Rozdział 2
Marinette
Skakałam po dachach budynków, nieźle się bawiłam i nagle...prawie się przewróciłam lecz poczułam ciepłe ręce obejmujące moją talię uniosłam
oczy na mojego zbawiciela.
-Ładnie to tak spadać?
-Chat!?
-Zawiedziona, że wpadłaś na mnie księżniczko?
-Nie, nie, ale teraz lepiej chodźmy się rozejrzeć.
Sama już zrobiłam patrol, ale musiałam wymyślić jakąś wymówkę, bo nie chciałam żeby zaczą te swoje flirciarskie pogaduszki np. księżniczko, my lady, pani itp. (on po prostu cię kocha, powtarzam KOCHA!!! dop. autorki).
-Czarny kocie
-Hę?
-Na ile procent jesteś w stanie mi zaufać?
-Na nieskończoność my lady💛.
Pocałował mnie w dłoń(to było do przewidzenia dop.autorki)
-A czemu pytasz?
-Moje kwami mi tak powiedziało, poza tym chcę też wzmocnić więzy pomiędzy nami.
Chat się uśmiechnął, kto wie do czego ten kot jest zdolny. Przestraszyłam się trochę.
-Ty chcesz, czy twoje kwami?
Powiedział z szelmowskim uśmieszkiem.
Ten uśmiech, myślałam, że nie wytrzymam. Przenikł mnie totalnie. Nogi zaczęły mi się uginać i...
ZEMDLAŁAM!!!
Ostatnie co pamiętam to jego przenikliwy wzrok...
Dam Dam Dam
Ciąg dalszy nastąpi.
Sorry trochę krótki rozdział następny będzie dłuższy
5 gwiazdek=dłuższe rozdziały
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro