiana.
-Wybacz Sebastianie to nasza wina.- Odparła Mey kiedy podchodziłam do lokaja. Po jakimś czasie znaleźliśmy się w kuchni. Kiedy obierałam warzywa na obiad Sebastian był u Ciela w gabinecie. Gdy wrócił rozmawialiśmy na kilka rzeczy. Kiedy skończyliśmy robić obiad Sebastian dał mi kilka kanapek abym zjadła. Kiedy skończyłam poszłam poszukać Sebastiana. Kiedy przechodziłam koło gabinetu pana domu usłyszałam rozmowę Ciela z Sebastianem. Akurat była niewielka szpara między drzwiami. Spojrzałam tam. Zauważyłam, że zasłonięte do tond prawe oko Ciela jest inne. Dlatego, że na nim znajdował się jakiś symbol. Prawdopodobnie był to pentagram. Taki sam symbol był na zewnętrznej stronie lewej dłoni Sebastiana. Wtedy do głowy przyszła mi myśl, że Sebastian jest demonem. Weszłam powoli do pomieszczenia. Kiedy zamknęłam drzwi oboje spojrzeli na mnie.- Nikomu nic nie powiem słowo.- Powiedziałam szybko gdy Sebastian zaczął iść w moją stronę.
-Boisz się mnie kiedy już wiesz kim jestem?- Spytał kiedy był przede mną. Uniósł mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy.
-Nie. Po prostu to dla mnie zaskoczenie, że taka osoba jak ty może pochodzić z innego świata.- Powiedziałam mniej zestresowana.
-Rozumiem.- Odparł Sebastian z delikatnym uśmiechem. Także się uśmiechnęłam. Po chwili wyszedł. Zostałam sama z Cielem w gabinecie.
-Słuchaj chciałbym abyś wraz ze mną i Sebastianem poszła na pewien bal.- Nikt nigdy nie prosił bym poszła z kimś na bal. Nawet nie wiem jak tańczyć i zachowywać się.
-Na bal?- Spytałam się zaskoczona jego wypowiedzią.- Tylko mi nie mów, że będę musiała tańczyć.- Chłopak nic nie odpowiedział tylko szeroka się uśmiechnął.- Ciel ja nie umiem tańczyć.- Powiedziałam załamanym głosem.
-Spokojnie poprosiłem Sebastiana by z tobą poćwiczył. A teraz idź do Finniana i pomóż mu w ogrodzie.
-Dobrze.- Powiedziałam i poszłam do ogrody. Fin akurat starał się podlać białe róże lecz przeszkadzał mu w tym Pluto który szczekał. W pysku trzymał patyk. Zwierzak patrzył na chłopaka i piszczał.
-Pluto nie przeszkadzaj mi.- Powiedział chłopak.
-Pluto.- Powiedziałam gdy podniosłam jeden z patyków. Zwierzak i Finnian spojrzeli na mnie.- Aport!- Krzyknęłam kiedy rzuciłam w inną część ogrodu patyk za którym pobiegł Pluto.- Fin pomóc tobie?
-Jasne.- Powiedział blond włosy podając mi konewkę.- Zajmij się tamtą stroną a ja skończę tu.- Powiedział wskazując na krzaki z białymi różami. Wzięłam konewkę i poszłam w kierunku który wskazał mi Fin. Zaczęłam podlewać kwiaty. Gdy na nie patrzyłam przypomniałam sobie melodię jaką śpiewała mi mama przed śmiercią. Kiedy skończyłam poszłam do Finnian'ego. Gdy skończyliśmy prace w ogrodzie wróciliśmy do posiadłości. Kiedy szliśmy do kuchni usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam sprawdzić kto to. Gdy je otworzyłam zobaczyłam dziewczynę w moim wieku. (zdjęcie poniżej)
Po jej minie wiedziałam, że jest ciekawa kim jestem i co tu robię.
-W czym mogę panience pomóc?- Spytałam kiedy dziewczyna przyjaźnie się uśmiechnęła.
-Jestem Lizzy. A ty kim jesteś? Tak poza tym to ja do Ciela.- Powiedziała szybko ledwo mogłam zrozumieć co mówi.
-To proszę za mną.- Powiedziałam kiedy dziewczyna weszła do budynku. Zaczęłam iść pod gabinet panicza Ciela.
-Nadal nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
-Wybacz po prostu to mój pierwszy dzień pracy tu. Nazywam się Victoria. Miło mi poznać panienkę Lizzy.
-Mów do mnie po imieniu.
-Dobrze.- Powiedziałam kiedy stanęłyśmy pod gabinetem Ciela. Zapukałam. Gdy tylko dostałam pozwolenie weszłam.- Paniczu ma pan gościa.- Powiedziałam kiedy Lizzy wbiegła do pomieszczenia przewracając mnie. Całe szczęście przed upadkiem złapały mnie silne ramiona Sebastiana.
-Lizzy.- Powiedział Ciel kiedy blondynka przytuliła się do młodego lorda.
-Dziękuje Sebastianie.- Powiedziałam wstając z pomocą lokaja. Młody lord zaczął rozmawiać z panienką Lizzy. Ja zaś z Sebastianem poszliśmy do kuchni. Ja robiłam herbate zgodnie ze wskazówkami Sebastiana. Gdy herbata i ciasto było gotowe poszliśmy zanieść to do gabinetu Ciela. Młody hrabia prosił byśmy wyszli. Zrobiliśmy jak kazał. Poszliśmy do salonu.- Sebastianie. Ciel mówił, że nauczysz mnie tańczyć.- Powiedziałam gdy lokaj włączył muzykę. Następnie podszedł do mnie i jedną moją dłoń dał na swoje ramie, a drugą wziął do mojej łącząc nasze dłonie. Ta sama dłoń którą położył moją rękę na jego ramie położył na mojej talii. Zaczęliśmy naukę tańca. Liczyłam w myślach ile nadepnęłam mu na palce. Gdy skończyliśmy usiadłam na kanapę. Sebastian w tym czasie wyłączył muzykę. Gdy spojrzał na mnie widziałam w jego minie zmartwienie.
-Wszystko w porządku, panienko?- Jak wypowiedział te słowa przestałam myśleć.
-Nie po prostu 20 razy nadepnęłam ci na stopy.- Powiedziałam spuszczając wzrok.
-Nikt się nie urodził z talentem do tańca.- Powiedział uśmiechnięty Sebastian.
-W sumie racja.- Odpowiedziałam gdy demon znowu włączył muzykę. Oboje ponownie zaczęliśmy tańczyć. Gdy minęły około dwie godziny poszliśmy zrobić kolacje dla panicza Ciela. Jak tylko zrobiliśmy ją w pewnej chwili ziewnęłam. Sebastian spojrzał na mnie z niewielkim ale czułym uśmiechem.
-Ktoś tu jest śpiący.- Powiedział gdy przecierałam wieszczem dłoni zamknięte.
-Troszkę.- Powiedziałam znowu ziewając. Nagle poczułam jak coś, a raczej ktoś bierze mnie na ręce. Położyłam głowę na ramieniu Sebastiana który zaczął iść najprawdopodobniej do mojego pokoju. Gdy do niego wszedł posadził mnie na łóżko. Następnie wyszedł życząc mi dobrej nocy. Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam piżamę w którą się ubrałam. Następnie poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro