Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Słonko? "

Pov. Black

Obudziłem się bardzo wcześnie przez promienie słoneczne. Boże zgaście to! Próbowałem wstać,  ale przeszkodziła mi czyjaś ręka pewnej ślicznej osóbki.  Nadal w to nie wierze że ją się o to zapytałem. To cud że się zgodziła. Lekko podniosłem jej rękę na co ona bardziej przytuliła. No super.
-Misiu możesz mnie na chwile puścić bo chcę zasłonić okno.
- Nie. Uśmiechnęła się i mnie mocnej przytuliła. Jak Próbowałem wstać to ona się zawiesiła więc musiałem iść z nią zasłonić okno. Ona cały czas była na mnie powieszona i nie wiem jakim cudem jeszcze spała. Próbowałem ją odkleić i mi wyszło.  Tym razem przykleiła się do swojego jednorożca. Słodka jest. Ubrałem czarne dresy z nike i białą luźną koszulkę na ramiączkach. Była 7 rano wiec raczej nikogo nie będzie, ale się myliłem.
Jason siedział przy wysepce i pił kawę. Tak w ogóle na dole pachniało świeżą kawą.
- Co tu robisz tak wcześnie? Zapytałem
- Chciałem wcześnie wstać ponieważ chcę zajechać po świeży chleb i takie tam.
- to jadę z tobą przy okazji zrobię śniadanie Lily.
- Ooo pasujecie do siebie tylko tego niezchrzań  tego bo ode mnie też dostaniesz.
Okej powoli zaczynam się bać.
- Nie Strasz mnie bo zacznie żałować tej decyzji.
-Nawet mi się nie waż, ale koniec tej gadki jedziemy już.
Jason skończył pić kawę, poszedł go umyć i musiał jeszcze zajść po bluzę.
Ja poszedłem do swojego pokoju, bo musiałem umyć zęby i ułożyć włosy, przy okazji też wziąłem bluzę, bo rano jest trochę zimno.
-Black rusz tą dupe, bo nie zdążysz zrobić tego śniadania.
-Już idę.
Wszedłem do przedpokoju i ubrałem czarne adidasy. Poszedłem w kierunku auta Jasona i pojechaliśmy.
Całe zakupy zajęły nam 30 minut. Jak wróciliśmy to od razu zacząłem się brać za śniadanie dla Lily. Postanowiłem że zrobię tosty z serem, gofry z truskawkami, bo je uwielbia i koktajl malinowy. Skończyłem po godzinie w tym czasie wstał Luke i mi troszkę pomógł. Dziwne że moja dziewczyna jeszcze nie wstała. Jak to fajnie brzmi. Moja dziewczyna. Skończyłem śniadanie, jeszcze tam sprawdzałem czy nic nie brakuje i poszedłem do pokoju dziewczyny. Zapukałem i otworzyłam drzwi, a ona nadal śpi?!?! Boże co z niej za śpioch.
-Słonko?
-Hhmmm
Zaczęła coś tam mamrotać.
-Otwórz oczy.
Ona powoli otworzyła, a ja w tym czasie pocałowałem ją w policzek na co Lily się zarumieniła. Gdy zobaczyła śniadanie to się cieszyła jak małe dziecko. Słodkie małe dziecko. 
-Ooo dziękuje.
Powiedziała uśmiechnięta i pocałowała mnie w policzek, a mi się zrobiło trochę ciepło nagle Lily zaczęła się chichotać.
Jaka ona jest ładna gdy się uśmiecha. O! Pojawiły się jej rumieńce.
-Z czego się tak chichoczesz?
-Jak cię pocałowałam to w twoich oczach pojawiły się małe iskierki. Tak słodko wyglądałeś.
-A za to ty masz rumieńce.
Na te słowa dziewczyna natychmiast zakryła twarz rękami na ca ja zacząłem się śmiać.
-To nie jest śmieszne!
-Okej, ale wcinaj, bo będzie zimne.
Lily zaczęła jeść, a ja poszedłem do swojego pokoju.

Pov. Lily g
Zajadałam się śniadaniem, które przygotował Black. Kochany jest. Jest już 9 wiec trzeba chyba się ogarnąć więc poszłam do łazienki i szybko się umyłam truskawkowym płynem. Umyłam zęby i zrobiłam delikatny makijaż, włosy spiełam w nie ogarniętego koka taki artystyczny nieład. Spojrzałam za okno i padało, czyli cały dzień w domku. Jej.
Ubrałam czarne leginsy i bluzę Matta, którą kiedyś ukradłam, ale i tak jej nie dostanie spowrotem. Zeszłam na dół i zobaczyłam jak chłopaki grają w jakąś grę na Xbox one. Ja usiadłam na kolanach Blacka i go przytuliłam na to chłopak też mnie przytulił i pocałował w policzek. Matt się nam przyglądał i chyba zauważył że mam jego bluzę na co się zdenerwował.
-Lily downie z kąd masz tą bluzę?!?!
-Po pierwsze, nie jestem downem prędzej ty, po drugie, znalazłam ją w twojej szafie jak mnie prosiła żebym ją wzięła, bo źle ją traktujesz.
-Ta na pewno, ale co dzisiaj robimy?
-Możemy iść spać dobranoc
Zeszłam z Blacka i już miałam wejść na pierwszy schodek, ale on mnie złapał.
-Ty już spałaś długo, więc może zagrany w butelkę?  Co wy na to?
-Spoczko.
-To ja idę po piwo i przy okazji się napije
-No chyba nie masz się podzielić!
-Spierdalaj
Wskoczyłam na niego i zaczęłam bić go klapkiem. A on od razu się zgodził. Wszyscy usiedliśmy na ziemi w kółeczku, a Matt przyszedł z piwem. W końcu wyszło na to że każdy się napił, a później tą butelką kręciliśmy.
Ja zacząłem i wypadło na.......

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro