Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XII

-Kamiński-

Obudziłem się w czyiś objęciach. Było mi ciepło i czułem się bezpiecznie. Podniosłem powoli głowę, żeby spojrzeć na twarz śpiącego Skórasia. Czy ja naprawdę z nim zasnąłem? Odgarnalem mu włosy z czoła. Były takie fajne i miękkie.

- Dzień dobry kochanie - powiedział, a ja patrzyłem teraz w jego oczy, które średnio kojarzyły rzeczywistość.

- Cześć Skóraś - myślę, że po słyszeniu wypierdalaj jebany zboczeńcu to jednak brzmi inaczej.

- Nie jesteś na mnie zły? - spojrzał na naszą pozycję.

- Słuchaj nigdy nie zasnąłem tak szybko jak przy tobie i przespałem całą noc - ziewnąłem.

- Hah jednak coś umiem - pocałował mnie w czoło.

- Hm? - mruknąłem kilka razy, co musiało wyglądać komicznie.

- Słodziak - wybuchł śmiechem.

Zeszliśmy na dół. Skóraś wziął swoją skórzaną kurtkę i chciał wyjść.

- A co Michał już idzie? - zatrzymalismy się oboje. - Niech zostanie na śniadanie - cóż z moją mamą się nie kłóci. Wepchnąłem go do kuchni i wskazałem mu krzesło koło tego, gdzie ja siedziałem. Zajął je i rzucił mi swoją kurtkę.

- Jaja se robisz - uśmiechnął się do mnie słodko.

- Odwieś jak jesteś na początku kuchni, a nie na końcu jak ja - przewróciłem oczami i poszedłem ją powiesić. Z jej kieszeni wypadło jakieś zdjęcie.


[Spędziłam na robieniu tego dobre 30 minut]

[Tak szczerze autorka nie wie, czy to się tu dobrze wstawi więc jest też na górze itp.]


Schowałem je z powrotem do tej kieszeni. Byłem cały czerwony.

- Kubaa!!! Chodź! - uspokoiłem się pozornie i poszedłem do kuchni.

- Nie dziwię się, że jesteś czerwony. Masz na sobie 3 bluzy - powiedziała moja mama i zaczęła nakładać jedzenie na talerze.

- Heh no cóż.. - zdjąłem dwie z nich i zostałem w tej jego. Tak teraz nałogowo ją noszę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro