Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Na dwa serca


Kakashi wszedł do knajpki już okupowanej przez wielu ninja. Rozejrzał się po wnętrzu. Zlokalizował zaśmiewającego się Asumę i Gai'a. Podszedł bliżej i zobaczył, że piją z trzema chuuninami. Jeden z nich, brunet z pozioma blizną na twarzy właśnie opowiadał jakąś emocjonująca i najwyraźniej zabawną historię. Zachęcany salwami śmiechu kompanów, którzy nie skąpili mu napitku opowiadał chętnie, żywiołowo gestykulując. Kakashi był tym bardziej zaskoczony, że znał przecież trochę już tego bardzo oficjalnego, sztywnego i cichego faceta, który teraz kompletnie siebie nie przypominał. Na twarzy wykwitły mu czerwone rumieńce od wypitego alkoholu a oczy lśniły migotliwie. Zdawał się być teraz taki radosny i towarzyski. 

- Heeeej.... paszcie, kto pszyszed... paskudek!- krzyknął radośnie pijany Iruka wreszcie go zauważając. 

Wszystko wokół zaryczało gromkim, zdecydowanie nie trzeźwym rechotem. 

- Widzę, że świetnie się bawicie.- mruknął.

- Chodź. Siadaj. Wypij z nami i posłuchaj opowieści Iruki-kun.- zachęcił go Asuma. 

- Dzięki, ale chyba nie skorzystam.

- Se mnom sie nie napijeszszsz?! <hik>- wymamrotał czkając pijacko.

- Nie powinniście go tak rozpijać.- mruknął ignorując całkowicie jego pijackie zaczepki.

- Ej! Mam se pomysła!<hik>- nie dawał za wygraną.

- Dawaj.- zachęcił go ktoś.

- Karakaroke!- zakomenderował podrywając się z miejsca równocześnie próbując pociągnąć do góry najbliższego kompana. 

- Eeeee....- rzucił któryś ślamazarnie i bez większego entuzjazmu. 

- Gai! <hik>Szucam si wysranie! Pojetynek na fiosenki.<hik>

- Skoro tak, to nie mogę odrzucić! Nie powiesz, że ze mną wygrałeś!- Gai jak zawsze dał się w to wrobić i podjął wyzwanie mimo, że początkowo uznał karaoke za mało interesujące.

- To my też!- rzucili chuunini i również wstali od stołu. 

- Ech... jak dzieci.- mruknął Asuma patrząc za biegnącymi do sali obok.- to jak? drinka?

- Jednego.- rzucił znudzonym, niechętnym głosem.

Asuma polał siadającemu obok. Kakashi wypił w milczeniu i uporczywie wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Iruka. 

- Co cię trapi?- zapytał Asuma polewając mu bez pytania. 

- Gdybym to ja wiedział.- mruknął nie odrywając wzroku.- Icha Icha już tak nie cieszy. Do czegoś mi tęskno, ale nie mogę uchwycić co to jest. Raczej mi nie pomożesz.

- Czegoś? A może kogoś?- zapytał podchwytliwie.

- Nie wiem. Może po prostu jestem niewyspany i powinienem iść z tym do Tsunade? 

- Siódma aż tak daje ci w kość?

- Mmm... to nie to. Koszmary wróciły. Znów ja widzę. Słyszę jej głos. A wtedy oko boli jak cholera.

- Zakochałeś się w nim? Dlaczego?- Asuma zdawał się wiedzieć lepiej od niego samego. 

- Ja? Niby w kim? Ja się nie zakochuję. Nie ja. 

- Odpuść sobie. Może i trzeźwy już nie jestem ale widzę, przecież jak na niego spojrzałeś. Różne rzeczy ludzie mówili ci w twarz nie raz. Jednak zabolało cię, że Iruka nazwał cię paskudkiem. 

- On naprawdę uważa, że wyglądam okropnie. Ludzie kiedy są pijani nie potrafią kłamać. Dopiero wtedy można się dowiedzieć od nich prawdy. Nawet gdybym... on mnie nie lubi tak naprawdę. 

- Iruka nigdy nie kłamie. Może dlatego ma tak mało przyjaciół. On akurat lubi chyba wszystkich. Nie ważne czy brzydki, gruby czy głupi. Chyba się nie zdarzyło jeszcze, żeby powiedział komuś, że go nie lubi. Nawet jak się na niego wścieka. Ma zbyt łagodną i kochającą naturę. 

Kakashi chciał coś jeszcze powiedzieć, kiedy nagle tuż obok nich wręcz zmaterializował się ziejący alkoholem Iruka. Na jego twarzy jaśniał niezwykły entuzjazm i podekscytowanie.

- Chodzicicie! Omija wasz meeeega sawawa! Choooo... zaszpiewaj se mnom!- rzucił ciągnąc białowłosego  za rękaw. 

Kakashi westchnął zrezygnowany. Po prostu się gapił na jego rozradowaną twarz. Czuł, że wiele by zrobił, żeby się do niego zbliżyć, na trzeźwo, ale równocześnie czuł głęboki smutek i strach przed tym, że go faktycznie pokocha,  a on nigdy tego nie zauważy. 
Asuma wstał i pociągnął go za sobą, przerywając mu ponure rozmyślania.

- Co ty robisz?- Kakashi niemal na niego warknął.

- Takiemu zaproszeniu się nie odmawia. Zaśpiewasz sobie z nim jakąś serenadę i może zrozumiesz czego chcesz.- odpowiedział z pełnym spokojem.

Kakashi tylko prychnął niby urażony, ale pozwolił brunetowi pociągnąć się do sali, gdzie katowali karaoke. Jego dłoń zdawała mu się być taką drobną i delikatną. Kobiecą. I te długie smukłe palce. Pomyślał do czego chciałby ich użyć i sam się zaczerwienił pod maską. 
Stanęli na miejscu. 

- Heeej! Paczycie kto pszyprofasiłem! 

- Paskudek!- krzyknęli radośnie. 

Kakashi nachmurzył się. Iruce może i pozwoli tak do siebie mówić, ale reszta może za to dostać jedynie w zęby. Już miał im coś powiedzieć, ale został powstrzymany. 

- jeden dla siewie a drugi dla mnie. świewamy.- zakomenderował.

Zanim Kakashi zdążył zaprotestować na ekranie pojawiły się pierwsze litery wolno idące z dołu ekranu w górę. Muzyka ryczała z głośników. Iruka zaczął pierwszy jakby wyczuwając jego niepewność.

- Mój szokole gburooooki. Pytaj o mnie góóóór wyzoki. Pytaj o mnie lasów modrych
i uwooolnij mieeee. Mój szokole, mój przeszysty. Pytaj o mnie nuuuurtów byszty. Pytaj o mnie fiatów polny. I uwooolnij nieeeee. mój miłyyyyyyyyyy...

- Jak mam pytać gwiazd w niebiosach ? Są zazdrosne o Twój posag: O miłości cztery skrzynie
I o dobroć Twą...

Iruka przybliżył się do niego. Kakashi początkowo dość niepewnie stał obok czując gorąc jego ciała i jak zionie wypitym alkoholem. Oj, będzie potworny kac jutro. Oj będzie. 
Widział tez, że wszyscy ich słuchają, ale są kompletnie zawaleni podobnie jak Iruka, więc raczej pamiętać nie będą, więc mógł sobie troszkę pofolgować i bardziej się wczuć. 
Asuma uważnie obserwował ta dwójkę z rzadka pociągając łyk alkoholu. Miał z tego przedstawienia niezły ubaw, ale dostrzegł też, że coś ich do siebie jednak ciągnie. Postanowił na razie pozwolić się im tak bawić. Jednak później trzeba będzie ich obserwować na trzeźwo.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro