Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kakashi się rumieni


Iruka otworzył zaspane oczy. Ku swemu przerażeniu odkrył, że jest już całkiem jasno, a to oznaczało, że jest już spóźniony. Zerwał się do siadu, ale w tej samej chwili pożałował. Tępy ból głowy i plamki przed oczami zmusiły go do zatrzymania się. Czuł jak mu serce nierówno pracuje. Zamknął oczy i starał się ogarnąć to wszystko. Kiedy już się uspokoił, zamrugał parę razy i rozejrzał wokół. Dotarło wreszcie do niego, że nie jest u siebie. Jak przez mgłę przypominał sobie coś, że dyrektor wysłał go na przymusowy urlop i zajmował się nim Hatake-jounin, który rano tamtego dnia pomógł mu pozbyć się tych kretynów na korytarzu. Nie potrafił uwierzyć sobie, że z białowłosego taki Samarytanin i zajmuje się nim tak bezinteresownie. Na pewno będzie chciał czegoś w zamian. Wtedy przypomniało mu się to zdarzenie na korytarzu. Wykrzywione twarze mówiące drwiącym głosem: Zapłać nam ciałem.
Potem zjawił się Hatake. Obił ich i znawyzywał. Ukrył go w swoich szerokich ramionach, odurzył zapachem i kojącym, irracjonalnym poczuciem bezpieczeństwa. Głosem tak zimnym jak najgłębsza lodowa przepaść oświadczył, że zabije każdego, kto go dotnie. Nazwał go swoim chłopakiem. A potem twierdził, że to puste słowa. Co było prawdą? To pierwsze czy drugie?
Iruka potarł poirytowany twarz nie potrafiąc sobie odpowiedzieć. 
Dalsze rozmyślania przerwało mu wejście wspomnianego białowłosego utrapienia. 

- I jak się dzisiaj czujesz?- zapytał uśmiechając się lekko, ale i z troską w głosie.

- Lepiej. Dziękuję, ale nie wyobrażaj sobie za wiele. Tak w ogóle, to dlaczego jestem tutaj, a nie w szpitalu? Jesteś jakimś zboczeńcem? Pewnie wymacałeś, co chciałeś jak byłem nieprzytomny.

- Niebiosa. Znacznie ci się polepszyło.- powiedział uśmiechając się.- Bo ze szpitala zwiałbyś jak by ci się tylko trochę polepszyło. Swoją drogą, też nie znoszę tego miejsca. I wiesz, co? Ranisz mnie twierdząc, że mógłbym zrobić ci coś tak okropnego tylko dlatego, że nie byłeś w stanie się bronić. Chyba nie chcę wiedzieć za jakiego potwora mnie masz.- dodał z nutą rozrzewnienia. 

- Ugh... wybacz. Nie chciałem cię urazić. Po prostu życie nauczyło mnie, że tylko tacy naiwni idioci jak ja robią cokolwiek bezinteresownie. A ty zdecydowanie do idiotów się nie zaliczasz. Chociaż czasem sprawiasz takie wrażenie. Na pewno chcesz czegoś w zamian.- powiedział przybierając swój wystudiowany wyraz twarzy. 

- Bogowie. Jesteś cudowny. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałem nikogo, kto zaczynałby wypowiedź od skruszonych przeprosin, a kończył niemal na ataku. Genialne.- rzucił niezrażony uśmiechając się do niego radośnie. 

- A mówił ci już ktoś, że paskudny jesteś i zboczony?- warknął i mimo wszystko zarumienił się.

- Pomyślmy....- zrobił specjalnie pauzę jakby faktycznie się nad tym zastanawiał.- Tak! Ty!- powiedział zaskakująco radośnie, gapiąc się na niego. 

- Głupek.- burknął.- Nie myśl sobie, że to ci w czymś pomoże. Nie zwolni cię to od przynoszenia solidnych raportów z misji.- dodał znów robiąc tą swoją chłodną i mądrą minę. 

- Ay, ay. Normalnie kocham te twoje miny. Herbaty? Głodny?

- Zawstydzasz mnie, Hatake-jounin. Herbaty poproszę.- powiedział rumieniąc się i spuszczając wzrok. Sam nie wiedział czemu na niego tak reaguje. 

- Zaraz ci przyniosę. Zjeść coś też powinieneś. Nie będziesz miał siły, żeby wyzdrowieć jeśli nie będziesz nic jadł. Naprawdę cię nie otruję. Jeśli nie chcesz jeść tego, co przygotuję, to pójdę coś kupić na wynos. Powiedz tylko, co byś zjadł, i z której knajpki.- powiedział patrząc na niego, ale się nie zbliżając za bardzo. 

- Mogę później? Naprawdę nie jestem głodny. Tylko dziwnie słabo się czuję.- mruknął.

- Możesz.- rzucił radośnie i podszedł, by poczochrać go po głowie. 

Zanim Iruka zaprotestował, odwrócił się i wyszedł. Brunet naciągnął kołdrę na twarz czerwieniąc się.

- Głupi, Hatake.- mruknął do siebie. 

Postanowił na razie korzystać i zdecydowanie nie działać pochopnie. Może on faktycznie nie ma złych, zboczonych zamiarów wobec niego? Kiedy wracał z misji i tak chętnie opowiadał o jej przebiegu, albo jak wyciągał go czasem na miseczkę podczas lunchu zdawał się być nie takim złym rozmówcą. Przyjemnie się go słuchało jak nie gwiazdorzył. Teraz też zdawał się być... naturalny. I nawet można się przyzwyczaić do patrzenia na niego, kiedy nie miał tej głupiej maski na twarzy. Tylko jak mu to powiedzieć, żeby nie pomyślał, że się w nim zakochał, czy coś?
Jego myśli robiły się coraz bardziej senne. Powoli odpływał w odmęty niebytu, kiedy do sypialni znów wszedł Kakashi we własnej ponętnej osobie. Postawił kubek na stole. 

- Iruka? Przyniosłem ci herbaty. Będziesz pił? Potrzebujesz pomocy albo czegoś?

Wzywany zamrugał intensywnie i spojrzał na intruza. 

- Nie śpię.- powiedział szybko jakby dotarło do niego tylko, że ktoś do wołał.

- Właśnie widzę.- zaśmiał się.- Herbata. Będziesz pił? Dasz radę sam? Potrzebujesz czegoś?- zasypał go pytaniami patrząc na pojawiającego się słodkiego foszka. 

- Będę. Tylko drzemki.- burknął pod nosem. 

Kakashi zaśmiał się radośnie i podał mu kubek. Szczerząc się jak głupi patrzył na słodziaka. Iruka rumieniąc się sam nie wiedząc czemu, popijał herbatę odwzajemniając wgap. 
Skończył pić i bez słów oddał mu kubek. Na sekundę ich palce zetknęły się. Kakashi oblał się pięknym rumieńcem. Zerwał się z miejsca i pospiesznie opuścił sypialnię. Iruka zachichotał. 

- Muszę mu kiedyś powiedzieć, że ślicznie się rumieni.- pomyślał i położył się.

Zamknął znużone oczy jakoś tak bezmyślnie wciąż trzymając w pamięci obraz rumieniącego się Kakashi'ego, który spłoszył się i uciekł. Zasnął z lekkim uśmiechem na ustach. 





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro