Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 53


- Uuu coś nas ominęło?

Usłyszałam głos V za nami.

- Nie.

Powiedziałam.

- Dobra idziemy, bo dla niej to za dużo.

Powiedział Kim i mnie pociągnął.

- Japierdole moja głowa.

Gdy się obudziłam od razu zaczęła napierdalać mnie głowa.

- No wczoraj nieźle zabalowałaś.

Usłyszałam głos Luny.

- Masz tutaj zbawienie na kaca.

Dała mi jakieś tabletki i wodę, a ja od razu je zdarzyłam.

- Ej! Rodzina! Jedziemy dzisiaj do babci!!

Krzyknął ojciec, a na stanęłam z bólu.

- Zamknąć ryje! Mnie tu łep napierdala!!

Krzyknęłam na cały dom.

- To sama się zamknij jak kacyk przeszkadza!!!

- Ojciec, bo ja ci zaraz zajebie!

- Młoda słowa!! I prędzej to ja ci zajebie!!

- Luke słowa, a poza tym to twoja córka!!

Krzyknęła mama. Nie no ja ich zaraz zabiję.

- Dobra dajcie jej spokój! My jedziemy, a ona zostaje z Luną! A teraz wypad z mojego pokoju!!

Krzyknął Brent chyba na całą ulicę.

- Nie wierzę w twoją rodzinkę.

Powiedziała Luna i się zaczęła śmiać.

- Nie śmiej się tylko mów co się wczoraj stało.

- To zacznijmy od tego, że ja i V chcielibyśmy ciebie i Kim'a spiknąć, bo ty się mu podobasz, a on tobie, więc poszliśmy do klubu. Ja poszłam od razu tańczyć z V, a ty z Kim'em poszliście do baru. Podobno wypiłaś 15 kieliszków i chciałaś jeszcze, ale Kim ciebie odciągnął lecz ty walecznie pociągnęłaś go na parkiet. Tak tańczyłaś jak w klubie Go-go, a później się pocałowaliście.

- Co?! Nie ja dzisiaj nie wychodzę z domu. Nie ma mowy.

- Masz szczęście, bo akurat chłopaki pojechali pozwiedzać okolicę z Thomas'em i Scott'em.

- Uff. Dobra jak już wstałam to idę się kompać.

Wstałam i poczułam, że mam moją piżamkę, a nie to co wczoraj.

- Powiedz tylko, że Kim mnie nie przebrał.

- Nie Kim, ale V.

Popatrzyłam na nią z przerażeniem w oczach.

- Nie no żartuję. Ja ciebie przebrałam.

Powiedziała i lekko się zaśmiała.

- Ja ciebie chyba zabiję!

Zaczęłam gonić ją z poduszką lecz przerwał mi dzwonek do drzwi.

- Masz szczęście, że ktoś dzwoni, bo bym ciebie zabiła.

Powiedziałam do niej i zeszłam otworzyć drzwi. Przed nimi stał pomalowany chłopak.

- O cześć kochana jestem waszym nowym sąsiadem chciałem się zapytać czy macie cukier pożyczyć. Przy okazji James jestem.

Podał mi rękę i ja też.

- Sophie. I tak spoko. Może chcesz na kawę? Mamy ciasto i się lepiej poznamy.

- Nie chcę robić problemów.

- Spokojnie nie robisz. Jestem jak na razie ja i moja przyjaciółka, bo rodzice i brat pojechali do babci, więc luzik.

- No dobra. Przekonałaś mnie.

Wszedł do domu ( boże jak to źle brzmi), a ja go skierowałam do kuchni. Akurat Luna zrobiła kawę.

- Sophie zrobiłam kawę.

I się obruciła.

- O hej. Luna.

Pomachała mu, a on się uśmiechnął.

- James. Sąsiad.

- Chcesz też kawę?

Zapytała się Luna, a ja zaczęłam kroić ciasto.

- Jeśli to nie problem.

Powiedział nieśmiało.

- Żaden. Proszę.

Powiedziałam i podałam mu ciasto.

- Dobra muszę się zapytać, bo mnie to pytanie korci. Czy jesteś gejem?

- Tak.

Popatrzyłyśmy się z Luną na siebie i na niego.

- Jeśli wam to przeszkadza to pójdę sob.

Nie dokończył, bo zaczęłyśmy piszczeć.

- Nam to nie przeszkadza. My uwielbiamy gejów. Wejś zostajesz naszym psiapsi i pewnie mojej mamy też, więc się szykuj, bo ona też was uwielbia. Ty, a może ciebie spikniemy z Thomas'em. Przecież on też jest gejem.

Powiedziałam i się uśmiechnęłam na sam pomysł.

Po 15 minutach James się w końcu wyluzował i się dowiedziałyśmy, że robi zajebiste makijaże, no szybciej zobaczyłyśmy, bo nam pokazał

- James zrobisz mi taki.

Pokazałam na jedno z jego zdjęć.

- Spoko. Możemy nawet teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro