Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25


- Przepraszam za nich. Oni tak zawsze.

Obok nas pojawił się chyba John. Podał mi rękę.

- John. Narzeczony tej wariatki.

- Nie jestem wariatką!!

Usłyszałam krzyk Kylie.

- Sophie. Dziewczyna tego idioty.

Uśmiechnęłam się szyderczo.

- Nie jestem idiotą!

- No dobra spokojnie. Chodź już.

Pociągnęłam, go za rękaw, a on mnie wziął za rękę i pociągnął na górę. Weszliśmy do jego pokoju, Jay położył ciasto na stoliku, a mnie pociągnął i znowu położyliśmy się na łóżku tak jak u mnie.

- Co robimy?

Spytałam.

- Nie wiem. Możemy sobie coś poogl....

Nie dokończył, bo do pokoju wpadł Jason.

- Jay pobawisz się ze mną i ty Sophie też!

Krzyknął ucieszony.

- Dobrze, ale w co?

- W Indian!

Krzyknął ucieszony.

- Ale nie krzycz.

Powiedział Jay zakrywając rękoma uszy.

- No dobrze, ale chodźcie.

Pociągnął mnie za rękę, a ja pociągnęłam Jay'a.

- Mamo biją mnie tu!

Krzyknął rozpaczony Jay.

- Życie młody!

Krzyknęła, a ja zaczęłam się śmiać.

- Boże twoja mama jest zajebista.

- No ja wiem!

Usłyszałam jeszcze jej krzyk. W końcu dotarliśmy do pokoju małego i on ma takie fajne dziecięce tipi.

- Jay ja też chcę takie tipi!

- Spoko.

~ 2 lata później ~

Japierdole czas tak szybko mija. Brent po jutrze ma osiemnastkę, a ja mam za rok i kilka dni potem. Z Jay'em jestem już 2 lata, a od 1.5 roku już wszyscy o tym wiedzą. Szczerze to jest super, a teraz to jestem z Luną i Kylie na zakupach. Kylie się ożeniła się rok temu i już spodziewają się dziecka.

- Boshe Sophie nad czym ty myślisz?

- O niczym, tylko mnie to dziwi, że ten czas tak szybko minął, ale dobra, bo muszę jeszcze coś załatwić. Papa.

- No pa.

- No pędź do niego.

Zaśmiała się Luna, a ja wyszłam z zakupami, wsiadłam do auta i pojecham do Jay'a.
Szybko przyjechałam, wysiadłam i od razu zostałam przytulona przez Jason'a.

- Cześć Jason. Tęskniłam!

- Ja też.

Przytuliłam go.

- A za mną to nie? Mamo brat ukradł mi dziewczynę.

- Peszek.

Usłyszałam głos Annie pewnie w kuchni, bo powiedziała, że sama chcę zrobić katering na imprezę Brent'a. Weszliśmy do domu, a jeszcze pocałowałam przy wejściu Jay'a.

- Dzień dobry ja się chciałam spytać czy pani nie pomóc?

- Nie spokojnie zajmijcie się sobą i mam taką prośbę. Zobacz czy ten idiota ma jakiś garnitur, bo ja nie mam czasu.

- Dobrze. Jay chodź mam zadanie!

- Nie krzycz kobieto, a gdzie ty chcesz iść?

- Do twojego pokoju. Chodź.

Pociągnęłam, go za rękę i już po chwili byliśmy w jego pokoju. Podeszłam do jego szafy i ją otworzyłam. Przeszukałam jego szafę dwa razy, ale on tam nie ma żadnego garnituru.

- Annie on nie ma, żadnego garnituru!

- Boshe co za kretyn. Sophie prośba wejś tego kretyna, żeby kupił garnitur, bo ja nie mogę!

- Dobrze! Jay chodź idziemy na zakupy!

- Jej.

Powiedział ironicznie, a ja się zaśmiałam.

- Dobra to chodź.

Pociągnął mnie i zbliżył się do mojego ucha.

- Ale później to mi się odwdzięczysz.

Szepnął mi do ucha, a ja się zachichotałam.
Wyszliśmy z jego domu i wsiedliśmy do auta.

- Wstąpimy jeszcze do mojego domu.

Powiedziałam i odpaliłam samochód.
Po chwili podjechaliśmy do domu.

- Cześć mamo! Jest prośba. Masz jakąś sukienkę, bo ja nic nie mam na imprezę Brent'a.

- No mam moją starą sukienkę że studniówki. Jak chcesz mogę ci dać. Chodź.

- Dzięki.

Poszliśmy na górę. Weszliśmy do pokoju mamy, pogrzebała w szafie i wyciągnęła koronkową, średniej długości, czerwoną sukienkę.

- Boże jest śliczna. Dziękuję.

Przytuliłam ją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro