Rozdział 9. Powrót do Nowego Jorku.
Minął miesiąc od kąt ja i Raph się pobraliśmy. Bardzo tęsknie za ojcem jednak staram się nie myśleć o nim. Raph pracuje w policji na wydziale kryminalnym. Mamy własny dom. Włosy mam teraz dłuższe, a końcówki pomalowałam na czerwono. Obecnie jestem w kuchni i robię obiad. Raph jest w pracy więc mam cały dom. W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Po chwili poczułam jak ktoś czyli Raph całuje mnie w policzek.
-Hej skarbie.- Powiedział z uśmiechem.
-Hej. Jak w pracy?- Spytałam kiedy Raph usiadł przy stole.
-Ehh... Co tam mówić. Jakiś nastolatek naćpał się i trzeba było go złapać i zakuć.-Powiedział Raph kiedy nakryłam do stołu.- Ale ogólnie dobrze było.- Dodał kiedy postawiłam na stół talerze z zupą. Zaczęliśmy jeść. Cały czas Raph wydawał się czymś zamyślony. Z resztą ja też.- Kochanie wszystko ok?- Spytał się zmartwiony Raph.
-Tak tylko... Tęsknie za ojcem.- Powiedziałam ze spuszczoną głową.
-Ja też tęsknisz za bliskimi.- Powiedział Raph kiedy spojrzałam na niego. Doskonale go rozumiałam. Przypomniałam sobie, że jak mieszkałam jeszcze z ojcem to to kupiłam dom jedno rodzinny. Wpadł mi do głowy pomysł by wrócić do Nowego Jorku i zamieszkać w naszym nowym domu.
-A może wrócimy tam?- Spytałam Rapha na co ten spojrzał na mnie zaskoczony.- Mam tam dom. Nikt o tym nie wie. Więc... Może tam wrócimy?- Spytałam nie co niepewnie. Raph wstał z krzesła i podszedł do mnie. Patrzyłam na niego.
-Wspaniały pomysł kochanie.- Powiedział przytulając mnie. Po obiedzie Raph zaczął sprzątać zaś ja poszłam sprawdzić i kupić w razie co bilety do Nowego Jorku. Znalazłam bilety na jutro. Lot jest o 6 rano. Kupiłam bilet sobie i mężowi. Kiedy wróciłam do domu zauważyłam jak Raph wkłada do salonu jakieś pudła. W pewnej chwili kiedy wychodził z kuchni z kolejnym pudłem spojrzał na mnie.- O hej kochanie.- Powiedział ponownie idąc do salonu. Podeszłam do niego.
-Po co te pudła?- Spytałam. Zastanawiałam się o co chodzi.
-Już ci tłumacze. Pomyślałem, że jak będziemy się pakować to nie które ubrania i jeszcze nie przeterminowane jedzenie możemy oddać potrzebującym.- Słowa męża rozczuliły mnie. Uśmiechnęłam się.
-Wspaniały pomysł Raph.- Odparłam przytulając go. Na zegarku była dopiero 13. Raph często wracał z pracy szybciej.- Ale... Co z twoją pracą?- Dodałam przestając go przytulać.
-Akurat w Nowym Jorku poszukują nowych pracowników na komendzie. Powiedziałem szefowi, że akurat się tam przeprowadzamy. Więc wyśle tam moje dane. Powinienem jeszcze dziś dostać odpowiedź przez maila.- Powiedział mój ukochany.
-No to bierzmy się do pracy.- Powiedziałam biorąc puste pudło. Poszłam do naszej sypialni i otworzyłam szafę. Zaczęłam przeglądać ubrania. Ubrania których już nie będę nosiła wkładałam do pudła. Zaś te które będę nosiła schowałam do walizki. Wstałem i poszłam do salonu po kolejne pudło. Ponownie wróciłam do sypialni. Zaczęłam przeglądać rzeczy. Znalazłam wiele bardzo wartościowych rzeczy. Zawołałam Rapha. Po chwili mój mąż przyszedł do naszej sypialni.
-O co chodzi kochanie?- Spytał się mój mąż. Pokazałam mu kilka zrobionych ze srebra i złota przedmiotów.- O co to?- Zapytał przyglądając się przedmiotom.
-Pomyślałam, że w ubrania możemy zawinąć te rzeczy. i podarować najbardziej potrzebującym.- Odparłam, a Raph uśmiechnął się czule. Raph zaczął ogarniać swoje ciuchy. Zaś ja wkładałam do pudła lekkie rzeczy różnego typu. Kiedy wszystko było już spakowane wzięliśmy kartony z niepotrzebnymi ciuchami i jeszcze nie przeterminowanym jedzeniem. Do kieszeni spodni i bluz schowaliśmy nie wielką ilość pieniędzy. ubraliśmy się na czarno. Wzięliśmy pudła i wyszliśmy z domu. Biegliśmy po dachach. Jednak stanęliśmy przed biedniejszymi dzielnicami. Zeskoczyliśmy z dachu i zaczęliśmy dawać ludziom rzeczy. Kiedy wróciłam z Raphem do domu od razu poszliśmy spać. Około 5:20 obudziliśmy się. Szybko się ubraliśmy. Zrobiłam na szybko kanapki na drogę. Raph wtedy pakował walizki do taksówki. Po kilku minutach byliśmy na lotnisku. Po wejściu do samolotu Raph spojrzał na ekran telefonu.
-Jest mam robotę.- Powiedział z uśmiechem. Po chwili samolot ruszył. Zasnęłam pod czas lotu. Gdy Raph mnie obudził powoli lądowaliśmy w Nowym Jorku. Po zabraniu naszych rzeczy pojechaliśmy taksówką pod nasz nowy dom. Weszliśmy do domu. Zostawiliśmy wszystkie bagaże w salonie. A sami poszliśmy od razu do łóżka w naszej sypialni. Zasneliśmy od razu po ciężkiej podróży.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro