Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11. Wypadek ojca.

Minęło 5 lat od kąt nie widziałam ojca. Yuki i Jack zawsze są grzeczni. Gdy wróciłam z Raphem i dziećmi do domu ze szpitala zmieniłam swój wygląd. Zawsze kiedy idę z Raphem na randkę naszymi urwisami zajmuje się Arek i Paulina. Pauline poznałam zanim zaszłam w ciąże. Zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Obecnie wracam z Raphem z naszej kolejnej randki. Byliśmy najpierw w kinie, a następnie w restauracji. Raph zawsze gdy idzie bierze pistolet. Przechodziliśmy koło z jednej z niebezpiecznej uliczki. Usłyszałam strzał z pistoletu. Raph szybko tam pobiegł trzymając pistolet w dłoni. Po chwili poszłam tam powoli. To co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. Mój ojciec... Leżał na ziemi. Nie przytomny. Podbiegłam do niego. Byłam przerażona. W duchu modliłam się by nic mu nie było. Sprawdziłam czy oddycha. Na szczęście oddychał. Spojrzałam za jego ranę na brzuchu i zaczęłam ją uciskać. Dopiero wtedy zauważyłam go w normalnych ubraniach, a jego poparzona strona twarzy była w kilku bliznach i miała normalny kolor skóry. Spojrzałam na Rapha który dzwonił po pogotowie. Po czym ponownie spojrzałam na ojca. Zauważyłam jak lekko otworzył oczy.

-K-Kasai?- To było jedyne co powiedział. Po czym ponownie zamknął oczy. Po chwili przyjechał patrol policji i karetka. Cały czas patrzyłam przerażona na to jak ratownicy zabierali mojego ojca do karetki. Po czym pojechała na sygnale.

-T-Tato.- Powiedziałam załamana. Raph przytulił mnie i starał się mnie uspokoić.

-Ciii.- Powiedział Raph głaszcząc mnie po głowie. Kolega Rapha zabrali tego gościa na komendę. Został tylko Maks który jest bratem Arka.

-Wsiadajcie. Zawiozę was do szpitala.- Powiedział Maks kiedy z Raphem wiedliśmy do jego auta. Arek też wszedł. Po około 10 minutach byliśmy pod szpitalem. Wyszłam z Raphem z samochodu. Szybko pobiegłam do pani z rejestracji.

-Przepraszam. Przywieziono tu mężczyznę po strzelaninie. Gdzie mogę go znaleźć?- Powiedziałam cała zdenerwowana.

-Chodzi pani o pana Oroku Sakiego?- Spytała recepcjonistka zaglądając w jakieś dokumenty.

-Tak.- Powiedziałam jeszcze bardziej zdenerwowana.- Jestem jego córką. Kasai Oroku.- Dodałam w pośpiechu. Kobieta chciała coś powiedzieć.

-Panie doktorze.- Powiedziała, a do mnie podszedł jakiś mężczyzna w lekarskim kitlu.- To córka tego Oroku.- Dodała.

-Co z moim ojcem?- Spytałam nadal zdenerwowana.

-Wszystko pani wyjaśnię w pokoju lekarzy.- Powiedział i zaczął iść w stronę jakiegoś pomieszczenia. Poczułam rękę na ramieniu. Był to mój mąż. Poszłam z Raphem za lekarzem. Od razu po wejściu do pokoju lekarzy doktor usiadł za biurkiem. Ja i Raph usiedliśmy na kanapie stojącej niedaleko biurka.

-No niech pan już powie co z moim ojcem.- Powiedziałam załamana tym co się działo.

-Pani ojciec zaraz będzie miał poważną operacje.- Słowa mnie przeraziły. Nagle do pomieszczenia wbiegła pielęgniarka.

-Doktorze. Pacjent się zatrzymał.- Powiedziała przez co bardziej się przeraziłam. Lekarz wybiegł, a ja i Raph pobiegliśmy za nim. Wbiegliśmy do jednej z sal i... To co zobaczyłam przeraziło mnie. Dwóch lekarzy i kilka pielęgniarek reanimowali mojego ojca.

-Tato!- Krzyknęłam przerażona i bliska płaczu. Chciałam podejść do jego łóżka ale wtedy lekarze i pielęgniarki zaczęli wieść gdzieś mojego tatę. Cały czas za nimi szłam z Raphe. Jednak musieliśmy zatrzymać się przed blokiem. Usiedliśmy na krzesłach pod blokiem operacyjnym i zaczęliśmy czekać na koniec operacji. Po około 4 godzinach lekarz wyszedł z sali operacyjnej.- Co z moim ojcem?- Spytałam szybko wstając z krzesła i podchodząc do lekarza.

-Będzie już dobrze ale na jakiś czas zostanie w śpiączce farmakologicznej.- Słowa lekarza odetchnęłam z ulgą. Po czasie postanowiłam zobaczyć ojca. Weszłam do sali i usiadłam koło łóżka na którym leżał mój ojciec podłączony do kardio monitora. Łzy spływały po moich policzkach. Czułam się winna o stan ojca. Złapałam ojca za rękę.

-T-Tato tak bardzo ciebie za wszystko przepraszam.- Powiedziałam bliska płaczu. Wstałam puszczając dłoń ojca. Pocałowałam go w czoło i wyszłam z pomieszczenia. Raph widząc mój stan od razu mnie przytulił.

-Ciii chodź do domu.- Powiedział dalej mnie przytulając. Pokiwałam głową pociągając nosem. Po kilku minutach byliśmy w domu. Od razu poszłam do pokoju i poszłam spać. Wiedziałam, że Raph powie o tym Arkowi i Paulinie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro