Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20


Pocałowałam go w policzek i pobiegłam po Brent'a.

Znalazłam go na korytarzu, rozmawiał z bliźniakami.

- Brent, Nath wrócił i rzucił się na Jay'a jak byłam z nim za szkołą i mu przywalił, a później zaczął mnie szarpać to mu Jay oddał i kazał mi iść po ciebie.

- Jakie mieliśmy szczęście Meteo, że musiałem porozmawiać z Brent'em, bo teraz mogę wkopać temu kutasowi. Idziemy.

Poszli, a ja pobiegłam do dyrka, żeby coś zrobił no, bo przecież to jest napastowanie ucznia z innej szkoły.
Byłam już przy drzwiach i bez wachania weszłam do jego gabinetu.

- Panie dyrektororze, bo jakiś uczeń nie z naszej szkoły pobił naszego ucznia i są za szkołą.

- Dobrze, że mi powiedziałaś, a teraz prowadź gdzie oni są.

- Dobrze.

Wyszliśmy z jego gabinetu i przyprowadziłam go za szkołę. Na szczęście Brent'a i chłopaków już nie było, ale Nath kopał leżącego Jay'a.

- Boże Jay!

Krzyknęłam i pobiegłam do niego płacząc.

- Nath przestań już!

Znowu krzyknęłam.

- Proszę opuścić teran szkoły, albo zadzwonię po policję.

Powiedział nasz dyrektor.

- No już spokojnie idę. I tak zrobiłem co chciałem zrobić.

I jakby nigdy nic sobie poszedł, a ja cały czas płakałam.

- Sophie zanieś Jay'a do higienistki, a później do mnie przyjdź.

- Dobrze.

Dyrko poszedł, a ja zadzwoniłam do Brent'a.

- No co jest siostra.

- Przychodź znowu za szkołę, bo Nath tak skopał, że leży nie przytomny.

Powiedziałam płacząc.

- No już idziemy.

Rozłączył się i po chwili przyszedł z Meteo i Leo. Bliźniaki wzięli go, a ja się przytuliłam płacząc.

- Chcesz, żebym zadzwonił po tatę.

Powikwałam twierdząco głową. Wyciągnął telefon i zaczął rozmawiać z tatą.

- Przyjedzie za chwilę.

- Brent, bo ja miałam iść do dyrektora. Pójdziesz ze mną?

- No. Chodź.

Powiedział z troską i poszliśmy do gabinetu dyrektora.

- Dzień dobry ponownie, miałam przyjść.

- Tak siadajcie. Chciałem się dowiedzieć, z której szkoły był ten chłopak.

- Brent?

- Był z High School.

Powiedział Brent.

- Dobrze. Możecie iść.

- Proszę pana chciałem się zapytać, bo my go znaliśmy. Był związany z moją siostrą i jak widać jest wstrząśnięta. Czy może iść do domu. Zaraz i tak powinien się zjawić.

I Brent'owi przerwał tata, który wszedł do gabinetu.

- Tata.

Dokończył.

- Dzień dobry panie Hemmings.

Podali sobie rękę.

- Cześć Ben.

- Nie jesteśmy na Ty, ale dobra nie o to chodzi. Sophie chcesz iść do domu?

Pokiwałam twierdząco głową.

- To panie Hemmings możecie już iść, a Brent na lekcję.

- Tak jest.

Brent zasalutował i wybiegł krzycząc, że babka z geografii wpiszę mu nieobecność.

- Do widzenia i przepraszam za syna.

- Do widzenia.

Westchnął dyrektor, a my wyszliśmy.

- Sophie chcesz może zrobić wakacje od tego stresu i trochę od szkoły? Pojechałybyście z mamą do spa. Ona ma już takie wyszukane i chyba była tam kiedyś z wujkiem Calum'em, a i tak zaraz koniec roku szkolnego, więc co ci szkodzi.

- No nie wiem.

- Córcia musisz się w końcu odstresować. Bez gadania jedziesz do tego spa.

- No dobrze.

Teraz przypomniałam sobie o Jay'u. Pobiegłam szybko do chigienistki i usłyszałam, że tata też za mną biegnie.
Wpadłam do gabinetu, a tam chigienistka właśnie coś wpisywała w jakąś karte, a Jay siedział na kozetce i pił wodę.

- Jay!

Krzyknęłam że łzami w oczach i rzuciłam mu się na szyję.

- Spokojnie nic mi nie jest.

Przytulił mnie mocno, a później pocałował mnie.

- To teraz ty chcesz zranić moją córkę?

Nagle za na mi pojawił się tata, a chigienistka nadal coś tam wpisywała. Ona ogólnie jest spoko.

- Nie mam zamiaru.

Powiedział Jay i dotknął czołem, mojego.

- Ej przestańcie, bo się pożygam z tej słodyczy.

Westchnął tata i wyszedł.

- Jay jutro albo po jutrze wyjeżdżam do spa, bo tata powiedział, że za dużo się stresuje, ale nie chcę ciebie zostawić.

- Jedź. Przyda ci się. Dużo dzisiaj przeszłaś najlepiej jak pojedziesz jutro, a mną się nie martw. Przecież mamy XXI (21) wiek i mamy tak zwane telefony dzięki którym możemy się porozumieć.

Zaśmiał się.

- A idź, ale obiecuję, że będę codziennie pisać.

- Ja też.

- Sophie chodź, bo mama dzwoniła, że wujek Justin przyjechał i ma coś dla ciebie.

Nagle w drzwiach pojewił się tata.

- Dobrze. To ma Jay.

Pocałowałam go w policzek i wyszłam.
Przy drzwiach czekał tata i razem poszliśmy do jego auta.

Mamy się fajnie, bo mieszkamy jakieś 5 minut od szkoły, więc szybko podjechaliśmy pod dom.

Na podjeździe zobaczyłam panterkowe auto wujka.

Wyszliśmy z naszego auta i poszliśmy do domu. Już w samych drzwiach przywitał mnie Justin. Pies. Nie wujek.

- No cześć Justinku. Stęskniłeś się?

Ten tylko szczeknął i pomachał radośnie ogonem.

- Czemu ona dała temu psu na imię Justin?

Usłyszałam głos wujka. Pobiegłam w stronę jego głosu i się do niego przytuliłam.

- Też tęskniłem, a mam coś dla ciebie.

- A co?

Wyciągnął jakieś opakowanie i mi je dał.

- Otwórz.

Powiedział, a ja je szybko otworzyłam, a tam zobaczyłam najnowszy singiel wujka, który nawet nie jest jeszcze w sklepach.

- Boże dziękuję.

Przytuliłam go.

- Nie ma za co.

Usiedliśmy na kanapie razem z mamą i Justin'em, a później mały Justin poczłapał do nas i usiadł mi na kolanach, a po chwili dołączył się do nas tata.

- Lily jedziesz z Sophie do spa, bo nasza córka musi się odstresować.

- Jest!

Krzyknęła na cały dom, a ja z wujkiem zaczęliśmy się śmiać z mamy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro