Rozdział 4. Wspólny patrol.
Nastał wieczór. Siedziałam na dachu czekając na Monę. Starałam się zakryć opatrunek na ręce. Gdy w końcu Mona przyszła wstałam z betonu. Musiałam zebrać się na odwagę by powiedzieć Monie o mojej tajemnicy.
-April wszystko w porządku?- Spytała się mnie Mona.
-Taa jest ok.- Powiedziałam patrząc na nią.
-April mogę ci coś powiedzieć?- Spytała się mnie Mona. Na jej twarzy widziałam lekki smutek.
-Pewnie.- Powiedziałam gdy zaczęłyśmy iść.- Ale... Musze ci coś bardzo ważnego powiedzieć.- Powiedziałam gdy Mona na mnie spojrzała.- N-Nie wiem jak to wyjaśnić ale... Mona ja tego nie planowałam.- Powiedziałam przerażona i lekko jąkając się.
-April o co ci chodzi? Czego nie planowałaś?- Spytała się mnie Mona patrząc na mnie zmartwiona.
-Nie planowałam tego, że zakocham się w twoim chłopaku!- Wykrzyczałam co zaskoczyło Monę.-Zakochałam się w Raphim ok?- Powiedziałam i zaczęłam iść inną w stronę. Po kilkugodzinnym patrolu wróciłam go kryjówki. Od razu poszłam spać. Nie chciałam gadać z Mona na temat patrolu.
(Perspektywa Mony)
Gdy wróciłam z patrolu od razu poszłam do Rapha. Nie wiedziałam co powiedzieć na to co powiedziała mi April. Usiadłam obok chłopaka na łóżku.
-Coś się stało Mona?- Spytał się Raph obejmując mnie ramieniem. Odsunęłam się od niego lekko.
-Raph j-ja... Nie możemy być razem.- Powiedziałam patrząc na niego. Na twarzy Raphaela widziałam szok.- Mój ojciec on... Chce wydać mnie za mąż za jakiegoś księcia.- Powiedziałam, a Raph gwałtownie wstał.- Nie mam wyboru. Albo za niego wyjdę albo ziemie czeka zagłada.- Powiedziałam podchodząc do szafy. Zaczęłam pakować swoje rzeczy.- Ale pogadaj lepiej z April. Wiem czemu tak się zachowuje od kąt tu zamieszkałam ale... Lepiej będzie jak ona sama powie.- Powiedziałam biorąc zapakowaną walizkę. Podeszłam do niego i pocałowałam go ostatni raz. Następnie wyszłam z ich kryjówki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro