Rozdział 13. Rozmowa z rodzicami.
(Perspektywa Shreddera)
Siedziałem w swojej sali tronowej. Nadal nie mogłem uwierzyć, że moja rodzona córka ożeniła się z... Synem tego idioty. Na dodatek ma z nim dzieci. Ehh... Wszystkich bym tolerował ale nie syna Hamato! Wstałem z tronu i podszedłem do okna. Byłem wściekły. Nie chciałem mieć w rodzinie takich... Dziwolągów. Kiedy dłużej o tym myślałem oglądając zdjęcie gdzie Kasai była malutka, a moja żona jeszcze żyła. Zrobiło mi się głupio. Po tylu latach znowu zobaczyłem moją małą córeczkę. Pomyślałem, że Hamato powinien się o tym dowiedzieć.
-Pazur!- Zawołałem jednego z moich sługów. Po chwili przyszedł.
-Tak mistrzu?- Spytał kłaniając mi się.
-Znajdź Hamato Yoshiego i powiedz mu by przyszedł na dach hotelu Wolfa.- Powiedziałem na co Pazur był w szoku. Jednak poszedł wykonać mój rozkaz. Po czasie poszedłem na umówione miejsce. Po chwili przyszedł Hamato.
-Czego chcesz Saki?- Spytał się lekko wkurzony jak i zaskoczony.
-Dzieciaki ci nie mówiły?- Spytałem opierając się o ścianę. Na twarzy Hamato widziałem zaskoczenie.
-Huh? Nie rozumiem.- Powiedział zaskoczony.
-O tym, że moja córka i twój syn są... Małżeństwem i... Mają dwójkę dzieci.- Z trudem to powiedziałem. W ciąż nie mogłem uwierzyć w to. Na twarzy Yoshiego widziałem zaskoczenie.
-Co? Jak to są małżeństwem? Kiedy? Jak?- Mówił cały w szoku.
-Uwierz mi. Taka sama była moje reakcja.- Odparłem. Zapadła cisza. Jednak postanowiłem ją przerwać.- Ehh... Chyba musimy z nimi pogadać.- Odparłem.
-Nie chyba. Tylko trzeba. Coś czuje, że nie będą chcieli z nami rozmawiać.- Powiedział Yoshi. Miał racje. Przecież zanim Kasai uciekła to nakrzyczałem na nią i... Uderzyłem ją. Do dziś mi się ten dzień śni. Kiedy pokłóciłem się i uderzyłem Kasai- Tylko jak ich namierzymy?- Spytał się Yoshi.
-Tego nie wiem. Trzeba coś wymyślić.- Odparłem. Po długiej rozmowie z Yoshim pogodziłem się z nim. Po czasie wróciłem do siebie i poszedłęm spać.
(Perspektywa Kasai)
Rano obudziłam się i przyszykowałam śniadanie dla dzieci i męża. Dalej myślałam o wczorajszym spotkaniu z ojcem. Usłyszałam jak ze schodów zbiegają moje trzy skarby. Jack, Yuki i Raph.
-Ohayō Okāsan.- Powiedziały równocześnie Yuki i Jack.
-Cześć dzieci.- Powiedziałam z uśmiechem kiedy Raph pocałował mnie w czoło. Dzieciaki usiadły przy stole i zaczęły jeść śniadanie. Raph wziął swoje drugie śniadanie.
-Pa skarbie. Pa dzieci.- Powiedział Raph idąc w stronę drzwi.
-Papa tatusiu.- Powiedziały dzieciaki z uśmiechem. Gdy tylko jadłam z dziećmi śniadanie poszliśmy do łazienki. Umyłam z dziećmi zęby i przebraliśmy się w codzienne ubrania.
-Dzieci chcecie iść na plac zabaw?- Spytałam dzieci schodząc z nimi do salonu.
-Tak.- Powiedziały jednocześnie moje maleństwa. Założyliśmy buty. Wzięłam torebkę z kluczami i portfelem. Następnie wyszliśmy z domu i zamknęłam dom. Poszłam z dziećmi na plac zabaw. Usiadłam na ławce, a moje dzieci poszły się bawić. Patrzyłam cały czas na moje skarby.
-Pamiętam jak też się tak bawiłaś z Karai.- Usłyszałam głos za sobą znany głos. Odwróciłam się i zauważyłam ojca.- Możemy porozmawiać?- Spytał się z nadzieją w głosie. Chciałam już odpowiedzieć ale wtedy do nas podbiegła Yuki i Jack.
-Mamusiu kto to jest?- Spytała się Yuki. Już miałam zamiar odpowiedzieć ale mój ojciec kucnął przed moimi dziećmi.
-Jestem waszym dziadkiem dzieci.- Powiedział kiedy dzieci spojrzały na mnie. Westchnęłam.
-Dzieci to prawda.- Powiedziałam z lekkim uśmiechem. Yuki i Jack spojrzeli na siebie. Zaś potem przytulili się do mojego ojca. Wyglądało to uroczo. Wymieniłam się z ojcem numerami. Po chwili poszłam z dziećmi do domu. Zrobiłam obiad. Po około 10 minutach przyszedł Raph. Opowiedziałam wszystko mężowi. Wieczorem napisałam do ojca by przyszedł z ojcem Rapha na dach przed restauracją pana Murakamiego. Po chwili przyszła do nas Paulina która miała się zająć Yuki i Jackiem. Zaś ja i Raph wyszliśmy z domu. Po czym poszliśmy w umówione miejsce. Akurat nasi ojcowie już tam byli.
-R- Raphael?- Spytał się z niedowierzaniem ojciec Rapha.
-Tak ojcze to ja.- Odparł mój mąż łapiąc mnie za rękę.
-Musicie się pogodzić.- Powiedziałam patrząc na ojca.- Macie dwie opcje. Albo w końcu się pogodzicie albo...- Nie dokończyłam bo Raph mi przerwał.
-Albo więcej nie zobaczycie nas. Tym bardziej naszych dzieci.- Powiedział stanowczo Raph.
-Już dawno się pogodziliśmy.- Odparł ojciec Rapha. Na co oboje się uśmiechnęliśmy.- A co do waszych dzieci to...- Domyśliłam się o co chodzi ojcu Rapha.
-Pewnie. Dzieciaki się zapewne ucieszą.- Powiedziałam na co Raph na nie spojrzał. Całą czwórką poszliśmy pod mój i Rapha dom. Nasi ojcowie weszli do ogrodu. Zaś ja i Raph weszliśmy do domu. Yuki i Jack oglądali bajki na telewizorze.
-Dzieciaki jak zwykle grzeczne były. Jak aniołki.- Powiedziała Paulina z uśmiechem.
-Właśnie widzimy. Dzięki Paulina za przypilnowanie ich.- Powiedział Raph.
-Zawsze do usług.- Powiedziała Paulina po czym wyszła. Raph poszedł otworzyć drzwi prowadzące do ogrodu.
-Dzieci musicie poznać kogoś.- Powiedziałam, a Yuki i Jack spojrzeli na mnie. Po czym podeszli do mnie. Wzięłam Yuki i Jacka za ręce i poszliśmy do Rapha przy którym stali nasi rodziciele. Yuli i Jack od razu podbiegli do mojego ojca.
-Dziadek!- Krzyknęli jednocześnie i przytulili się do niego. Następnie dzieci spojrzeli na ojca Rapha.
-Tato, a kto to jest?- Spytał się Jack kiedy przestał się przytulać do mojego ojca.
-To wasz drugi dziadek synku.- Powiedział, a Yuki i Jack się przytulili do pana Hamato. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Yuki i Jack pobiegli to sprawdzić. Oczywiście otworzyli drzwi. Podeszłam do dzieci. Zauważyłam bliskich Rapha.
-Jest Raph?- Spytał się chłopak w masce hokejowej.
-Tato ktoś do ciebie.- Powiedzieli chórem Yuki i Jack. Wtedy przyszedł mój mąż.
-Em... Dzieci idźcie pokazać dziadkom wasz pokój, dobrze? Ja i tata musimy z tymi panami i paniami porozmawiać.- Powiedziałam głaszcząc dzieci po głowie.
-Dobrze.- Powiedział Jack.- Chodź Yuki.- Dodał po czym pobiegł z siostrą do dziadków. Następnie poszli całą czwórką na górę. Poszliśmy z bliskimi Rapha do salonu.
-Możesz nam Raph powiedzieć o co chodzi z tymi dzieciakami?- Spytała się Karai. Nadal poznawałam ją po kolorze włosów.
-Długa historia Karai-chan.- Powiedziałam z uśmiechem
-Zaraz to wy się znacie?- Spytał się chłopak w niebieskiej bandanie.
-Zadajesz za dużo pytań Leo.- Odparł Raph pokazując obrączkę na palcu.
-Raph się chajtnął!- Powiedział chłopak w masce hokejowej. Zaczęliśmy normalnie gadać. Poszłam do pokoju dzieci by sprawdzić czy wszystko ok. Zauważyłam lekko uchylone drzwi od ich pokoju. Podeszłam powoli i zajrzałam do pokoju. Zauważyłam jak dzieciaki bawią się w lekarzy. Patrzyłam na to z uśmiechem. Widziałam jak dzieci robią z ojca Rapha i mojego taty mumie. To było całkiem zabawny widok. Zauważyłam jak podchodzi do mnie Karai. Spojrzałam na nią i przyłożyłam palec do ust by dać jej znać by była cicho. Dziewczyna podeszła po cichu do mnie i również zaczęła oglądać. Ledwo powstrzymywałyśmy się od śmiechu. Nagle Yuki otworzyła drzwi.
-Pomocy.- Powiedzieli jednocześnie mój ojciec i ojciec Rapha. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać razem z Karai.
-Mamo zrobiliśmy z dziadków mumie.- Powiedział Jack przypinając kokardy do głów swoich dziadków. Wtedy przyszli pozostali którzy też się zaczęli śmiać. Kiedy udało się nam wydostać ich z bandaży poszliśmy do salonu. Zaczęliśmy wspominać wszystko co działo się zanim Yuki i Jack się urodzili. Po 2 godzinach poszli do siebie. Położyłam śpiące dzieciaki do łóżek i przykryłam je kołdrami. Następnie sama poszłam spać. Cieszyłam się, że w końcu zapanował pokój między moim, a Rapha ojcem. W końcu nie musimy się z Raphem ukrywać. Widać, że Yuki i Jack będą szczęśliwi mając u boku dziadków, wujków i ciocie. Sama też jestem z tego szczęśliwa. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro