Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13. Rozmowa z rodzicami.

(Perspektywa Shreddera)

Siedziałem w swojej sali tronowej. Nadal nie mogłem uwierzyć, że moja rodzona córka ożeniła się z... Synem tego idioty. Na dodatek ma z nim dzieci. Ehh... Wszystkich bym tolerował ale nie syna Hamato! Wstałem z tronu i podszedłem do okna. Byłem wściekły. Nie chciałem mieć w rodzinie takich... Dziwolągów. Kiedy dłużej o tym myślałem oglądając zdjęcie gdzie Kasai była malutka, a moja żona jeszcze żyła. Zrobiło mi się głupio. Po tylu latach znowu zobaczyłem moją małą córeczkę. Pomyślałem, że Hamato powinien się o tym dowiedzieć.

-Pazur!- Zawołałem jednego z moich sługów. Po chwili przyszedł.

-Tak mistrzu?- Spytał kłaniając mi się.

-Znajdź Hamato Yoshiego i powiedz mu by przyszedł na dach hotelu Wolfa.- Powiedziałem na co Pazur był w szoku. Jednak poszedł wykonać mój rozkaz. Po czasie poszedłem na umówione miejsce. Po chwili przyszedł Hamato.

-Czego chcesz Saki?- Spytał się lekko wkurzony jak i zaskoczony.

-Dzieciaki ci nie mówiły?- Spytałem opierając się o ścianę. Na twarzy Hamato widziałem zaskoczenie.

-Huh? Nie rozumiem.- Powiedział zaskoczony.

-O tym, że moja córka i twój syn są... Małżeństwem i... Mają dwójkę dzieci.- Z trudem to powiedziałem. W ciąż nie mogłem uwierzyć w to. Na twarzy Yoshiego widziałem zaskoczenie.

-Co? Jak to są małżeństwem? Kiedy? Jak?- Mówił cały w szoku.

-Uwierz mi. Taka sama była moje reakcja.- Odparłem. Zapadła cisza. Jednak postanowiłem ją przerwać.- Ehh... Chyba musimy z nimi pogadać.- Odparłem.

-Nie chyba. Tylko trzeba. Coś czuje, że nie będą chcieli z nami rozmawiać.- Powiedział Yoshi. Miał racje. Przecież zanim Kasai uciekła to nakrzyczałem na nią i... Uderzyłem ją. Do dziś mi się ten dzień śni. Kiedy pokłóciłem się i uderzyłem Kasai- Tylko jak ich namierzymy?- Spytał się Yoshi.

-Tego nie wiem. Trzeba coś wymyślić.- Odparłem. Po długiej rozmowie z Yoshim pogodziłem się z nim. Po czasie wróciłem do siebie i poszedłęm spać.

(Perspektywa Kasai)

Rano obudziłam się i przyszykowałam śniadanie dla dzieci i męża. Dalej myślałam o wczorajszym spotkaniu z ojcem. Usłyszałam jak ze schodów zbiegają moje trzy skarby. Jack, Yuki i Raph.

-Ohayō Okāsan.- Powiedziały równocześnie Yuki i Jack.

-Cześć dzieci.- Powiedziałam z uśmiechem kiedy Raph pocałował mnie w czoło. Dzieciaki usiadły przy stole i zaczęły jeść śniadanie. Raph wziął swoje drugie śniadanie.

-Pa skarbie. Pa dzieci.- Powiedział Raph idąc w stronę drzwi.

-Papa tatusiu.- Powiedziały dzieciaki z uśmiechem. Gdy tylko jadłam z dziećmi śniadanie poszliśmy do łazienki. Umyłam z dziećmi zęby i przebraliśmy się w codzienne ubrania.

-Dzieci chcecie iść na plac zabaw?- Spytałam dzieci schodząc z nimi do salonu.

-Tak.- Powiedziały jednocześnie moje maleństwa. Założyliśmy buty. Wzięłam torebkę z kluczami i portfelem. Następnie wyszliśmy z domu i zamknęłam dom. Poszłam z dziećmi na plac zabaw. Usiadłam na ławce, a moje dzieci poszły się bawić. Patrzyłam cały czas na moje skarby.

-Pamiętam jak też się tak bawiłaś z Karai.- Usłyszałam głos za sobą znany głos. Odwróciłam się i zauważyłam ojca.- Możemy porozmawiać?- Spytał się z nadzieją w głosie. Chciałam już odpowiedzieć ale wtedy do nas podbiegła Yuki i Jack.

-Mamusiu kto to jest?- Spytała się Yuki. Już miałam zamiar odpowiedzieć ale mój ojciec kucnął przed moimi dziećmi.

-Jestem waszym dziadkiem dzieci.- Powiedział kiedy dzieci spojrzały na mnie. Westchnęłam.

-Dzieci to prawda.- Powiedziałam z lekkim uśmiechem. Yuki i Jack spojrzeli na siebie. Zaś potem przytulili się do mojego ojca. Wyglądało to uroczo. Wymieniłam się z ojcem numerami. Po chwili poszłam z dziećmi do domu. Zrobiłam obiad. Po około 10 minutach przyszedł Raph. Opowiedziałam wszystko mężowi. Wieczorem napisałam do ojca by przyszedł z ojcem Rapha na dach przed restauracją pana Murakamiego. Po chwili przyszła do nas Paulina która miała się zająć Yuki i Jackiem. Zaś ja i Raph wyszliśmy z domu. Po czym poszliśmy w umówione miejsce. Akurat nasi ojcowie już tam byli.

-R- Raphael?- Spytał się z niedowierzaniem ojciec Rapha.

-Tak ojcze to ja.- Odparł mój mąż łapiąc mnie za rękę.

-Musicie się pogodzić.- Powiedziałam patrząc na ojca.- Macie dwie opcje. Albo w końcu się pogodzicie albo...- Nie dokończyłam bo Raph mi przerwał.

-Albo więcej nie zobaczycie nas. Tym bardziej naszych dzieci.- Powiedział stanowczo Raph.

-Już dawno się pogodziliśmy.- Odparł ojciec Rapha. Na co oboje się uśmiechnęliśmy.- A co do waszych dzieci to...- Domyśliłam się o co chodzi ojcu Rapha.

-Pewnie. Dzieciaki się zapewne ucieszą.- Powiedziałam na co Raph na nie spojrzał. Całą czwórką poszliśmy pod mój i Rapha dom. Nasi ojcowie weszli do ogrodu. Zaś ja i Raph weszliśmy do domu. Yuki i Jack oglądali bajki na telewizorze.

-Dzieciaki jak zwykle grzeczne były. Jak aniołki.- Powiedziała Paulina z uśmiechem.

-Właśnie widzimy. Dzięki Paulina za przypilnowanie ich.- Powiedział Raph.

-Zawsze do usług.- Powiedziała Paulina po czym wyszła. Raph poszedł otworzyć drzwi prowadzące do ogrodu.

-Dzieci musicie poznać kogoś.- Powiedziałam, a Yuki i Jack spojrzeli na mnie. Po czym podeszli do mnie. Wzięłam Yuki i Jacka za ręce i poszliśmy do Rapha przy którym stali nasi rodziciele. Yuli i Jack od razu podbiegli do mojego ojca.

-Dziadek!- Krzyknęli jednocześnie i przytulili się do niego. Następnie dzieci spojrzeli na ojca Rapha.

-Tato, a kto to jest?- Spytał się Jack kiedy przestał się przytulać do mojego ojca.

-To wasz drugi dziadek synku.- Powiedział, a Yuki i Jack się przytulili do pana Hamato. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Yuki i Jack pobiegli to sprawdzić. Oczywiście otworzyli drzwi. Podeszłam do dzieci. Zauważyłam bliskich Rapha.

-Jest Raph?- Spytał się chłopak w masce hokejowej.

-Tato ktoś do ciebie.- Powiedzieli chórem Yuki i Jack. Wtedy przyszedł mój mąż.

-Em... Dzieci idźcie pokazać dziadkom wasz pokój, dobrze? Ja i tata musimy z tymi panami i paniami porozmawiać.- Powiedziałam głaszcząc dzieci po głowie.

-Dobrze.- Powiedział Jack.- Chodź Yuki.- Dodał po czym pobiegł z siostrą do dziadków. Następnie poszli całą czwórką na górę. Poszliśmy z bliskimi Rapha do salonu.

-Możesz nam Raph powiedzieć o co chodzi z tymi dzieciakami?- Spytała się Karai. Nadal poznawałam ją po kolorze włosów.

-Długa historia Karai-chan.- Powiedziałam z uśmiechem

-Zaraz to wy się znacie?- Spytał się chłopak w niebieskiej bandanie.

-Zadajesz za dużo pytań Leo.- Odparł Raph pokazując obrączkę na palcu.

-Raph się chajtnął!- Powiedział chłopak w masce hokejowej. Zaczęliśmy normalnie gadać. Poszłam do pokoju dzieci by sprawdzić czy wszystko ok. Zauważyłam lekko uchylone drzwi od ich pokoju. Podeszłam powoli i zajrzałam do pokoju. Zauważyłam jak dzieciaki bawią się w lekarzy. Patrzyłam na to z uśmiechem. Widziałam jak dzieci robią z ojca Rapha i mojego taty mumie. To było całkiem zabawny widok. Zauważyłam jak podchodzi do mnie Karai. Spojrzałam na nią i przyłożyłam palec do ust by dać jej znać by była cicho. Dziewczyna podeszła po cichu do mnie i również zaczęła oglądać. Ledwo powstrzymywałyśmy się od śmiechu. Nagle Yuki otworzyła drzwi.

-Pomocy.- Powiedzieli jednocześnie mój ojciec i ojciec Rapha. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać razem z Karai.

-Mamo zrobiliśmy z dziadków mumie.- Powiedział Jack przypinając kokardy do głów swoich dziadków. Wtedy przyszli pozostali którzy też się zaczęli śmiać. Kiedy udało się nam wydostać ich z bandaży poszliśmy do salonu. Zaczęliśmy wspominać wszystko co działo się zanim Yuki i Jack się urodzili. Po 2 godzinach poszli do siebie. Położyłam śpiące dzieciaki do łóżek i przykryłam je kołdrami. Następnie sama poszłam spać. Cieszyłam się, że w końcu zapanował pokój między moim, a Rapha ojcem. W końcu nie musimy się z Raphem ukrywać. Widać, że Yuki i Jack będą szczęśliwi mając u boku dziadków, wujków i ciocie. Sama też jestem z tego szczęśliwa. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro