Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

- Kocham was

- My ciebie też.

~ dzień później ~

- Sophie wstawaj.

- Mamo nie chcę mi się ciuchów szukać. Wybierzesz mi coś.

- Dobrze kochanie, ale idź już do łazienki.

Wstałam jak zombie i poszłam do łazienki. Umyłam się szybko i zrobiłam lekki makijaż.
Gdy wyszłam mamy już nie było, a ciuchy były na łóżku. Czarne. Mama wie co lubię. Wybrała krótką bluzkę z napisem i czarne dresy z białą gumką.

Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni, a tam Brent robi naleśniki!!!

- O Sophie naleśniki już gotowe. Wcinaj mamy czas, bo tata nas zawozi.

- Dziękuję, a tata wie, że są naleśniki?

- Nie.

- Tato naleśniki są!

- Gdzie kurwa!

- Luke słowa!

Usłyszałam bieg i huk. Popatrzyłam się w stronę hałasu, a tam tata przewrócony na podłodze leży, ale się nie poddaje i biegnie dalej.

- Tato spokojnie wystarczy dla każdego.

- E tam, a powiedz jak się czujesz?

- Jakoś idzie.

Nagle usłyszałam huk.

- Gdzie jest ten pedofil?! Jak go dorwę to wykastruję go tępymi nożyczkami.

Usłyszałam głos wujka Calum'a i Matt'a.

- Wujki!

Wstałam, pobiegłam do nich i wskoczyłam najpierw na Calum'a, a później na wujka Matt'a.

- Młoda jak się czujesz?

- Jakoś się żyje, a kiedy mogę znowu do was przyjść do Wazelinki?

Wazelinka to mops Calum'a inaczej mówi na niego córka. No traktuję ją jak córkę.

- Na razie nie możesz, bo Wazelinka była kastrowana i ma jakby taką antenkę.

- Dobrze. Wujku?

- Tak?

Powiedzieli jednocześnie, Boże jakie synchro.

- Chodzi mi o wujka Matt'a.

- No młoda?

- Zawieziesz mnie do szkoły, bo tata dowarł się do naleśników.

- Biedne naleśniki. Spoko to co idziemy? Znaczy jedziemy?

- Tak. Brent jedziesz z nami?

- Wujek mogę?

- Im więcej tym lepiej.

Wzięliśmy torby i poszliśmy do auta wujka. Zawiózł nas szybko pod szkołę, stan czekali moi Bff.
Szybko wyskoczyłam z auta, pobiegłam do Leo i wskoczyłam na niego.

- Jak się słonko czujesz?

- Słonko? Już lepiej.

- Sophie czemu mi nie powiedziałaś o tym zboczeńcu? Za karę idziemy dzisiaj na te zakupy, a ty Leo też, bo na pewno trzeba ci kupić garniak.

- Dobrze, ale pod jednym warunkiem.

- Jakim?

Spytała.

- Pójdziemy do Starbucks'a.

Powiedzieliśmy równo z Leo.

- No dobrze, ale teraz lecimy na zajęcia.

- Gdzie jest moja kochana kuzyneczka?

- Meteo jestem tutaj.

Zeszłam z Leo i pobiegłam do Meteo i wskoczyłam na niego i wziął mnie na barana.

- Jak tam się czujesz?

- Jakoś idzie. Idziemy do szkoły?

- Jasne.

Weszliśmy do szkoły i od razu usłyszałam ciche szepty.

- Ej nie przejmuj się nimi. Chodź idziemy do twojej szafki.

Poszliśmy do szafki, a tam Lucas z misiem?

- Meteo zostawisz nas samych.

Cicho szepnęłam, a on tylko pokiwał głową, że rozumie, postawił mnie i poszedł.

- Jak się czujesz?

- Czemu się pytasz?

- Bo wiem co ci się wczoraj stało i wiem też, że Brent ci coś powiedział na mój temat, ale daj mi jedną szansę. Proszę.

Klęknął przede mną, a oczy wszystkich zebranym tutaj poleciały w naszą stronę.

- Wstawaj. Wszyscy się patrzą.

- Nie wstanę do puki się nie zgodzisz, a przy okazji mamy świadków.

- No dobra, ale tylko jedna szansa.

- Tylko. Jedna.

- A poco ci ten miś?

- Jest dla ciebie, żeby ci się pomógł pozbierać po wczoraj.

- Dzięki.

Pocałowałam go w policzek. To go totalnie zamórowało i stał tak kilka dobrych minut.

- Lucas? Wszystko dobrze?

- Tak. Muszę iść, bo kapitan drużyny nie powinien się spóźniać.

No to teraz mnie zamórowało. Umówiłam się z kapitanem szkolnej drużyny sportowej. Poszedł i nagle obok mnie pojawiła się nasza szkolna dziwka. Alice.

- Czego ode mnie chcesz?

- Zostaw Lucas'a w spokoju. On jest mój.

- Ta właśnie widzę. Jak jest twój to ciebie powinien zaprosić na randkę, a nie mnie i tobie powinien dać misia, a nie mnie.

Powiedziałam, a ona z wkurwiem wymalowanym na twarzy poszła dalej.

- Sophie, coś ty zrobiła, że ma takiego wkurwia?

- Nic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro