Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3. Tajemnica i propozycja.

Od spotkania z zielonookim żółwiem minęły 2 tygodnie. Od tamtej pory momentami o nim myślę gdzie nie powinnam ze względu na ojca. Wiem, że jeśli złamię jego zakaz to trafię na kilka dni do lochu albo gorzej. Napisałam o moich uczuciach itp. Zawsze jak wychodziłam się przejść zakładałam czerwoną bluzę z kapturem i zakładałam na głowę kaptur. Obecnie siedzę na dachu i patrzę w gwiazdy. Kiedy tak patrzyłam w gwiazdy ciągle myślałam o mamie. Nie mogłam nic zrobić by powstrzymać łzy spływające po moich policzkach. Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Nie obchodziło mnie kto to. Po prostu nadal patrzyłam w gwiazdy.

-Piękny widok prawda?- Usłyszałam głos obok mnie. Skądś go znałam tylko nie mogłam sobie przypomnieć skąd.

-Taa.- Powiedziałam nie odrywając wzroku od gwiazd. Zdjęłam kaptur.

-Kasai?- Usłyszałam w głosie tej osoby zaskoczenie.

-Tak. To ja.- Powiedziałam odwracając głowę w stronę postaci. Pierwsze co zauważyłam to zielone oczy tego mutanta. Tego samego co widziałam 2 tygodnie temu. Szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam ponownie w gwiazdy. Nie chciałam znowu się zakochać. Szczególnie po tym co wydarzyło się w Japonii. Mówiąc szczerze boję się zakochać się ponownie. Lecz w jego oczach widziałam coś czego się nie spodziewałam. Zamiłowanie do walki.

-Coś się stało?- Spytał się... Z troską? Ja w odpowiedzi pokiwałam głową na "tak".- Jak chcesz możesz mi powiedzieć.- Odparł kładąc dłoń na moje ramie. Czułam się jak by on był jakimś psychologiem. Ale no cóż. Z ojcem od mojego przyjazdu prawie nie gadam. Jednak powiedziałam mu co mnie trapi. Czyli o zabójstwie mojej matki. Starałam się nie płakać ale kilka łez spłynęło po moich policzkach. Przez cały czas miałam spuszczoną głowę.

-Przepraszam, że spytałem.- Powiedział nadal trzymając rękę na moim ramieniu.

-Nic się nie stało. Nie mogę żyć przeszłością.- Powiedziałam gdy wytarłam rękawem bluzy policzki z mokrymi śladami po łzach.- Ty już wiesz jak się nazywam. Ale ja nie wiem jakie ty nosisz imię.- Dodałam zaczynając z nudów bawić się nożem.

-Raphael.- Powiedział po chwili. Zaczęliśmy rozmawiać. Wiedziałam, że jeśli ojciec się dowie to będę miała kłopoty. Jednak kiedy z nim rozmawiałam było fajnie.- Jeśli mogę spytać. Kim jest twój ojciec?- Tego pytania się trochę obawiałam. Wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić. Zastanawiałam się czy mu powiedzieć czy nie. Po chwili stanęłam w miejscu. Wzięłam głęboki oddech.

-Moim ojcem jest przywódca Klanu Stopy.- Powiedziałam zdenerwowana.

-Że co?! Twoim ojcem jest Shredder?- Mówił kompletnie zaskoczony Raph który szedł w moim kierunku.

-Wiem. Nie powinnam była z tobą rozmawiać. Najlepiej będzie jak oboje pójdziemy w swoim kierunku i zapomnimy o tej rozmowie.- Powiedziałam zaczynając odchodzić w stronę siedziby ojca.

-Czekaj.- Usłyszałam głos Rapha gdy poczułam jak coś, a raczej Raph łapie mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego zaskoczona jego reakcją. Chłopak musiał to zauważyć, ponieważ puścił moją rękę.

-O co chodzi Raph?- Spytałam się patrząc na niego.

-Już o nic.- Powiedział kiedy drapał się po karku.

-Mam dla ciebie propozycje. Jeśli będziesz chciał mógłbyś dołączyć do klanu mojego ojca.- Powiedziałam łącząc nasze dłonie. Wepchnęłam do jego ręki karteczkę z moim numerem.- Ale decyzja należy do ciebie.- Dodałam puszczając jego dłoń. Odwróciłam się i zaczęłam iść.

(Perspektywa Raphaela)

Kasai szła zapewne do swojego domu. Poczułem coś w ręce którą trzymała przed chwilą Kasai. Otworzyłem dłoń i zauważyłem karteczkę. Otworzyłem ją i zauważyłem jakiś numer telefonu. Był to prawdopodobnie telefon do Kasai. Patrzyłem na kartkę trochę czasu kiedy nagle poczułem dłoń na ramieniu. Gwałtownie odskoczyłem i odwróciłem się. Zauważyłem... Monę! Od razu się uśmiechnąłem i przytuliłem ją.

-Mona jak się cieszę.- Powiedziałem gdy zauważyłem jakiegoś faceta stojącego przy statku. Puściłem Monę. W oczach mojej ukochanej Mony widziałem współczucie. Wtedy ten facet podszedł do Mony i ją... Obią ramieniem?! Jak on śmie ją dotykać w ten sposób. Przecież ona jest moją dziewczyną.

-Raphaelu posłuchaj.- Powiedziała Mona.- Myślę, że to czas. Myślę iż będzie lepiej jak się rozstaniemy.- Słowa Mony sprawiły, że zabolało mnie w okolicach serca.

-J-Jak to rozstaniemy?- Spytałem łamiącym się głosem.

-Dla mnie związek na odległość jest dla mnie nienormalny.- Powiedziała Mona.

-Ale jesteśmy razem prawie rok.- Powiedziałem gdy w moich oczach pojawiły się łzy.

-No właśnie. Prawie. Poza tym od kilku tygodni jestem z Emilem.- Powiedziała przez co bardziej mnie boleć serce.- Mówiąc w skrócie. Zrywam z tobą.(przepraszam osoby lubiące Monę)- Jej słowa krążyły po moim umyśle. Po chwili razem z tym chłopakiem weszli do statku i polecieli. Stałem jak wryty, a po moich policzkach spływały łzy. Wyjąłem telefon i wpisałem numer Kasai. Następnie wróciłem do domu. Od razu po wejściu do domu moi bracia zaczęli mnie wkurzać tym, że wróciłem późno do domu.

-Dajcie mi święty spokój!- Wydarłem się na braci. Kiedy sobie przypomniałem słowa Mony walnąłem wściekły pięścią w ścianę. Poczułem ból w nadgarstku ale waliłem nadal. Jednak przerwało mi w tym to, że Iris chwyciła moją obolałą i nieco siną rękę.

-Raph plis przestań.- Powiedziała, a ja spuściłem głowę. Iris zaczęła opatrywać moją rękę.

-Raphi wszystko ok?- Spytał się Casey. Łzy zaczęły się znowu gromadzić w moich oczach.

-M-Mona ze mną zerwała.- Powiedziałem i bez słowa poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżko i wyciągnąłem telefon.

(Perspektywa Kasai)

Siedziałam sobie w pokoju i pisałam w pamiętniku dzisiejsze wydarzenia, Nagle usłyszałam wibracje mojego telefonu. Okazało się, że ktoś do mnie napisał. Chwyciłam za telefon i sprawdziłam kto to.

-Hej tu Raph.- Przeczytałam wiadomość od chłopaka. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Cześć. Coś się stało?- Napisałam i wysłałam. Jak się skapnęłam co napisałam do niego to od razu próbowałam cofnąć wiadomość ale na marne. Zrobiłam się czerwona na twarzy.

-Tak. Moja dziewczyna ze mną zerwała dla innego.- To co napisał Raph zasmuciło mnie. Skoro ją kochał to musiał być dla niego wielki cios. Rozmawialiśmy jeszcze trochę, a potem poszłam do kuchni. Rozumiałam co czuł. Mój chłopak też mnie zdradzał ale za to dostał za swoje. No ale cóż. Raph po tym na pewno nie będzie chciał rozmawiać z tą dziewczyną. Myślałam o tej sytuacji robiąc kanapki z serem. Zjadłam je z wielką chęcią. Po posiłku zmyłam naczynia i wróciłam do pokoju. Napisałam jeszcze kilka rzeczy w pamiętniku, a następnie przygotowałam ciuchy na jutro. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro