Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2. Spotkanie.

Nie minął nawet tydzień od zamieszkania z ojcem, a już jego sługusy mnie zaczynają denerwować. Szczególnie Tygrysi Pazur który oskarża mnie, że zabrałam mu stanowisko. Jeśli chodzi o pozostałych to nie są aż tak wkurzający. Na szczęście. Obecnie jestem w swoim pokoju i piszę w pamiętniku to co się wydarzyło. Gdy skończyłam schowałam pamiętnik do szuflady. Wstałam i rozczesałam palcami moje czarne, do łopatek włosy. Chwyciłam za nóż który wczoraj zabrałam z kuchni. Schowałam nóż do kieszeni spodni, a następnie wyszłam z pokoju. Po czasie byłam na dworze. Zaczęłam biegać i skakać po dachach. W pewnej chwili usłyszałam jakiś hałas nie daleko. Poszłam w kierunku hałasu. Kiedy tam dotarłam zauważyłam jakiegoś... Zmutowanego żółwia ze sztyletami sai i w czerwonej bandanie. Odruchowo schowałam się trzymając rękę na rękojeści noża. Usłyszałam kroki więc zaczęłam powoli wyciągać nóż. Nagle wyszłam z ukrycia z wyciągniętym przed siebie nożem. Osobą która podchodziła okazał się ten żółw. Brakowało kilka centymetrów, a trafiłabym go ostrzem w głowę.

-Ej spokojnie. I jakbyś mogła zabierz ten nóż od mojej głowy.- Powiedział mutant na co ja schowałam nóż do kieszeni. Odwróciłam się i zaczęłam iść. Nagle poczułam jak coś, a raczej ktoś łapie mnie za nadgarstek. Stanęłam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak ten mutant trzyma moją rękę. Kiedy zorientował się, że widzę to co robi puścił moją dłoń.- Wybacz.- Powiedział na co westchnęłam. Wyglądał mi na przybitego jakąś sprawą. Niezbyt mnie to obchodziło.

-Chcesz jeszcze czegoś? Bo nie powiem, że się śpieszę.- Powiedziałam oschle. Zawsze traktowała tak chłopaków którzy dotykali mnie. Mam tak od 3 lat. Z powodu iż mój były chłopak zaczął mnie zdradzać po kilku tygodniach. Było potem gorzej. Przekraczał moją przestrzeń osobistą. Aż pewnego dnia nie wytrzymał i podczas gdy byłam w parku próbował mnie porwać i zgwałcić. Niestety mu się to nie udało z powodu iż go zabiłam. Zrobiłam to w obronie. A z resztą nikt o tym nie wie.

-Jakie jest twoje imię?- Spytał.

-Kasai.- Powiedziałam i rzuciłam proszkiem łzawiącym w jego twarz. Zaczął kaszleć, a ja wykorzystałam to i uciekłam. Wróciłam do siedziby mojego ojca i bez słowa wróciłam do pokoju.

(Perspektywa Raphaela)

Ledwo wróciłem do domu. Oczy mnie tak swędziały że momentami je przecierałem. Kim była ta dziewczyna w ogóle i czemu rzuciła w moją twarz tym proszkiem? Te i tego typu pytania chodziły mi po głowie. Od razu po wejściu do kryjówki podbiegli do mnie bracia. Zdziwiło mnie to bo zazwyczaj się tan nie zachowywali.

-Raph co ci się stało?- Spytał się nasz "kochany" lider.

-Dostałem proszkiem łzawiącym w twarz nie widać?!- Krzyknąłem wściekły na siebie. Po cholerę pytałem się jej jak się nazywa? Ale przynajmniej mi odpowiedziała.

-Dobra spokojnie. Chodź przemyję ci oczy.- Powiedział Donnie i poszedłem z nim do laboratorium gdzie zaczął mi przemywać czymś oczy. Kie dy skończył poszedłem do swojego pokoju i położyłem się do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

(Perspektywa Kasai)

Właśnie skończyłam pisać o tym co stało się na dachu. ie wiem czemu ale chciałam go bardziej poznać. Z zamyśleń o tym zmutowanym żółwiu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Szybko schowałam nóż pod łóżko i podeszłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam jedyną osobę która na co dzień mnie aż tak bardzo nie wkurzała. Xevera. Kiedy z nim rozmawiałam wydawał się inny niż opisywał go Bradford i Tygrysi Pazur.

-Co się dzieje Xever?- Spytałam wychodząc z pokoju.

-Mistrz Shredder chce z nami rozmawiać.- Odpowiedział i zaczęliśmy iść do sali tronowej mojego ojca. Pomimo, że znam go nie cały tydzień polubiłam jego towarzystwo. Po wejściu do sali w której byli już wszyscy stanęłam nie daleko Xevera.

-Skoro już jesteśmy wszyscy. Kasai powinnaś wiedzieć na kogo "polujemy".- Powiedział mój ojciec spoglądając na mnie.- Wszyscy macie za zadanie złapać żółwie, Hamato Yoshiego i ich przyjaciół.- Dodał. No i wtedy zaczął mi opisywać ich wygląd. Szczególnie wygląd Hamato i tych całych żółwi. Jedno mi się nie zgadzało. Jeden z tych żółwi zgadzał się do tego co widziałam na dachu. Gdy skończył wróciłam do pokoju. Zaczęłam szkicować w jakimś zeszycie wygląd tych osób. Nie wiem czemu chciałam spotkać tego żółwia w czerwonej bandanie.

-Kasai do cholery przestań o nim myśleć!- Krzyczałam w myślach. Wkurzona poszłam do kuchni i wzięłam jabłko. Zaczęłam je jeść. Po czasie wyszłam na patrol z Bradfordem, Xeverem Tygrysim Pazurem.- Więc tak. Bradford i Tygrysi Pazur idziecie na południe, a ja i Xever pójdziemy na północ. Jakbyście zauważyli żółwie macie mnie powiadomić. Rozumiemy się?- Powiedziałam przez co na twarzy Tygrysiego Pazura widziałam wściekłość. Jednak on i Bradford poszli w zadanym im przeze mnie kierunku. Ja i Xever też poszliśmy. Podczas patrolowania miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Po powrocie do domu zleciłam raport z patrolu. Lecz nie powiedziałam mu o moich odczuciach. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Zaczęłam patrzeć w w sufit aż zasnęła.

(Perspektywa Karai)

Właśnie wracam z samotnego patrolu. Obserwowałam z ukrycia Xevera i tajemniczą dziewczynę. Nie podobało mi się to. Jakaś dziewczyna patrolowała z Xeverem. Nie wiem kim była ta dziewczyna ale mam przeczucie, że pracuje dla Shreddera. Od razu jak weszłam do kryjówki zaczepiła mnie Iris.

-Jak tam na patrolu?- Spytała się Iris, a ja wszystko opowiedziałam siadając na kanapie. Wszyscy wydawali się być tym zaskoczeni.

-Zaraz? Ona miała czarne, do łopatek włosy?- Spytał się Raph kiedy siadał na kanapie.

-Tak.- Odpowiedziała,=m.

-To ona mnie obsypała tym proszkiem.- Powiedział wkurzony Raph. Porozmawialiśmy wszyscy jeszcze chwilę po czy wszyscy poszliśmy spać do swoich pokoi. Ciągle myślałam kim jest ta dziewczyna i co robi w klanie Shredddra. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro