Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"O mój boziu!"

Pov. Lily

Obudziło mnie jakiś szczekanie, więc zeszłam na dół, a tam zauważyłam małego pieska Boo w małej bluzeczce. 

- O mój boziu!!!! Czyj to jest piesek?!?! A huj nie ważne jest teraz mój!

Wzięłam pieska i pobiegłam do swojego pokoju.

- Lily oddawaj mi Mrówkę, ale szczerze on miał być dla ciebie, więc już jak chcesz to zostań z nim.

- Okej!!!

Zeszłam z Mrówką na dół i dałam jej coś do picia i do jedzenia.

- Musimy kupić rzeczy dla niej, a przy okazji opowiadaj jak było na randce?

- Było zajebiście. Wziąłem ją na wzgórze gdzie było widać prześliczną panoramę miasta i później oglądaliśmy gwiazdy, aż nie zasnęła.

- O mój boziu jak romantycznie, aż ci zazdroszczę, ale wracając do Mrówki to co jej kupić??

- Nie wiem spytaj się chłopaków. Pamiętaj jak kiedyś Aron miał psa, więc może ci pomoże.

- Okejki. ARON!!!!

- Czego?!?!

- Miałeś psa?!?!

- Tak, a co?!?1

- To!!

Poszłam do niego i dałam mu Mrówkę na twarz, a ona zaczęła go lizać.

- Zgaduję, że nie wiesz co jej kupić?

- Ja ty mi czytasz w myślach, ale dobra zbieraj się, bo musimy jej kupić różne rzeczy i znaleźć ci chłopaka.

-No niech ci będzie, ale wypad w mojego pokoju!!

Wypchał mnie z Mrówką na rękach i zamknął drzwi. Ja pokazałam język drzwiom i poszłam do siebie. Skierowałam się do łazienki i poszłam się wykompać. Włosy umyłam malinowym szamponem tak samo ciało, ale żelem do ciała, a nie szamponem. Wyszłam z pod prysznica i zaczęłam robić coś z włosami. Postanowiłam, że zrobię dwa nieogarnięte warkocze. Poszłam teraz przed szafę i wzięłam szarą koszulkę, luźny biały sweter, który odkrywał mi ramiona i dżinsy z dziurami na kolanach.

Teraz wzięłam się za Mrówkę.

- Matt czy Mrówka ma jakąś smycz i jakieś ubranko??

- Smycz jest na kanapie, a ubranko to ma tylko białą bluzeczkę, bo dostałem razem z nią.

- Okej dzięki.

Wzięłaam wszystko co było mi potrzebne. Mrówkę ubrałam w białą bluzkę z kapturem. Pasowałyśmy do siebie. Mrówka była tak mała, że z łatwością zmieściła się do dużej torebki i nawet nie narzekała, a jej się bardzo spodobało. Zeszłam z nią na dół i spakowałam do torebki potrzebne rzeczy wcześniej wyciągając pieska.

- Aron!!!! Rusz tą dupę, bo chcę jeszcze do Luke pójść!!!!!

- No już idę, a co chcesz jej kupić? I czy ty dałaś ją do torebki?!?!

Zapytał gdy wsiadaliśmy do auta.

- Tak i chcę jej kupić na pewno jakieś ubranka, na pewno inną smycz, łóżko, miski i nie wiem co jeszcze.

-Spoko to jedziemy!


^^^^ 6 miesięcy później^^^^

Dzisiaj jest zakończenie roku szkolnego. Mój brzuch urósł i okazało się, że będzie chłopczyk. Jak to usłyszał Luke to tańczył w gabinecie, a później pół miastu powysyłał wiadomość, że jest chłopczyk, a jak chłopczyk to ma na imię Brent. Jest tylko lekki problem ponieważ Liz nakupowała wszystko dla dziewczynek i musimy je schować, bo Luke powiedział, że nie chce żeby Brent był samotny, więc chce mieć drugie dziecko, a ja nawet nie urodziłam pierwszego.

Tak za 2 miesiące ma się odbyć nasz ślub i tu też jest mały problem ponieważ poród jest o 2 dni później od naszego ślubu i wszyscy się martwią, a najbardziej Kylie, bo nie wie jaką sukienkę ma kupić, żeby pasowała do mojej. 

Właśnie stanęliśmy pod szkołą i każdy chce mi pomóc. To mi wziąć torebkę albo kupić mi picie, ale moi przyjaciele ich odganiają i mówią, że to oni zrobią.

Raz była afera, bo tak zestresowałam się sprawdzianem, że miałam skurczę i pojechałam do szpitala, ale tak w ogóle wszystko dobrze. po zakończeniu jedziemy z Lukiem i z resztą obczaić salę weselną.

- Lily!! Wołam cię już 7 raz z rzędu!!

- Przepraszam Kylie, ale zamyśliłam się trochę.

- Albo myślisz o dziecku, albo o ślubie.

- O tym i o tym. Boję się, że nie dam rady.

Powiedziałam gdy wchodziłam na salę i poczułam, że robi mi sięduszno.

 - Na pewno sobie poradzisz, a poza tym wspiera cię Luke i my i Lily czy wszystko dobrze, bo jesteś troszkę blada.

- J-jest mi duszno.

Powiedziałam lekko szepcząc.

Pov. Kylie

- J-jest mi duszno.

Powiedziała prawie szepcząc i mi w tej chwili stanęło serce ponieważ jak ostatnim razem zemdlała lekarz mówił, że jeśli powtórzy się to kilka razy to ciąża może być zagrożona.

-Poczekaj tu na mnie. - pokazałam na krzesło, żeby siadła. - Przyprowadzę Luke i od razu pojedziecie do domu ja powiem dyrektorowi co się stało.

Powiedziałam to na jednym wydechu, a ona  tylko pokiwała głową i zaczęła machać rękami przed twarzą.

Szybko wyciągnęłam komórkę i wyszłam na korytarz ponieważ nie miałam tam zasięgu. Wybrałam numer Luke i po drugim sygnale odebrał.

- Hejka Kylie co się stało?

- I to dużo Lily zrobiło się duszno i zrobiła się blada na razie siedzi, ale mam prośbę, żebyś wziął ją do domu. Ja powiem dyrektorowi czemu was nie ma.

- Kurwa gdzie jesteście?

- Przy automacie jest Lily ja poszłam zadzwonić.

- Okej zaraz będę.

Rozłączył się, a ja od razu poszłam do Lily. Na szczęście była przytomna.

- Lily, Luke będzie zaraz może kupię ci wodę?

- Dobrze.

Powiedziała słabym głosem i po chwili obok nas zjawiła się Luke wybawca.

- Kochanie już jestem wszystko będzie dobrze. Już jedziemy wezmę tylko Calum'a i jedziemy.

- Luke wejś Lily już do auta, a ja pobiegnę po Calum'a.

-Okej.

Powiedział i wziął Lily w stylu panny młodej i poszedł w stronę wyjścia, a ja pobiegłam prosto do Calum'a nawet nie musiałam go szukać ponieważ pamiętam jak mówił rano, że idzie zapalić, więc pobiegłam do męskiego.

- Calum kończ to i ruszaj dupe w troki ponieważ Lily o mało co nie zemdlała, a wiesz jakie jest Luke jak się stresuje, więc jazda do niego!!

- Tak jest.

Zasalutował i od razu pobiegliśmy na parking. 

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Hejka wiem, że długo mnie nie było ponieważ byłam na zimowisku z karate, więc teraz trzeba to nadrobić, więc przebaczcie mi i miłego czytania dalej mojej książki.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro