Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kacyk


Iruka obudził się późnym  rankiem. Głowa go bolała, w ustach miał pustynię a żołądek ostrzegał przed próbami wstania. Przewrócił się na bok, by spojrzeć na budzik i chociaż zorientować się, która tak właściwie jest godzina. 
Przetarł zmęczone, przepite oczy, które zaczynały piec. Zogniskował wzrok na tarczy budzika. Dochodziła 10 rano. Ku swemu zaskoczeniu zobaczył stojący obok kubek. Z cicha nadzieją na wodę uniósł się powoli i sięgnął po niego. Bez większego namysłu przechylił i wypił do dna.

- Łeh... co to było? Wywar ze starej żaby na wodzie z bagna?- skrzywił się odstawiając kubek.

Zsunął się ponownie na poduszkę. Zamknął bolące oczy obiecując sobie, że to tylko na półgodzinki i zaraz wstanie się trochę ogarnąć. Potem zakupy i sprzątanie...

Obudziła go jedna z najbardziej irytujących potrzeb na świecie. Otworzył zaspane oczy. Ku swemu zdumieniu odkrył, że głowa boli już mniej a żołądek przestał się burzyć. Jedynie suchość w ustach wciąż była niemal tak samo dokuczliwa. Spojrzał na budzik. Właśnie mijało południe. 

- Z naturą jeszcze nikt nie wygrał.- wymamrotał i niechętnie podniósł się. 

Poczekał aż świat przestanie falować i wstał mamrocząc pod nosem na to, że tak długo spał i na kompanów, którzy znowu spili go jak świnię i pewnie znowu miał dziwaczne akcje. 
Poszedł do łazienki za potrzebą i przy okazji wziąć orzeźwiający prysznic. 
Rozkoszował się przyjemnie chłodną wodą do woli. Nigdzie się tak naprawdę nie spieszył, więc mógł sobie na to pozwolić. Kiedy wyszedł wytarł się i osuszył włosy. Rozczesał je i pozwolił im tak schnąć. Z szafki, która robiła za apteczkę wyjął tabletkę aspiryny i bezczelnie w samym ręczniku poczłapał do kuchni. do szklanki wlał zimnej wody i wrzucił tabletkę. Czekając aż się rozpuści postawił wode na kawę i zrobił sobie suchą grzankę z odrobiną masła czosnkowego. 
Wypił aspirynę. Zalał kawę. Wziął grzanki i kubek. Usiadł przy stole i bezmyślnie gapił się w okno. Przez chwilę próbował sobie cokolwiek z wczorajszego dnia przypomnieć, ale miał w tym obszarze tylko gęsta mgłę. Westchnął. Popijał kawę i przegryzał jej pobudzająca gorycz grzankami. Czuł, że gdyby próbował zjeść cokolwiek innego, to niechybnie szybko odwiedziłby toaletę, tylko po to by zaraz oddać wszystko, co zjadł. A co gorsze wyszłoby ta samą droga, co weszło. Skrzywił się na samą myśl. Wstał czując przypływ niesamowitych pokładów energii. Zwłaszcza, że przynajmniej głowa przestała go boleć. Postanowił wypocić resztę kaca. 

- Jak mawiał mój sensei: na kaca najlepsza ciężka praca.- rzucił wesoło do siebie zmywając.

Poszedł do sypialni. Wciągnął bieliznę i stare szorty. Włosy zaczesał szybko w wysoki niby kok. Na głowie zawiązał swoją robocza chustkę, dzięki której włosy, które wymsknęłyby się z rygoru gumki nie opadają mu na twarz a i pot z czoła zbiera bardzo dobrze. Do tego przewiązał się krótkim fartuszkiem i był gotowy do pracy. Szybko pootwierał wszystkie okna i zaczął porządki. Pranie, odkurzanie, układanie wszystkiego co tylko mógł. Kończył właśnie ściąganie pajęczyn z kątów pod sufitem, kiedy ktoś zaczął natarczywie pukać. Iruka zeskoczył ze stołka i podbiegł do drzwi krzycząc:

- Ide! Już idę!

Otworzył je z rozmachem. Przed nimi stał Asuma i trzymał w ręku jakąś spora siatę. 

- Mogę wejść?- zapytał widząc strój pana domu. 

- Pewnie. Zapraszam. Właśnie robię porządki, więc jest trochę bałaganu, ale tego...

- Widać.- zaśmiał się wielkolud wchodząc do środka. 

Iruka zamknął za nim drzwi. Poprowadził do kuchni. Wskazał mu krzesło.

- Herbaty?- zapytał i od razu postawił czajnik. 

- Poproszę. Jakiś dziwnie pobudzony jesteś dzisiaj a powinieneś umierać na kaca.- zauważył podejrzliwie na niego zerkając. 

- Ciiii... bo usłyszy. To zasługa kawy i pracy. nie myślę o bólu głowy i wypacam go ciężką pracą. Jeszcze tylko wytrzepać dywan z salonu i zrobić pranie i powinno być znośnie. A co cię do mnie sprowadza, Asuma-san?- mówił bardzo szybko, tak, że Asuma miał problem z nadążeniem rejestrowania wszystkich jego słów.

- Właściwie to miałem trochę wyrzutów sumienia, że pozwoliłem ci tyle wypić. Kurenai przygotowała dla ciebie jakieś jedzenie i kazała mi przynieść i jeszcze raz przeprosić za tamto. 

- Kochana jest. Koniecznie jej podziękuj. - powiedział zaglądając do torby.- Mam nadzieję, że za bardzo nie narozrabiałem?- zapytał zerkając na niego z niepokojem.

- Bardzo to nie. Dorwaliście się do karaoke. Spójrz. Mam tu jedyne zdjęcie z tego.- powiedział wzdychając ciężko i pokazując mu zdjęcie.- Jak chcesz możesz je zatrzymać.- dodał. 

Iruka wziął je od niego i przyglądał się uważnie fotografii, na której został uwieczniony wraz z legendą Konohy. trzymali mikrofony a ich twarze były tak blisko siebie. Śpiewali coś.

- T-to... Hatake jounin?- zapytał zaskoczony czując jak zaczynają go palić policzki.

- Mhm... wyglądał jakby mu się to podobało, wiesz?

- Wybacz! Muszę wytrzepać dywan!- krzyknął i uciekł spłoszony z kuchni. 

Asuma zaśmiał się. Spodziewał się podobnej reakcji z jego strony, ale za każdym razem robił to inaczej i zawsze to było tak bardzo zabawne. Jednak był też zaniepokojony. Kompletnie nie wiedział jak zareaguje na podrywy i umizgi białowłosego idioty, który ma w tym subtelność nosorożca. Jeśli od razu walnie tekstem w stylu, że się zakochał to Iruka spłoszy się momentalnie i może pomyśleć, że to jakiś rodzaj żartu, wyzwania albo innej drwiny. Z nim trzeba ostrożnie i delikatnie. Zastanawiał się czy nie zacząć od pytania, co o nim sądzi?
W tym celu wyszedł z kuchni i ruszył n poszukiwania spłoszonej cnotki. Ku swemu zadowoleniu nie musiał się przy tym bardzo namęczyć, gdyż przez pootwierane okna doskonale niosło się echo maltretowanego dywanu. Stanął w drzwiach od niewielkiego balkonu i opierając się o framugę przyglądał chwilę jak Iruka znęca się nad nim, cały czerwony na twarzy.

- Jemu już chyba wystarczy. Zabiłeś go na amen.- odezwał się wreszcie na tyle głośno, by było słychać, że chociaż coś mówi. 

Iruka zrobił nieokreślenie wstydliwą minę i przestał walić w dywan. Stał tak z trzepaczką i w sumie nie bardzo wiedział, co dalej robić. Czuł opadające go zmęczenie. 

- Zabierz dywan i chodź do środka. Wyglądasz na padniętego. Jadłeś coś w ogóle dzisiaj?

- Tak. Śniadanie w porze lunchu.- mruknął pod nosem zwijając dywan i ruszając za wielkoludem. 

Weszli do środka. Iruka rozścielił dywan przed kanapą. Asuma wskazał mu ją i usiedli. 

- Iruka?- zagadnął zwracając na siebie jego uwagę. 

- Tak?- zapytał odwracając się w jego stronę. 

- Tylko mi znowu nie uciekaj. Powiedz, co sądzisz o Kakashim. 

- Na początku myślałem, że to tylko sławny i lodowaty dupek, ale... kiedy przestał się zgrywać, to nawet przyjemnie się z nim rozmawia.- burknął w sumie pod nosem. 

- I tyle?- Asuma zaśmiał się. Chyba jeszcze nikt nie odważył się nazwać go dupkiem. 

- Tyle. Nie znamy się za dobrze. Czasem tylko wpada do biura zdać raport i czasem wyciągnąć mnie na lunch, żeby pogadać. Trochę mnie dziwi, że nie ma z kim porozmawiać o tych wszystkich rzeczach. Przecież mógłby mieć każdego. Nie rozumiem tego. 

- A chciałbyś się z nim bardziej zaprzyjaźnić? Albo nawet pokochać go?- drążył dalej.

- C-co ty?- wydusił z siebie robiąc się cały czarwony. 

- Odpowiedz.

- Myślę, że dałoby się z nim zaprzyjaźnić. Kiedy nie ma wokół tylu ludzi to on zdaje się być całkiem normalny, choć jakby trochę... no nie wiem... smutny? Nie. Nie mam zamiaru się w nim zakochiwać. Bądź spokojny. To działka reszty wioski. Ja nie mam na to czasu ani ochoty. 

- Rozumiem. A co jeśli po pijaku zaciągnąłby cię jednak do łóżka?- nie dawał za wygraną. 

- To byłby koniec naszej przyjaźni.- powiedział a jego głos na króciutką chwilę nabrał złowieszczego tonu.- Myślisz, że Hatake byłby do tego zdolny? Zaryzykowałby coś takiego?

- Cóż... ciężko określić, co mu do tego łba przyjdzie. Ale nic się nie bój. Nie pozwolę mu cie skrzywdzić.- zapewnił. 

- Dziękuję, Asuma-san.- powiedział cicho a oczy same mu się zamykały. 

- Ktoś tu chyba przeholował troszeczkę z tymi porządkami, co?

- Nnnn....

- Zdrzemnij się a ja pójdę rozpakować torbę.- powiedział wstając i układając już i tak przysypiającego na kanapie. 

Iruka nic nie odpowiedział. Ufał Asumie, więc nie stresował się jego obecnością. 
Wielkolud ułożył go na kanapie, zdjął mu z głowy chustkę i odłożył na stolik. Zdjął z niego również okurzony fartuch i zwinął go. Położył obok chustki. Z pobliskiej szafy wyjął jakiś cienki koc i okrył go nim. Westchnął ciężko i poszedł do kuchni pochować wszystko do lodówki.  


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro