Rozdział 53
- Uuu coś nas ominęło?
Usłyszałam głos V za nami.
- Nie.
Powiedziałam.
- Dobra idziemy, bo dla niej to za dużo.
Powiedział Kim i mnie pociągnął.
- Japierdole moja głowa.
Gdy się obudziłam od razu zaczęła napierdalać mnie głowa.
- No wczoraj nieźle zabalowałaś.
Usłyszałam głos Luny.
- Masz tutaj zbawienie na kaca.
Dała mi jakieś tabletki i wodę, a ja od razu je zdarzyłam.
- Ej! Rodzina! Jedziemy dzisiaj do babci!!
Krzyknął ojciec, a na stanęłam z bólu.
- Zamknąć ryje! Mnie tu łep napierdala!!
Krzyknęłam na cały dom.
- To sama się zamknij jak kacyk przeszkadza!!!
- Ojciec, bo ja ci zaraz zajebie!
- Młoda słowa!! I prędzej to ja ci zajebie!!
- Luke słowa, a poza tym to twoja córka!!
Krzyknęła mama. Nie no ja ich zaraz zabiję.
- Dobra dajcie jej spokój! My jedziemy, a ona zostaje z Luną! A teraz wypad z mojego pokoju!!
Krzyknął Brent chyba na całą ulicę.
- Nie wierzę w twoją rodzinkę.
Powiedziała Luna i się zaczęła śmiać.
- Nie śmiej się tylko mów co się wczoraj stało.
- To zacznijmy od tego, że ja i V chcielibyśmy ciebie i Kim'a spiknąć, bo ty się mu podobasz, a on tobie, więc poszliśmy do klubu. Ja poszłam od razu tańczyć z V, a ty z Kim'em poszliście do baru. Podobno wypiłaś 15 kieliszków i chciałaś jeszcze, ale Kim ciebie odciągnął lecz ty walecznie pociągnęłaś go na parkiet. Tak tańczyłaś jak w klubie Go-go, a później się pocałowaliście.
- Co?! Nie ja dzisiaj nie wychodzę z domu. Nie ma mowy.
- Masz szczęście, bo akurat chłopaki pojechali pozwiedzać okolicę z Thomas'em i Scott'em.
- Uff. Dobra jak już wstałam to idę się kompać.
Wstałam i poczułam, że mam moją piżamkę, a nie to co wczoraj.
- Powiedz tylko, że Kim mnie nie przebrał.
- Nie Kim, ale V.
Popatrzyłam na nią z przerażeniem w oczach.
- Nie no żartuję. Ja ciebie przebrałam.
Powiedziała i lekko się zaśmiała.
- Ja ciebie chyba zabiję!
Zaczęłam gonić ją z poduszką lecz przerwał mi dzwonek do drzwi.
- Masz szczęście, że ktoś dzwoni, bo bym ciebie zabiła.
Powiedziałam do niej i zeszłam otworzyć drzwi. Przed nimi stał pomalowany chłopak.
- O cześć kochana jestem waszym nowym sąsiadem chciałem się zapytać czy macie cukier pożyczyć. Przy okazji James jestem.
Podał mi rękę i ja też.
- Sophie. I tak spoko. Może chcesz na kawę? Mamy ciasto i się lepiej poznamy.
- Nie chcę robić problemów.
- Spokojnie nie robisz. Jestem jak na razie ja i moja przyjaciółka, bo rodzice i brat pojechali do babci, więc luzik.
- No dobra. Przekonałaś mnie.
Wszedł do domu ( boże jak to źle brzmi), a ja go skierowałam do kuchni. Akurat Luna zrobiła kawę.
- Sophie zrobiłam kawę.
I się obruciła.
- O hej. Luna.
Pomachała mu, a on się uśmiechnął.
- James. Sąsiad.
- Chcesz też kawę?
Zapytała się Luna, a ja zaczęłam kroić ciasto.
- Jeśli to nie problem.
Powiedział nieśmiało.
- Żaden. Proszę.
Powiedziałam i podałam mu ciasto.
- Dobra muszę się zapytać, bo mnie to pytanie korci. Czy jesteś gejem?
- Tak.
Popatrzyłyśmy się z Luną na siebie i na niego.
- Jeśli wam to przeszkadza to pójdę sob.
Nie dokończył, bo zaczęłyśmy piszczeć.
- Nam to nie przeszkadza. My uwielbiamy gejów. Wejś zostajesz naszym psiapsi i pewnie mojej mamy też, więc się szykuj, bo ona też was uwielbia. Ty, a może ciebie spikniemy z Thomas'em. Przecież on też jest gejem.
Powiedziałam i się uśmiechnęłam na sam pomysł.
Po 15 minutach James się w końcu wyluzował i się dowiedziałyśmy, że robi zajebiste makijaże, no szybciej zobaczyłyśmy, bo nam pokazał
- James zrobisz mi taki.
Pokazałam na jedno z jego zdjęć.
- Spoko. Możemy nawet teraz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro