Rozdział 54
- Spoko. Możemy nawet teraz.
Pozbierałam naczynie i dałam je do zmywarki.
- Skoczę jeszcze się przebrać.
Powiedziałam i szybko pobiegłam do siebie. Założyłam bluzę Kim'a i czarne, krótkie spodenki. To wygląda jakbym miała tylko tą bluzę, ale huj. Zbiegłam na dół i poszliśmy do James'a. Ale on ma duży dom. Salon jest ogromny. Nowocześnie urządzony.
- Ładny masz dom. Sam urzadzałeś?
Zapytała Luna.
- Tak. Sam. Chociaż trochę pomogła mi moją przyjaciółka. To co chcecie coś do picia?
- James. Przecież piliśmy kawę przed chwilą.
Zaśmiałam się.
- No, ale jestem kulturalny.
- Szczerze to mam ochotę na Pepsi.
Powiedziała cicho Luna.
- A nie mówiłem. Dobra ja zaraz przyniosę Pepsi i coś do zjedzenia, a wy usiądźcie i włączycie telewizor. Jeszcze muszę skoczyć po kosmetyki.
- Spoko.
James poszedł, a my usiadłyśmy na tak zajebistej kanapie, że ja tu chyba zostanę. Włączyłyśmy YouTube i włączyłyśmy Justina.
- Już jestem. O! Justin! Ja go uwielbiam.
- No, a Sophie go zna.
Popatrzył z dużymi oczami na mnie.
- Mogę cię poznać.
Powiedziałam śmiejąc się.
- To teraz z chęcią ci zrobię ten makijaż.
Położył na szklanym stoliku szklanki, Pepsi i ciastka!!
- Moje ciastka!
Krzyknęłam.
- Sory kochana, ale nie możesz jeść, bo robię ten makijaż.
- Ughh. No dobra. Muszę związać włosy?
- No byłoby super.
Związałam włosy i usiadłam przed nim.
~ 1 godzina później ~
- Iiii skończone.
Powiedział James podając mi lusterko. Popatrzyłam na lusterko i zamarłam.
- James to jest śliczne! I to bardzo.
- Dziękuję.
Powiedział rozśmieszony. Zrobiłam snapa i dałam zdjęcie na Instagrama.
- Ej James, a zrobisz mi też?
Spytała Luna.
- No jasne, a macie jakieś plany na dzisiaj, bo szczerze to jest 10.
Powiedział zaczynając robić kontury.
- No szczerze to nic.
Powiedziałam. Ty. James to gej, a z gejami to najlepiej na zakupy.
- Ej ludzie, a co powiecie na zakupy?
Spytał się James.
- Facet czytasz mi w myślach. Ale idziemy wszyscy w jakimś dziwnym makijaż, bo ja nie chcę iść sama w tym makijażu.
- Spoko.
James zrobił szybko ten makijaż i zrobił sobie taki sam jak nasz. To wszystko zajęło mu 2 godziny. Czyli jest 12.
- Dobra to ja skoczę jeszcze po pieniądze i jedziemy moim autem.
Poszłam do domu i od razu wskoczył na mnie Justin.
- Dobra Justin też ciebie biorę tylko mi się nie zsikaj do torebki.
Ten tylko szczeknął i pomachał ogonkiem. Wzięłam dużą torebkę, żeby zmieścić moje rzeczy i Justin'a.
Wpadkowałam Justina do torebki i wystawała mu tylko głowa. Miał dużo miejsca, więc nie bałam się czy się nie udusi.
Wzięłam kluczyki do samochodu i wyszłam zamykając drzwi i poszłam do James'a i Luny.
- No jestem.
I Justin szczeknął.
- No Justin też jest.
Powiedziałam śmiejąc się.
- Czemu ja wcześniej nie widziałem Justin'a?
Zapytał James.
- Chyba siedział w moim pokoju i spał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro